Andrzej Rychard: Polakom nie odpowiada nastrój nieustannego protestu i zaczynają przyzwyczajać się do PiS

Czytaj dalej
Fot. Bartek Syta
Agaton Koziński

Andrzej Rychard: Polakom nie odpowiada nastrój nieustannego protestu i zaczynają przyzwyczajać się do PiS

Agaton Koziński

- PiS po objęciu władzy rozpoczął proces kontrtransformacji. Kaczyński teraz kończy ten etap i przechodzi do fazy konsolidacji. Choć poparcie dla PiS, mimo że rządzi cztery lata, nie rośnie - mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog z PAN.

Wybory samorządowe za dwa miesiące. Postawi Pan diagnozę, komu w tych wyborach wiatr wieje w plecy, a komu w twarz?
Największą szansę na wygraną ma ta partia, która będzie patrzeć nie na najbliższe wybory, ale na całe cykl wyborczy do 2020 r. Można odnieść sukces patrząc na nie całościowo, jako na proces - że jedne wybory wpływają na wynik w kolejnych.

Ktoś tak patrzy?
Nie jestem pewny, czy główne siły polityczne tak samo trafnie odczytują kierunek wiatru. Na pewno jako na całość patrzy na wybory PiS. Powiedział o tym otwarcie podczas ostatniej konwencji Jarosław Kaczyński, mówiąc o 21-miesięcznym maratonie wyborczym.

A opozycja antypisowska?
Nie wiem. Konwencja PO dopiero przed nami, zobaczymy, co na niej powiedzą.

Już zgłosili hasło „PiS wziął miliony”. Uniwersalne - można je wykorzystywać w kolejnych wyborach.
Nie chodzi mi o samo hasło, tylko o spójną strategię na najbliższe 21 miesięcy. To przedstawił Kaczyński. Czy Platforma będzie do tego zdolna? Dopiero się przekonamy.

Platforma ma tego świadomość?
Tu nie chodzi tylko o samą PO. Ważną rolę w całym tym cyklu wyborczym będą odgrywały wewnętrzne procesy polityczne: jednoczenie się obozów, napięcia, konflikty w nich zachodzące. Póki co obie strony wykonały ruchy symbolizujące zjednoczenie.

Na konwencji Kaczyński podpisał porozumienie ze Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem.
Z kolei PO tworzy Koalicję Obywatelską z Nowoczesną. Ale jednocześnie słyszymy o sporach wewnątrz PiS, rządu. Nie wiemy też, czy Platforma zostanie ostatecznie zaakceptowana jako główny lider opozycji.

Przed wyborami samorządowymi pozostanie tylko duet PO i Nowoczesna, może wzmocniony Barbarą Nowacką.
Na to wygląda. Wydaje się, że te wybory będą kolejnym starciem dwóch największych polskich partii. Głosy o rozbicie tego duopolu, poszerzenie go o istotną trzecią siłę pozostaną bez echa.

Nie wierzy Pan w Roberta Biedronia.
Robert Biedroń dobrze się zapowiada, ma przed sobą przyszłość. Ale on jest w takim wieku, że powinien mieć za sobą już jakąś przeszłość.

Był posłem Ruchu Palikota, wygrał wybory w Słupsku - nie ma całkowicie pustego CV.
Ale to nie jest zbyt dużo - zwłaszcza, gdy zestawi się to z ogromnym zadęciem, z jakim mówi o swoim pomyśle politycznym. Tym bardziej, że nie znamy nawet jego programu. Cały czas mam wrażenie, że my o nim bardzo mało wiemy,

On na razie czeka - liczy, że w najbliższych wyborach przewróci się opozycja w obecnym kształcie, a wtedy on zapełni pustkę.
Ale czym ją zapełni? Przecież on na razie niczego nie pokazał.

Powie, że będzie lepszym, bardziej skutecznym antypisem. I wzmocni to pomysłami społecznymi.
W polityce bardzo ważne jest wyczucie właściwego momentu. Nie wiem, czy Biedroń odpowiedniej chwili nie przegapił. On dobrze wypada w mediach, widzimy atrakcyjne opakowanie. Ale cały czas nie wiemy, co w tym opakowaniu się znajduje. To prowokuje pytania, na które on nie odpowiada.

Uważa, że na konkrety jest za wcześnie - przecież on chce wystartować w wyborach europejskich, nie samorządowych.
On teraz swoje istnieniee w polityce opiera na hasłach liberalizmu obyczajowego, ale w innych kwestiach ciągle o nim nic nie wiemy. Więcej, jeśli nie pojawia się ta treść, to kwestia liberalizmu obyczajowego, która w Polsce jest bardzo zaniedbana, znów zostanie zepchnięta na bok.

Ale według Pana Biedroń już zmarnował swoją szansę? Czy cały czas przy ciekawym programie mógłby zaistnieć po opozycyjnej stronie?
Na razie widać u niego jedynie pomysł na to, jak zaistnieć w mediach. Nie wykluczam, że kryje się w tym wszystkim coś głębszego, ale na razie tego nie widzę. Czasu ma mało. Długo na hasłach przytulania się wszystkich do wszystkich nie będzie w stanie funkcjonować.

Nie wystarczy, że przedstawi swój pomysł pół roku przed wyborami? Przykład Ruchu Palikota czy Nowoczesnej pokazał, że sześć miesięcy to wystarczający czas na zwodowanie nowej partii.
Widać pewne podobieństwa Biedronia do Palikota. Ale cokolwiek byśmy myśleli o Palikocie, to jednak od początku on miał domniemaną większą zawartość. Tymczasem Biedroń nawet nie zrobił niczego konkretnego w Słupsku. Choć skoro tyle czasu poświęciliśmy na rozmowę o nim, to widać, że jego strategia zwracania na siebie uwagi póki co przynosi efekt. Pytanie, czy forma zapełni się treścią.

Wróćmy do Platformy. Widać, że Grzegorzowi Schetynie nie zależało na pełnym zjednoczeniu opozycji, nie dał z siebie wszystkiego, byle do tego doszło. Uznał, że lepiej policzyć się w wyborach - a dopiero potem wrócić do rozmów. Słuszna strategia?
Nie jestem pewny, czy taka strategia rzeczywiście została przyjęta - choć jeśli była, to wydaje się ona racjonalną. Schetyna działa bez wielkich fajerwerków, ale jednak sytuację opanował, wewnętrzne konflikty ugasił, czy sprawił, że przestały być widoczne. Jak na kondycję, w której znajduje się PO, to sporo. Kto wie, czy nie maksimum.

Pozostało jeszcze 57% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Agaton Koziński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.