Andrzej Kotala: Przepraszam kibiców Ruchu Chorzów
Z Andrzejem Kotalą, prezydentem Chorzowa, rozmawiamy o budowie nowego stadionu na Cichej, finansowaniu Ruchu i demonstracjach kibiców.
Jeszcze w lutym obiecywał pan, że najpóźniej do końca sierpnia ogłoszony zostanie przetarg na budowę nowego stadionu Ruchu. Przetargu jednak nie było i raczej długo nie będzie.
Na początku tego roku nikt nie przypuszczał, że zapowiedzi prezesa Kaczyńskiego wejdą w życie już w sierpniu. Byliśmy tym totalnie zaskoczeni. W związku z ulgami podatkowymi jakie znalazły się w przyjętej ustawie, Związek Miast Polskich wyliczył, że wpływy do budżetu Chorzowa zmniejszą się o około 20 mln zł. W tym samym czasie okazało się, że rząd tylko w połowie sfinansuje wynegocjowane z ZNP podwyżki dla nauczycieli, a pozostałą część mają zapłacić samorządy. Do tego dochodzi podwyżka płacy minimalnej. W efekcie w naszym budżecie nie tylko zabraknie tych 20 mln, ale dodatkowo musimy wydać 5-8 mln na sfinansowanie pomysłów rządowych z podatków mieszkańców Chorzowa. W tej sytuacji nie mogę zgodzić się na rozpoczęcie budowy stadionu w związku z brakiem pieniędzy. Gdyby bowiem ta inwestycja została w naszym budżecie na przyszły rok to Regionalna Izba Obrachunkowa mogłaby wydać negatywną opinię o budżecie miasta i nakazać wprowadzenie planu naprawczego tnąc wszystkie wydatki jak to miało miejsce w Świętochłowicach, co mogłoby się skończyć nawet wprowadzeniem przez wojewodę do Chorzowa komisarza.
Kibice Ruchu mają do pana żal, bo obiecywał pan powstanie nowego obiektu na Cichej w trakcie kampanii wyborczych. Czy ten stadion kiedykolwiek powstanie?
Sytuacja jest dla mnie bardzo ciężka, bo faktycznie mówimy o budowie tego stadionu przynajmniej od siedmiu lat. Ta inwestycja pojawiała się w moim programie przy okazji każdych kolejnych wyborów samorządowych, dlatego też muszę teraz kibiców Ruchu przeprosić. Wiem, że ta inwestycja leży im na sercu i mnie również na niej zależy. To dla mnie bardzo trudna decyzja. Nie mogę jednak dopuścić do zadłużenia miasta do tego stopnia, że na wszystkie inne inwestycje zabrakło by nam pieniędzy, bo cześć z nich jest już realizowana, a na inne mamy dofinansowanie ze środków unijnych. Chodzi m.in. o remonty ulic Hajduckiej, Powstańców, 3 Maja, rozgrzebane Muzeum Hutnictwa czy budowę budynku mieszkalnego na Karola Miarki. Przyszły rok pokaże jakie są wpływy i wydatki chorzowskiego budżetu oraz pozwoli nam na nowo podjąć decyzję w sprawie budowy stadionu. Nauczony doświadczeniem nie będę już jednak niczego obiecywał, bo teraz wpływ na budżet miasta ma nie tylko samorząd, lecz również rząd, który z dnia na dzień może go nam wywrócić.
Zgodzi się pan chyba jednak, że w kwestii budowy stadionu wcześniejszych kilka lat zostało zwyczajnie zmarnowane?
Dzisiaj każdy jest mądry po szkodzie. Wszyscy widzimy, że zamiast wspomagać w 2016 roku klub pożyczką, by Ruch dostał licencję na grę w Ekstraklasie, trzeba było budować stadion. Obiekt byłby po pierwsze tańszy, a po drugie pewnie już gotowy. Niestety stało się inaczej. Wolą kibiców było ratowanie klubu, radni również podjęli taką decyzję, bo zarząd Ruchu postawił nas pod ścianą. Byliśmy pod og-romną presją, bo nikt nie chciał być grabarzem Ruchu. Klub został uratowany, ale jak widać na krótką metę, bo teraz gra w III lidze. To był błąd jednak nie tylko mój, ale wszystkich.
Kibice zorganizowali już dwie demonstracje w sprawie budowy stadionu. Nie obawia się pan, że znów przyjdą protestować pod pana domem?
Ciągle zastanawiam się jak to kibicom wytłumaczyć. To jest tak jak w budżecie domowym. Jeżeli nie będziesz miał nadwyżki to nie kupisz sobie telewizora, samochodu czy mieszkania. Do tej pory miasto miało tę nadwyżkę, więc mogło zaciągać kredyty i je spłacać. Teraz nie mielibyśmy z czego spłacać kredytu na budowę stadionu, zwłaszcza że odmówił nam go Europejski Bank Inwestycyjny, więc musielibyśmy zaciągnąć droższy kredyt w banku komercyjnym. Jeśli natomiast chodzi o demonstracje kibiców to zgodnie z prawem mogą to robić, ale pieniędzy nam od tego w budżecie nie przybędzie.
W tegorocznym budżecie na budowę stadionu zapisanych było 20 mln zł. Na co zostały przeznaczone te pieniądze?
Tych pieniędzy fizycznie nie ma, bo o tyle właśnie będą mniejsze wpływy do budżetu Chorzowa po decyzjach rządu. I to nie tylko w tym roku, ale także w kolejnych latach.
Kibice Ruchu wracając na Cichą negocjowali porozumienie z trzema głównymi udziałowcami klubu dotyczące jego finansowania. Panowie Zdzisław Bik i Aleksander Kurczyk je podpisali. Czy zrobi to też miasto?
Nie wiem po co mam podpisywać porozumienie z kibicami, skoro ja wiem, że jestem dziś jedynym, który daje pieniądze na klub. Mam świadomość, że muszę dawać te pieniądze, żeby Ruch nie upadł. To jest dla mnie oczywiste i nikt nie musi na mnie tego wymuszać. Poza miastem klub finansuje jeszcze tylko pan Bik, z którym mam porozumienie i to wystarczy. Miasto gwarantuje co roku 2 mln zł na Ruch, a on milion. Zastanawiamy się tylko czy zamiast ogłaszać konkurs na promocję miasta nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na akcje, bo wówczas klub nie musiałby płacić VAT. To, że Ruch spłacił długi wobec piłkarzy nie jest zasługą kibiców, ale miasta i pana Bika. Powrót fanów na Cichą był natomiast dla mnie oczywistą oczywistością, bo rolą prawdziwych kibiców jest bycie z klubem na dobre i złe.
Ruch w tym roku wygrał konkurs na promocję miasta poprzez sport, ale z przeznaczonej na ten cel sumy 4 mln zł dostał dotąd tylko około milion. Czy ta umowa zostanie w całości zrealizowana?
Możemy płacić tylko za to co zostało zrobione. Klub po zrealizowaniu założonych zadań wystawia fakturę, a my staramy się jak najszybciej przelać pieniądze na jego konto. Nie możemy jednak płacić za coś co nie zostało wykonane.
Czy miasto zgodzi się na konwersję 2 mln zł pożyczki udzielonej Ruchowi na akcje klubu?
Jeżeli pan Bik zgodzi się zamienić swoje pożyczki na akcje to miasto być może też to zrobi. Muszą jednak wyrazić na to zgodę chorzowscy radni.