Śledczy z Powiśla uznali, że śmierć 30-latka była skutkiem wypadku. Rodzina w to nie wierzy. Trzy lata po tragedii w grę włącza się policyjna grupa, zajmująca się tajemniczymi zbrodniami.
Bliscy Marka Kapela mają nadzieję, że w końcu zagadka śmierci 30-latka doczeka się rozwikłania. Od kilku tygodni sprawę badają funkcjonariusze z Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie - wybitni specjaliści od wyjaśniania zagmatwanych zagadek kryminalnych. To dzięki nim do aresztu trafiły osoby zamieszane w zabójstwo Iwony Cygan z pobliskiego Szczucina. Czy śmierć mieszkańca Lubasza może coś łączyć z tamtą makabryczną zbrodnią?
- Okoliczności śmierci Marka Kapela są wręcz niewiarygodne. Dlatego też przyjrzymy się temu bardzo dokładnie - przyznaje jeden z funkcjonariuszy Archiwum X.
Tajemnicze zdarzenie rozegrało się w nocy z 23 na 24 sierpnia 2014 r. W sobotni wieczór Marek Kapel postanowił wybrać się do baru w pobliskim Szczucinie. Wiadomo, że przebywał tam do godz. 23. Według zeznań kelnerki miał wypić dwa lub trzy piwa i wyjść. O godz. 23.10 na ul. Piłsudskiego zarejestrowała go kamera monitoringu. Szedł w kierunku domu. Od celu dzieliło go jakieś dwa kilometry, jednak nigdy tam nie dotarł.
Rankiem ciało 30-latka zauważył przypadkowy przechodzień. Zwłoki tkwiły między dwoma ciężkimi, betonowymi elementami ogrodzenia hurtowni budowlanej. Nikt nie potrafił logicznie wytłumaczyć, jakim cudem się tam znalazł. - Od razu wiedzieliśmy, że sam nie mógł się dostać między przęsła ważące co najmniej 50 kilogramów. Sam nie dałby rady ich unieść- mówi nam osoba, która jako jedna z pierwszych widziała miejsce zdarzenia. Chce pozostać anonimowa.
W przypadkową śmierć nie wierzyła też rodzina zmarłego.
- Mieliśmy nadzieję, że śledztwo wyjaśni kto stoi za tą zbrodnią - przyznaje Zofia Kapel, matka Marka.
Stało się jednak inaczej. 28 maja 2015 r. prokuratura umorzyła śledztwo. - Nie znaleźliśmy dowodów, które mogłyby sugerować, że to było zabójstwo - tłumaczył decyzję prok. Witold Swadźba, rzecznik prasowy Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej. Śledczy przyjęli, że Marek Kapel - będąc pod wpływem alkoholu - sam wpadł na ogrodzenie i wypchnął jego środkowe przęsło, a wówczas dwa kolejne zsunęły się na jego szyję i go udusiły. Po zażaleniu rodziny postępowanie zostało wznowione. Śledczy po krótkim czasie po raz drugi je umorzyli.
Kilka tygodni temu sprawą zainteresowali się policjanci z Archiwum X. - Przeprowadzaliśmy akurat w Szczucinie eksperyment procesowy w sprawie zabójstwa Iwony Cygan. Wtedy okoliczni mieszkańcy opowiedzieli nam o Marku Kapelu. Od razu stwierdziliśmy, że jego śmierci nie można zakwalifikować do kategorii nieszczęśliwych wypadków czy samobójstw - przyznaje pracownik tej komórki KWP.
Policjanci biorą pod uwagę kilka okoliczności zbrodni. Jeden z wątków mówi o tym, że mężczyzna dwa miesiące przed śmiercią został potrącony przez samochód i miał złamane żebra. Rodzinie nie chciał o tym opowiadać. Archiwum X nie wyklucza także powiązań ze sprawą zabójstwa Iwony Cygan. - Miejsce znalezienia zwłok Marka znajduje się 15-20 metrów od miejsca, gdzie zaczęło się zabójstwo Iwony. Wszystko będziemy teraz analizować - mówi oficer.
W samym Szczucinie i okolicy od dawna mówi się, że Marek został zamordowany. - I to jest najbardziej przerażające, że wszyscy widzą, że coś jest nie tak, oprócz miejscowych organów ścigania - zaznacza funkcjonariusz Archiwum X.
Zofia Kapel, która do dziś nie otrząsnęła się po śmierci syna wierzy, że pozna w końcu całą prawdę.a ą
Splamiony mundur
Wiele lat na wyjaśnienie musiała czekać też sprawa zabójstwa Iwony Cygan. Okazuje się, że wpływ na to mogli mieć policjanci ze Szczucina, podejrzani o utrudnianie śledztwa i krycie sprawców.
Na przełomie roku za kratki trafili trzej byli funkcjonariusze policji z komisariatu w Szczucinie. Leszek W., Grzegorz J. i Jerzy S. usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz utrudnianie śledztwa. Pierwszy z nich dobrowolnie poddał się karze. Usłyszał wyrok 11 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Pozostali przebywają w areszcie. W połowie marca dołączyli do nich Bogdan P., Paweł W. i Andrzej K. Pierwsi dwaj są emerytowanymi policjantami KPP w Dąbrowie Tarnowskiej. Andrzej K. był jeszcze czynnym funkcjonariuszem.