Andrzej Person: Mamy silną potrzebę sukcesu [ROZMOWA]
Rozmowa z Andrzejem Personem, senatorem trzech poprzednich kadencji, dziś komentatorem sportowym i publicystą, o polskim sporcie w 2016 roku.
Jak pan ocenia obecną kondycję polskiego sportu?
Jest całkiem dobra! Mogłaby być jeszcze lepsza, lecz wszystko zależy od pieniędzy.
A społeczeństwo „przeprosiło się ze sportem”?
Dorośli, 30+ na pewno. Mają do dyspozycji Orliki, wiele ścieżek rowerowych. Gorzej wygląda z dziećmi. Wiele psują rodzice ze swoim hasłem: „Nie biegaj, bo się spocisz”.
Sport w naszym kraju jest wystarczająco promowany?
Uważam, że tak. To widać choćby podczas wielkich imprez sportowych. Tłumy kibiców, które podążają na stadion i są niemal uzależnione od wyniku, to dowód na moje słowa. Kibice są szczęśliwi, kiedy Polacy wygrywają. A kiedy przegrywają, wówczas śpiewają: „Polacy nic się nie stało”.
Sukcesy kolarzy, Rafała Majki i Mai Włoszczowskiej rozbudziły wyobraźnię.
A’propos, pan też chętnie podąża za polskimi sportowcami...
W tym roku towarzyszyłem naszym sportowcom w wielu miejscach; byłem z piłkarską reprezentacją we Francji na Euro, przede wszystkim jednak w Rio de Janeiro na letnich igrzyskach i miałem łzy w oczach, widząc dramat naszej młodej zawodniczki - Marysi Andrejczyk w finale konkursu rzutu oszczepem. Polka przegrała medal o dwa centymetry.
W sumie podobnych wzruszeń nie było chyba za wiele?
Dla mnie były to średnie igrzyska w wykonaniu biało-czerwonych. Złote medale Anity Włodarczyk w rzucie młotem oraz wioślarskiej dwójki podwójnej Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej i Natalii Madaj to zbyt skromna zdobycz, jak na możliwości licznej ekipy. Reprezentanci Polski wywalczyli 11 medali, tymczasem szans było zdecydowanie więcej przy tak licznej ekipie. Warto zwrócić uwagę na charakterystyczną zależność: medalowy dorobek spięliśmy pewną klamrą. Pierwszy krążek - srebrny wywalczył kolarz Rafał Majka, a dzięki Mai Włoszczowskiej Polska poprawiła medalowy wynik z trzech ostatnich igrzysk - 10 medali.
Możemy mówić o katastrofie...
W przypadku niektórych dyscyplin rzeczywiście tak było! Przede wszystkim w sportach walki. Przerażające jest, że głęboki kryzys trwa od kilkunastu lat. W Atlancie zdobyliśmy w zapasach trzy złote medale w ciągu 40 minut. Nieżyjący już Stefan Pasz-czyk, którego znałem jako wybitnego znawcę procesu szkolenia, powiedział wówczas: wszystkie pieniądze na zapasy. Wydawało się to logiczne; skoro mamy „swoją dyscyplinę”, to będziemy mieli dużo medali. I tak było. Tymczasem w trzech kolejnych imprezach w Sydney, Pekinie i Londynie nasi zapaśnicy - zgrozo - nie wygrali ani jednej walki. A brakowało im tylko ptasiego mleka. Zgrupowania w najlepszych ośrodkach, dostęp do najnowszych zdobyczy szkoleniowo-medycznych. Wszystko mieli podane na tacy. Ale zabrakło kogoś, kto by tego wszystkiego przypilnował, rozliczył z efektów sportowych. Te gigantyczne miliony zostały wysłane w kosmos. Wyjątek od reguły uczyniła Monika Michalik, zapaśniczka w stylu wolnym, która w kategorii do 63 kilogramów wywalczyła nieoczekiwanie brązowy medal. Olbrzymi regres tak samo dotyczy boksu, dżudo, czy szermierki; w każdej z tych dyscyplin posiadamy przecież wspaniałe tradycje.
Coś zatem optymistycznego...?
Wraca, może jeszcze nie do swojej wielkiej świetności, ale za to na bardzo dobry poziom, lekka atletyka. Start w Rio ekipy spod znaku „Królowej” nie do końca pokazał rzeczywiste aspiracje i możliwości, bo lekkoatleci wrócili tylko z trzema medalami (złoty Anity Włodarczyk w rzucie młotem, srebrny Piotra Małachowskiego w dysku, brązowy Wojciecha Nowickiego w rzucie młotem - przyp. T.M).
Same konkurencje rzutowe... „wiosny nie czynią”!
Pokazały się jednak biegaczki, bardzo utalentowane Joanna Jóźwik i Ewa Swoboda. Są średniodystansowcy: Adam Kszczot, któremu w Brazylii przydarzył się klasyczny wypadek przy pracy oraz Marcin Lewandowski. W ogóle uważam, że polscy lekkoatleci wrócą na czołowe miejsca, bo będą bardziej precyzyjne badania dopingowe, nie tylko wśród rosyjskich sportowców. Ale też w krajach afrykańskich, zwłaszcza Kenii i Etiopii.
„Utopili się” pływacy?!
Nie znajduję racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego jest tak źle w tej dyscyplinie. Po Atenach wydawało się, że rośnie potęga polskiego pływania i to nie tylko za sprawą trzech medali Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzenio-wskiego. Teraz nasi pływacy sięgnęli dna basenu. Gorzej było tylko w Londynie, gdzie zdublowano naszą sztafetę 4x200 m kobiet.
Progresję obserwujemy w kolarstwie..
Dodałbym, że w całej dyscyplinie - kolarstwie szosowym, torowym czy przełajowym. Sukcesy i medale Rafała Majki, Michała Kwiatkowskiego i Mai Włoszczowskiej rozbudzają wyobraźnię wśród młodzieży.
Czy ten bardzo przeciętny występ w Rio będzie sygnałem ostrzegawczym przed kolejnymi igrzyskami w Tokio?
Minister Witold Bańka zapowiedział, że będzie na dyscypliny olimpijskie więcej pieniędzy, to znaczy, że taki sygnał po Rio był. Jesteśmy obaj wychowani na tym, że mieliśmy 20 i więcej medali olimpijskich, a nie z trudem wywalczone 11. To wynik poniżej naszych możliwości. Polska jest blisko 40-milionowym krajem, w wielu dyscyplinach... potęgą i nie zasługuje na to, że żeby zdobywać 10 medali.
Dla mnie igrzyska w Rio de Janeiro, w wykonaniu biało-czerwonych, były średnie.
Państwo w wystarczający sposób finansuje sport?
W polskim sporcie jest zdecydowanie za mało pieniędzy. Wszystko zaczęło się po 1989 roku, kiedy uznano, że promocja kraju poprzez sport jest kopią systemu komunistycznego. To było mylne myślenie, bo od czasów starożytnych do dziś sport odgrywa kluczową rolę w promocji krajów. Przez lata odbijało się to czkawką, a pieniędzy ubywało zamiast przybywać. Sport był na szarym końcu. Państwo powinno mieć system finansowania tej ważnej dziedziny naszego życia. Może obecny system jest zrozumiały i przejrzysty, ale na pewno ubogi. Od dawna opowiadam się, że głównym sponsorem sportu powinien być samorząd. Skostniała jest też struktura zarządzania sportem; w moim przekonaniu Ministerstwo Sportu jest niepotrzebne. Sport dzieci młodzieży powinien znaleźć się pod kuratelą Ministerstwa Edukacji, a sportem wyczynowym powinien zająć się Polski Komitet Olimpijski. Ciężko jest funkcjonować stowarzyszeniu, a takim jest właśnie PKOl, tylko w oparciu o sponsorów.
Branża hazardowa chciałaby wesprzeć sport...
Skoro cały świat to wykorzystuje, dlaczego nie my?
Doping i komercjalizm to dziś największe zagrożenia dla igrzysk, ruchu olimpijskiego?
Ruch olimpijski jest „na zakręcie”. Idea olimpijska w obecnej formie się przeżyła. Widać to najlepiej na przykładzie dyscyplin, które stworzyły własne igrzyska i na te olimpijskie zaczynają patrzeć z boku. Przykład: po 112 latach wrócił golf. Blisko połowa dobrych golfistów się wymigała ze startu podając przeróżne powody swojej nieobecności. Generalnie uważam, że te wielkie, bardzo profesjonalne dyscypliny gdzie są wysokie nagrody mają na pewno kłopot. Nie porówna się Wimbledonu do turnieju w Rio czy Tour de France do wyścigu olimpijskiego.
Przed zmaganiami w Rio de Janeiro była Francja i przepiękne oraz udane dla reprezentacji Polski Euro. Jakie wrażenia wywiózł pan znad Loary?
Byłem razem z tą ekipą. Pierwszym wielkim szokiem była Marsylia i 40 tysięcy polskich kibiców. Nie przybyli do Harrachowa, położonego kilometr od granicy, na konkurs skoków. Przyjechali na wycieczkę po Europie za swoją reprezentacją. Byli świetnie zorganizowani, dopingowali wspaniale. Gdyby nie było na Stade Velodrome naszych kibiców, to mecz rozgrywałby się prawie przy pustych trybunach. Trudno, by Francuzów interesował mecz Ukraina - Polska. Potrzeba sukcesu - to najbardziej uderzało. Pragnęli go zawodnicy Adama Nawałki i kibice. Ta ogromna miłość naszych fanów do piłkarzy, do piłki, do tych zwycięstw. I wielka tolerancja, gdyby coś się miało stać. Na szczęście, nic się nie stało; bo jeden celny karny Kuby Błaszczykowskiego przeniósłby nas pewnie do finału, co paradoksalnie było ponad miarę możliwości tej drużyny. Poziomu na medal jeszcze pewnie nie reprezentujemy, ale jest to dla piłki napęd na lata. Wcale się nie zdziwię, jeżeli będziemy walczyli o medale podczas mundialu w Rosji, a jeszcze wcześniej w młodzieżowych mistrzostwach Starego Kontynentu, które będą rozgrywane także w Bydgoszczy.