Apel smoleński. Na Wujku go nie chcą
Czy asysta wojskowa będzie towarzyszyć 35. rocznicy pacyfikacji Wujka? Nie, jeśli górnicy nie zgodzą się na apel smoleński. Ale związkowcy nie wykluczają, że wspomną ofiary z 10 kwietnia.
Co roku 16 grudnia, pod kopalnią Wujek, odbywają się uroczystości poświęcone ofiarom pacyfikacji z pierwszych dni stanu wojennego. Od czasów wolnej Polski zawsze towarzyszy im asysta wojskowa. Dziś dawni bohaterowie obawiają się, że do scenariusza ich uroczystości zostanie dodany tzw. apel smoleński. To wymóg stworzony przez ministra obrony narodowej, Antoniego Macierewicza.
Chodzi o apel poświęcony ofiarom katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku, gdy Tu-154 spadł pod Smoleńskiem. Zginęło 96 osób z ówczesnym prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Żeby sprawa była jasna - nikt nie lekceważy tego wyjątkowo dramatycznego wydarzenia - ale przeciwnicy czytania apelu są zdania, że nie można mieszać ze sobą dwóch rzeczywistości, porządków rzeczy, dwóch kompletnie do siebie nieprzystawalnych historii.
- Apel smoleński był nawet odczytywany podczas 333. rocznicy odsieczy wiedeńskiej, ale w tej sprawie, z wiadomych względów, nikt nie mógł protestować - mówi dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem, uparte forsowanie apelu smoleńskiego naraża inicjatorów na śmieszność, a rykoszetem, niesprawiedliwie dotyka też rodziny ofiar ze Smoleńska.
- Nie rozumiem, jak można porównywać zabójstwo ludzi, jakim była akcja podczas pacyfikacji Wujka, z ofiarami wypadku samolotowego, przy całym moim współczuciu dla wszystkich, którzy zginęli w tym wypadku i ich rodzin, które do końca życia będą opłakiwać stratę - ocenia Jerzy Wartak, górnik z KWK Wujek, skazany na 3,5 roku więzienia za udział w wydarzeniach z 1981 roku.
Dla niego i wszystkich, którzy je pamiętają (byli ofiarami, świadkami wydarzeń 16 grudnia), 16 grudnia to dzień święty. Jedyny tak naprawdę, w którym Polska przypomina sobie o ofierze „dziewięciu”, choćby tylko w dwuminutowych relacjach w telewizyjnych informacjach. Już poprzednio w uroczystościach pod kopalnianym krzyżem nie wzięła udziału Agnieszka Gzik- Pawlak, córka jednego z zamordowanych, dzielna dziewczyna, mama, nauczycielka. Gdy została bezrobotna, nikt nie podał jej ręki, nie pomógł. Ona natomiast potrafiła porozmawiać z Moniką Jaruzelską, córką nieżyjącego generała, który wprowadził stan wojenny i na którym spoczęła odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje. Czy kolejne podziały wśród rodzin Wujka i uczestników pacyfikacji są potrzebne?
- Rozumiem bohaterów z kopalni Wujek, którzy już teraz chcą uniknąć różnych konfliktów czy sporów związanych z odczytaniem apelu poległych, i zawczasu ujawniają swoje zdanie. Niestety, to minister Antoni Macierewicz włączył wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku do sporu, bo PiS chce uprawiać politykę „na grobach” za wszelką cenę, by wzmacniać swój elektorat - ocenia poseł PO, Borys Budka. - Nie godzę się na to, nie rozumiem tego. Dziewięciu z Wujka oddało życie za to, by kolejne pokolenia mogły żyć w demokracji. Jakże nie w porządku jest też naruszanie wiecznego spoczynku ofiar katastrofy smoleńskiej. Nikt nie patrzy na rodziny, ich uczucia.
Apel poległych - zgodnie z definicją - to odczytanie nazwisk żołnierzy, którzy polegli za ojczyznę. Choć górnicy z Wujka nie byli żołnierzami, ich ofiara za ojczyznę jest niekwestionowana. - Podczas naszych apeli wspominamy także tych, którzy zginęli w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu oraz innych uczestników protestów robotniczych - wyjaśnia Krzysztof Pluszczyk, przewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Górników KWK Wujek poległych 16 grudnia 1981 roku. - Moim zdaniem apel powinien pozostać taki, jak zawsze. To przecież nie wyklucza, że wspomnimy 10 kwietnia 2010 roku. Dlaczego nie.
Pozostaje jednak pytanie: po co? Czy naprawdę to stosowne, by zmuszać organizatorów do takich kroków? Władze Poznania uznały, że chcą czerwcową rocznicę poświęcić tylko tym bohaterom, którzy poświęcili w tym mieście swoje życie, oddając je przecież w imieniu wszystkich Polaków. Asysty wojskowej nie było. - Myślę, że to bardzo upokarzające dla górników z Wujka, że muszą się upominać o swoje wyjątkowe miejsce podczas uroczystości. Robią to teraz, by nie doszło do tak żenujących scen, jak z powstańcami warszawskimi, gdy minister obrony narodowej targował się z nimi o ostateczną treść apelu. To musi boleć - dodaje dr Słupik
Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, Dominik Kolorz, stara się na sprawę patrzeć racjonalnie.
- Z tego, co wiem, tzw. apel smoleński ogranicza się jedynie do wymienienia nazwisk dwóch byłych prezydentów: śp. Lecha Kaczyńskiego i ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego, oraz grupowej wymiany pozostałych 94 ofiar katastrofy smoleńskiej - wyjaśnia. - Może więc nie jest to taki dramat? Myślę też, że mamy ważniejsze problemy, a wzniecanie emocji wokół tej sprawy nie jest nikomu potrzebne - ocenia. Natomiast poseł PiS, Piotr Pyzik, odsyła do samego ministra Macierewicza. Niech on decyduje. - Pacyfikacja KWK Wujek jest bliska mojemu sercu, bo to jedno z wydarzeń, które ukształtowało mnie politycznie, społecznie. Chciałbym uniknąć wszelkich sporów, emocji wokół spraw, które powinny być nam wszystkim bliskie. Jedyne, za co warto umierać, to miłość i pokój. Trzeba rozmawiać, unikać konfliktów, które są też podgrzewane przez media - mówi.
Dobrze jednak mówić, ale warto przyjrzeć się faktom i wrócić do rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Nikt nigdy nie ujmował zasług prezydentowi Kaczyńskiemu w stworzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego. Czy jednak jego nazwisko musiało paść podczas uroczystości? - To, niestety, przypomina lata 50., gdy nie było miasta ani wioski, w których nie byłoby skwerów, ulic, pomników Józefa Stalina. Wielką krzywdę robi się pamięci Lecha Kaczyńskiego, tak bardzo na siłę eksponując jego osobę. On sam z pewnością by tego nie chciał. Podobnie było z naszym papieżem Janem Pawłem II, który wręcz prosił, by mu pomników nie stawiać - wyjaśnia Wartak. Do wspólnego zastanowienia się nad sprawą zachęca poseł Grzegorz Długi z klubu parlamentarnego Kukiz’15.
- Pacyfikacja kopalni Wujek to moje osobiste przeżycie, bo 16 grudnia zostałem zatrzymany. Osobiście unikałbym wszelkimi sposobami wzniecania niepotrzebnych emocji, dotyczących tego szczególnego dla historii Polski dnia. Zresztą mamy jeszcze trochę czasu, by tak ułożyć scenariusz uroczystości, by wszystkim, którym się to należy, oddać właściwy szacunek - mówi poseł Długi.
16 grudnia 1981 roku doszło do pacyfikacji KWK Wujek
Górnicy zaprotestowali przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i zatrzymaniu przewodniczącego zakładowej „S”, Jana Ludwiczaka. Dziewięciu górników zginęło od kul ZOMO, zaś 24 zostało rannych.
To była ostatnia szychta dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzeja Pełki, Jana Stawisińskiego i Joachima Gnidy.