Andrzej Rychard: PiS raczej nie wygra wyborów do PE. Koalicja Europejska ma w sobie efekt świeżości
„500 plus” przywróciło związek między polityką i życiem codziennym. Rządząca wcześniej PO ten związek rozerwała - mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog z PAN
Gdy pan słyszy hasło „500 plus”, to co pan myśli?
Że to już naturalny element środowiska życia Polaków. Tak naturalny, że oderwał się od inicjatora, PiS-u. Dziś żadna partia polityczna nie jest w stanie tego programu zlikwidować.
Co jakiś czas pojawiają się politycy, którzy o tym mówią.
I tak im by się to nie udało, gdyby zdobyli władzę. Można go co najwyżej zastąpić programem lepszym, na przykład „800 plus”, czy „1000 plus”. To wszystko.
To opinia socjologa, czy raczej obserwatora życia politycznego?
Mówię teraz jako socjolog. „500 plus” przeszło bardzo ważną ewolucję. Od początku było elementem przywracania związku między polityką i życiem codziennym. Rządząca wcześniej Platforma w czasie swych rządów ten związek rozerwała.
Długo się to Polakom podobało.
Ale na koniec PO przegrała wybory. Zapłaciła w ten sposób za kolejne opowieści w stylu „nie róbmy polityki, budujmy drogi”. Powtarzając je, rozerwali w świadomości Polaków przekonanie, że politycy mają wpływ na rzeczywistość. To odpolityzowanie sukcesu transformacji prezes Kaczyński ponownie spolityzował decyzją o wprowadzeniu 500 plus.
Znów zaczęło się opłacać zwracać uwagę na to, co mówią politycy?
Znów pojawił się związek między sytuacją osobistą Polaków i działaniem polityków. Ale dziś pod 500 plus podpisują się właściwie wszyscy, ten program ma coraz mniej wspólnego z jego autorem. To dlatego nazywam go elementem naturalnego środowiska.
Czy teraz Jarosław Kaczyński - zapowiadając 500 zł na pierwsze dziecko - przypomniał, kto jest autorem tego programu?
Tak, przypomniał. Zrobił to także dlatego, bo zorientował się, że pierwotny pomysł ma coraz słabszą siłę oddziaływania politycznego.
Sequele kinowe zwykle mają wyższą oglądalność niż pierwsze części. Druga część serii „500 plus” będzie się rządziła tymi samymi regułami co serie w kinach?
Polityka to nie kino. Rozszerzenie tego programu nie ma siły oryginału, tym bardziej że ten pomysł wcześniej zgłaszały inne ugrupowania.
Brakuje efektu świeżości?
Właśnie. Zresztą Kaczyński też ma tego świadomość - dlatego tę propozycję obudował innymi elementami. One wszystkie razem mają pewną siłę. Natomiast mam inną wątpliwość w tej kwestii - jest duża odległość czasowa między ogłoszeniem tych propozycji, a wyborami, zwłaszcza parlamentarnymi. Nie wiem, czy uda się podtrzymać do nich zainteresowanie.
Temu ma służyć kalendarium realizacji programu. Trzynasta emerytura będzie wypłacona przed eurowyborami, 500 zł na pierwsze dziecko - przed wyborami do Sejmu.
Mimo to odległość czasowa jest duża, podtrzymanie nastroju będzie wymagać wysiłku. Poza tym Kaczyński, rozszerzając „500 plus” przedstawił postulat na wybory krajowe, tymczasem teraz przygotowujemy się do eurowyborów. Wcale więc te programy nie muszą się okazać trampoliną do ich wygrania. Od początku transformacji cały czas rośnie grupa Polaków, którzy kalkulują - bo zostali zmuszeni do tego, by nauczyć się liczyć.
Co im wychodzi z rachunków?
Widzą nie tylko zyski z rozszerzenia „500 plus”, ale też rosnące obciążenie budżetu wszystkimi złożonymi obietnicami. Dlatego wcale nie jest tak, że wszyscy Polacy gremialnie pozytywnie ocenili pięć nowych propozycji PiS. Sondaż SW Research pokazał, że co trzeci Polak jest przeciwny przyznawaniu 500 zł na pierwsze dziecko - zaskakująco dużo.
30-32 proc. Polaków to naturalny elektorat Platformy i Nowoczesnej - pokazały to wybory z 2015 r.
To nie musieli być tylko wyborcy tych partii. A na pewno zaskakująco sporo osób nie poparło tych koncepcji, mimo że przecież wydawały się takim wspaniałym prezentem.
Skąd te wątpliwości? Naprawdę Polacy tak bardzo przejmują się wysokością deficytu budżetowego?
Na pewno nie są to zwolennicy PiS-u. Ale proszę pamiętać, że ta partia wygrała wybory w 2015 r. nie dzięki poparciu swego żelaznego elektoratu, ale dlatego, że zdołała wyraźnie wyjść poza jego krąg.
Poszerzyła go o co najmniej 7 proc.
Bo zdołała przyciągnąć do siebie nie tylko mieszkańców małych ośrodków, ale też tych z miast większych. Na przykład osoby sfrustrowane, które nie załapały się na modernizacyjną obietnicę Platformy, które dostrzegły, że - wbrew obietnicom - nie wystarczy skończyć studia, by dobrze zarabiać. Oni w 2015 r. poparli PiS, ale teraz mogą do nich trafiać argumenty pod hasłem: czy Polskę na te wydatki stać.
Tyle że te komentarze pochodzą tylko z kręgów eksperckich. Nawet PO - ustami Sławomira Neumanna - zapewniła, że ona popiera pięć propozycji PiS.
Obietnicę 500 zł na pierwsze dziecko Platforma przedstawiała już wcześniej. Generalnie politycy boją się powiedzieć, że odrzucają jakieś rozwiązania prosocjalne. Teraz czekają na wyniki sondaży, sprawdzają, jakie są reakcje społeczne na pięć propozycji PiS. Gdy z nich wyjdzie, że nie wzbudziły powszechnego entuzjazmu, to nabiorą odwagi w ich krytyce.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień