Antydepresanty łykamy jak aspirynę
Rośnie liczba wydawanych na receptę środków przeciwdepresyjnych. Coraz chętniej też sięgamy po uspokajające suplementy. Dlaczego?
Bo żyjemy w czasach i w warunkach, którym towarzyszy ogromne napięcie. Nie mamy też za bardzo gdzie i kogo prosić o pomoc.
Wyścig szczurów i niestabilna sytuacja
- W tej chwili cały świat jest w stanie wewnętrznego niepokoju, jeśli do tego doliczyć ciągłą walkę o pozycję w firmie, pracę ponad siły i fakt, że w ostatnich latach mocno się rozluźniły więzy społeczne mamy odpowiedź, dlaczego coraz więcej osób cierpi na zaburzenia psychiczne - tłumaczy prof. dr hab. Aleksander Araszkiewicz, wojewódzki konsultant w dziedzinie psychiatrii. - Proszę zauważyć, jak w ostatnich latach wzrosła liczba osób, które targnęły się na swoje życie. Według danych Komendy Głównej Policji w 2014 roku było to 6,2 tys. osób, czyli o 20 procent więcej niż w 2011 roku. Zróbmy jeszcze jedno porównanie - 6,2 tys. osób umiera śmiercią samobójczą, w tym samym czasie w wypadkach drogowych ginie 3,5 tys. osób. To pokazuje skalę problemu - ile osób boryka się z zaburzeniami psychicznymi.
Antydepresanty nie tylko na depresję
Stąd tak duży wzrost sprzedaży środków, które mają uśmierzyć psychiczne cierpienie. Z danych IMS Health, do których dotarła „Rzeczpospolita” wynika, że w ubiegłym roku - tylko tych wydanych na receptę - Polacy kupili 19 milionów opakowań leków przeciwdepresyjnych. To o ponad milion więcej w porównaniu z 2014 rokiem i o ponad 2,5 miliona więcej, jeśli spojrzeć na dane z 2013 roku. Tak poważny wzrost sprzedaży tego rodzaju leków zaczął się około 2012-2013 roku. Z tych samych danych można odczytać, że w 2015 roku wydaliśmy w Polsce na antydepresanty ponad 300 milionów złotych. To o ponad 22 miliony złotych więcej niż w 2014 roku. Wcześniej skoki również były, ale nie na takim poziomie. Prof. Araszkiewicz upatruje powodów tego wzrostu nie tylko w większej liczbie osób zmagających się z zaburzeniami.
- Wzrasta też świadomość wśród lekarzy, którzy w zaburzeniach adaptacyjnych, czyli takich, które wynikają z konieczności przystosowania się do nowej sytuacji, np. po utracie pracy, rozwodzie, śmierci kogoś bliskiego oraz w zaburzeniach lękowych zamiast leków uspokajających przepisują właśnie antydepresanty. Robią to, ponieważ leki przeciwdepresyjne nie uzależniają i dają lepsze efekty leczenia - tłumaczy.
Antydepresanty wydane na receptę z przepisu lekarza to jedno. Chętnie jednak sięgamy po dostępne w aptekach bez recepty suplementy i preparaty ziołowe. Jesteśmy wręcz zasypywani reklamami środków wyciszających, poprawiających nastrój, pomagających opanować stres i spokojnie zasnąć.
Suplement pomoże czy może zaszkodzi?
- To nie są leki i to należy podkreślić - mówi prof. Araszkiewicz. - Czy rzeczywiście pomagają, czy uspokajają jak herbatka ziołowa? Trudno powiedzieć. Na pewno natomiast ich przyjmowanie w niektórych przypadkach jest ryzykowne, ponieważ zamiast pójść do lekarza i być może szybko zdiagnozować realne zaburzenia, leczymy się sami. W przypadku pacjentów, którzy rzeczywiście mają stany depresyjne potem, gdy wreszcie trafią do gabinetu, może być już za późno.
Prof. Araszkiewicz wskazuje, że niestety w Polsce wciąż nie ma właściwego systemu profilaktyki ani interwencji kryzysowej. - Dlatego nie ma alternatywy dla leków przeciwdepresyjnych - mówi.
Jak podaje „Rzeczpospolita” w latach 2015-2019 w Polsce miał być prowadzony Program Zapobiegania Depresji. Nadal jednak nie znalazł się podmiot, który taki program mógłby zrealizować. Trudno bardzo dokładnie oszacować, ile osób boryka się z depresją. Mówi się o 350 mln osób na całym świecie, w tym o 1,5 mln Polaków. Zgodnie z szacunkami Światowej Organizacji Zdrowia w 2030 roku depresja ma być najczęściej występującą chorobą na świecie.
Depresja a stan gospodarki
Z danych zawartych w informacji prasowej „Ile kosztuje smutek pracowników, czyli depresja w polskich firmach” Manhattan Poland Sp z o.o. wynika, że depresja ma ogromny wpływ na gospodarkę. Opublikowany przed dwoma laty raport Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie mówi, że w Polsce z powodu zachorowań na depresję budżet państwa wydaje każdego roku nawet 3,5 mld zł.
Do kosztów leczenia należy doliczyć jeszcze straty pracodawców - w 2013 r. z powodu stanów depresyjnych zarejestrowano prawie 3,8 mln dni absencji chorobowych.