Andrzeja Wajdę zapamiętali jako życzliwego, pełnego ciepła człowieka
W Suwałkach Andrzeja Wajdę wszyscy zapamiętali jako życzliwego, pełnego ciepła człowieka. - Dlatego ludzie tak go kochali - mówi Maria Bajer.
Andrzej Wajda, najsłynniejszy ze współczesnych suwalczan, zmarł w niedzielę wieczorem. Miał 90 lat. Miejskie władze wkrótce zaczną się zastanawiać, jak upamiętnić wybitnego reżysera.
- Znaliśmy się ponad ćwierć wieku, określał nas jako przyjaciół - dodaje Maria Bajer, współwłaścicielka Radia 5. - Owszem, dopadła go fizyczna starość, ale duchem wciąż był młody. Miał mnóstwo planów, gdzieś ciągle pędził, w jego kalendarzu brakowało wolnych terminów.
Maria i Piotr Bajerowie poznali Wajdę najlepiej ze wszystkich suwalczan. - To był rok 1989 - wspomina Piotr Bajer, prezes „Piątki”. - Wajda został w województwie suwalskim kandydatem Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w wyborach do Senatu. Byliśmy dumni, że ktoś tak znany zgodził się na kandydowanie z naszego regionu.
Z tamtej kampanii wyborczej Piotr Bajer zapamiętał na przykład to, jak to w Gibach władze nie zgodziły się na wynajęcie sali. Spotkanie z Wajdą odbywało się więc na przystanku autobusowym. - W dodatku, on się jeszcze źle poczuł i musiał dłuższą chwilę odpocząć w samochodzie - mówi. - Ale wrócił do siebie i spotkanie na przystanku się odbyło.
Potem Piotr Bajer został dyrektorem biura senatorskiego Andrzeja Wajdy w Suwałkach.
- Był wymagającym szefem, ale wyrozumiałym - opowiada. - Pamiętam, że zawsze jak przyjeżdżał z Warszawy, to od progu mówił, by „zadzwonić do Krysi, że właśnie dojechał”. Chodziło oczywiście o żonę Krystynę Zachwatowicz.
Z okresu senatorowania Wajdy pochodzą też dwie historie, o których Piotr Bajer nikomu do tej pory nie opowiadał. Bo słynny reżyser stanowczo zakazał. - Wśród wielu listów, które ludzie do niego pisali, były też takie z prośbą o pomoc - mówi. - Matka z popegeerowskiej miejscowości opisywała swoje trudne losy. Wspomniała też, że jej marzeniem jest, by syn został kierowcą. Jednak nie ma pieniędzy na kurs. W drugim przypadku w wielodzietnej rodzinie nie było lodówki. Pieniądze Wajda wyciągnął z własnej kieszeni. Zarówno na kurs, jak i na lodówkę.
Jak mówi z kolei prezydent Suwałk Czesław Renkiewicz, wydawało się, że Wajda jest niezniszczalny. - Podczas jego ostatniej, czerwcowej, takiej mocno sentymentalnej wizyty w rodzinnym mieście, snuł wiele planów - wyjaśnia.
Prezydent znał reżysera od 10 lat. Ale więcej czasu mogli spędzić dopiero w czerwcu.
- Sądziłem, że tak znana i wybitna osoba będzie trzymała dystans w stosunku do innych ludzi - opowiada. - Tymczasem spotkałem bardzo ciepłego człowieka, który nie stwarzał żadnych barier.
Czesław Renkiewicz dodaje, że miasto swojego słynnego obywatela na pewno upamiętni. Jak? Może ulica jego imienia, może pomnik, może powrót do koncepcji sprzed lat, by wykonać rodzaj rzeźby na podstawie autografu Wajdy, a może ławeczka, na której każdy mógłby przysiąść?
- Bardzo dobry pomysł - mówi o ławeczce Piotr Bajer.
Przypomnijmy, że słynny reżyser (m.in. „Popiół i diament”, „Wesele”. „Człowiek z marmuru”. „Pan Tadeusz”, „Katyń”) urodził się w Suwałkach 6 marca 1926 r. Mieszkał tu 8 lat. Potem rodzice przeprowadzili się do Radomia. W latach 1989-91 był senatorem z woj. suwalskiego. W połowie lat 90. na Suwalszczyźnie kręcił część scen do „Pana Tadeusza”.
W 2000 roku został Honorowym Obywatelem Suwałk. Później w mieście bywał kilka razy. Głównie na zaproszenie Marii i Piotra Bajerów.