Anonimowe oskarżenia o korupcję wśród myśliwych zielonogórskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego nie znalazły potwierdzenia

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Maciej Dobrowolski

Anonimowe oskarżenia o korupcję wśród myśliwych zielonogórskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego nie znalazły potwierdzenia

Maciej Dobrowolski

W maju donosiliśmy na łamach „GL“ o anonimowych oskarżeniach wobec jednego z myśliwych. Sprawa była poważna, bowiem dotyczyła m.in. korupcji przy egzaminach na myśliwego. Zielonogórski Okręg Polskiego Związku Łowieckiego sprawdził, czy ma to potwierdzenie w faktach.

Przypomnijmy, jak dokładnie brzmiały zarzuty przedstawione przez anonimowych twórców pisma. Wedle ich informacji jeden z myśliwych należący do koła łowieckiego Tracz Zabór oraz Niepudłuj Przytok (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) miał podczas polowania dopuścić się rzekomego przestępstwa w prawie łowieckim i odstrzelić większą liczbę dzików niż planowano. Mężczyzna miał z tego tytułu nie uiścić należnej opłaty.

Co więcej, oskarżony miał rzekomo proponować stażystom (ich nazwiska znajdują się w liście) zaliczenie testów ustnych oraz pisemnych za sumę 600 zł od każdego. Miało to dotyczyć osób, które chciały podejść do egzaminu zarówno w kole Tracz Zabór oraz Niepudłuj Przytok. Autorzy listu podkreślają, że ów myśliwy miał w swoich korupcyjnych propozycjach powoływać się na znajomości wśród wysoko postawionych członków Zielonogórskiego Okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. W przypadku braku żądanej wpłaty, używając swoich wpływów, groził, że doprowadzi do oblania przez nich egzaminów.

Z pytaniami o sprawę zwróciliśmy się wtedy do Zielonogórskiego Okręgu PZŁ. Wyjaśniono nam, że w kwestii nielegalnego odstrzału dużej liczby dzików, rzecznik dyscyplinarny zbadał sprawę i nie dopatrzył się uchybień myśliwego.

- Ktoś po prostu dopisał myśliwemu dodatkową zwierzynę w księdze polowań. Jej ilość była tak duża, że było to niemożliwe - tłumaczył nam Piotr Brzozowski, rzecznik i członek zarządu okręgowego PZŁ.

I zaznaczał, że związek nie posiada żadnych doniesień dotyczących rzekomego wyłudzania pieniędzy w zamian za zdanie egzaminów przez stażystów.

Sam oskarżony myśliwy stanowczo zaprzeczał, że brał udział w nielegalnym procederze. Od początku twierdził, że są to jedynie pomówienia. Władze związku potraktowały jednak całą sytuację z pełną powagą. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, na koniec maja w zielonogórskim okręgu zorganizowano spotkanie z pięcioma stażystami, do których rzekomo kierowano korupcyjne propozycje. Co wynika z jego protokołu?

PRZECZYTAJ TAKŻE: Korupcja w Zielonogórskim Okręgu Polskiego Związku Łowieckiego? Tak twierdzą autorzy anonimowego listu!

„Czy potwierdza pan informacje zawarte w anonimie? Czy padły propozycje pomocy na egzaminie? Czy kolega był świadkiem jakichkolwiek rozmów na ten temat?” - to przykładowe pytania, jakie usłyszeli uczestnicy spotkania. Ich odpowiedzi w żaden sposób nie potwierdziły oskarżeń.

- Nic z tego, o czym mówi anonimowe pismo, nie znalazło potwierdzenia w faktach. To są pomówienia, których ofiarą padł nasz myśliwy oraz inni wymienieni w liście członkowie związku - podkreśla rzecznik Brzozowski.

Nikt w zielonogórskim okręgu PZŁ nie ukrywa jednak, że pewien niesmak pozostał. Z tego powodu związek będzie starał się ustalić, kto jest autorem anonimowego listu. - Sporządziliśmy protokół ze spotkania i przekazaliśmy z pełną dokumentacją do naszej centrali. Przygotowujemy także pismo do prokuratury, aby śledczy zajęli się kwestią pomówień i szkalowania naszego środowiska - twierdzi Jacek Banaszek, łowczy okręgowy.

To jednak nie wszystko. Wygląda na to, że myśliwi są zdania, że poszukiwana osoba może być jednym z nich. - Świadczy o tym dobre rozeznanie w naszych procedurach czy też dostęp do księgi polowań - tłumaczy Piotr Brzozowski.

Do fałszowania wpisów w księdze miało dojść w kole Niepudłuj Przytok. Dlatego na ostatnim walnym zebraniu zgromadzonym członkom przedstawiono sytuację i poproszono o złożenie próbek pisma. Biegły grafolog porówna teraz całość z wpisami w księdze. Badanie zostanie wykonane na koszt koła.

PRZECZYTAJ TAKŻE: ZIELONA GÓRA. Sprawa zmarłej księgowej ZZUM. Co ostatecznie ustaliła prokuratura?

- Zależy nam na wyjaśnieniu całej sprawy do końca. Ten proces zajmie jeszcze trochę czasu, bowiem na zebraniu nie mogli zjawić się wszyscy. Ale nasi członkowie przyjęli całą sytuację ze spokojem - twierdzi Grzegorz Góreńczyk, prezes koła w Przytoku. - To bardzo smutne, że ktoś psuje dobre imię całego środowiska myśliwych prowadząc swoją prywatną wojnę. Dla takich osób nie ma miejsca w strukturach PZŁ. Osoby fałszywie posądzające innych o korupcję nie powinny należeć do związków, czy to myśliwych, czy to wędkarskich. Na co dzień staramy się być aktywnymi członkami naszych lokalnych społeczności, organizujemy interesujące spotkania czy też imprezy dla dzieci - mówi prezes Góreńczyk.

Myśliwy oskarżony przez anonimowych twórców listu twierdzi, że nie jest to dla niego łatwa ani przyjemna sytuacja. Podkreśla jednak, że stara się o tym nie myśleć. Jego zdaniem dobrze, że władze związku zajęły się sprawą, a o wszystkim ma zostać powiadomiona prokuratura.

Maciej Dobrowolski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.