Andrzej Wituski: Czuję, że cząstkę siebie dałem mojemu miastu
O życiowych wyborach, stanie wojennym, Czerwcu’56, cenzurze, muzycznej pasji, ukochanym mieście opowiada Andrzej Wituski. Wieloletni prezydent Poznania postanowił wycofać się z życia publicznego.
Słyszałam, że w jednej z audycji radiowych powiedział Pan, że dzieli polityków na dwa rodzaje – żeglarzy i ogrodników...
Andrzej Wituski: Nie jestem autorem tych słów. Prof. Waldemar Łazuga w jednym ze swoich felietonów podzielił prezydentów Poznania na żeglarzy i ogrodników. Do pierwszej grupy zaliczył Cyryla Ratajskiego i Andrzeja Wituskiego, do drugiej pozostałych.
Jacek Jaśkowiak od prawie trzech lat rządzi Poznaniem. Czy daje się zauważyć nową jakość w mieście?
Uważnie obserwowałem rządy moich trzech następców. Prezydent Kaczmarek miał najtrudniejsze zadanie, musiał wdrożyć nową reformę samorządową i zrobił to dobrze. Ryszard Grobelny miał już pewne rozeznanie samorządowe. Imponowało mi jego strategiczne planowanie rozwoju Poznania. Jacek Jaśkowiak skrócił dystans dzielący władzę od obywateli. Stał się chwilami trybunem ludu i zmienił filozofię komunikacyjną w mieście, demonstrując w szeregu kwestiach niezależność urzędu.
A którego z nich najwyżej Pan ocenia?
To pytanie uważam za samobójcze. Cenię całą trójkę. Jednak Wojciech Szczęsny Kaczmarek ze swoim stwierdzeniem, że rura kanalizacyjna nie ma wymiaru politycznego był najbliżej mojej tezy, iż prezydent nie może uciekać od polityki, ale nie powinien być od niej uzależniony.
Dlaczego w Poznaniu powstała "pestka" zamiast metra? Jakie wpadki przytrafiły się prezydentowi Wituskiemu w trakcie konkursów Wieniawskiego? O tym przeczytasz w dalszej części rozmowy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień