Arianie, wampiry i wojna. Tajemnice kopca w Przesławicach
Przy niewielkim wzniesieniu w Przesławicach koło Krakowa od dawna wyorywano ludzkie kości. Mieszkańcy mówili, że to dawny cmentarz ariański. Archeolodzy wreszcie mają szansę to sprawdzić.
Kopiec nie jest duży, to w zasadzie niewielki wzgórek na polu koło drogi, łatwo go przegapić. W krajobrazie wyróżnia go jednak kapliczka ustawiona na szczycie. To tak zwana Boża Męka - kamienna kolumna zwieńczona latarnią, zdobiona rzeźbionymi przedstawieniami scen pasyjnych. Od licznych małopolskich Bożych Mąk ta odróżnia się bogatym zdobieniem i wysokim poziomem artystycznym. Skąd tutaj, na wsi, wśród pól, dzieło takiej jakości? To pierwsze pytanie, na jakie odpowiedź chciał znaleźć archeolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Marcin Czarnowicz. Pierwsze, bo pytań związanych z kopcem w Przesławicach koło Proszowic było znacznie więcej.
Oto bowiem od lat okoliczni mieszkańcy zgłaszali Urzędowi Ochrony Zabytków, że podczas prac rolnych na przylegającym do kopca polu wyorywują z ziemi ludzkie kości… Takie szczątki pojawiały się też na naruszonych erozją stokach kopca. Czyżby więc miejsce to było dawnym cmentarzem? Przemawiałaby za tym lokalna tradycja, określająca to miejsce jako cmentarz ariański. A sam kopiec czy nie jest aby prehistorycznym kurhanem, kryjącym w sobie grób jakiejś ważnej postaci?
Pierścień, łańcuch, granatnik
Szansą na wyjaśnienie tych kwestii stała się renowacja kapliczki przeprowadzana przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Krakowie. Boża Męka została zdemontowana i przewieziona do warsztatu kamieniarskiego, a to pozwoliło na przeprowadzenie badań archeologicznych. Dr Marcin Czarnowicz, dr Barbara Witkowska i ich zespół mogli zbadać kopiec i sąsiednie pole, na którym wyorywano ludzkie kości. Badania odbyły się w 2020 i 2021 r.
Pierwszy wykop umieszczono na szczycie wzniesienia. Już po zdjęciu wierzchniej warstwy ziemi oczom archeologów ukazały się przemieszane szczątki ludzkie, a niżej było ich jeszcze więcej. Znaleziono m.in. trzy czaszki i fragmenty kości piszczelowej oraz promieniowej. Ich układ był przypadkowy i nie towarzyszyły im żadne przedmioty znajdywane zwykle przy pochówkach. O czym to świadczyło? - Kości zostały wcześniej wydobyte z grobów u podnóża kopca. Następnie wtórnie zakopano je w kopcu. A zatem ktoś wcześniej prowadził celowo eksplorację tego miejsca - kopca i sąsiedniego cmentarza - wyjaśnia dr Czarnowicz.
Kto i kiedy? Odpowiedź znajdujemy w jednym z numerów warszawskiego tygodnika z II poł. XIX w. „Czytelnia Niedzielna”. Oto 27 kwietnia 1862 r. gazeta wspominała o kopcu w Przesławicach i stojącej na nim Bożej Męce. Informowała, że został on kilka lat wcześniej rozkopany, a podczas prac znaleziono ludzkie szczątki oraz złoty pierścień i łańcuch, które zabrał dla siebie miejscowy dziedzic.
Być może była to inicjatywa któregoś z okolicznych ziemian, który w poszukiwaniu skarbów kazał przekopać obiekt. Prócz przemieszanych kości zespół dr Czarnowicza znalazł w kopcu ciekawy przedmiot z zupełnie innych czasów. Był to fragment pocisku do niemieckiego granatnika przeciwpancernego Panzerschreck, a konkretnie jego silnik. Skąd się tam wziął? Otóż w styczniu 1945 roku Przesławice stały się miejscem walk między nacierającą Armią Czerwoną i broniącym się Wehrmachtem.
W okolicy Koniuszy znajdował się silny punkt oporu, a w odległości kilkuset metrów od kopca natrafiano potem na liczne łuski nabojów do armaty czołgowej. - Wydaje się, że sekwencja wydarzeń była następująca: na Koniuszę nacierał radziecki czołg, który został trafiony pociskiem z Panzerschrecka. Eksplozja oderwała silnik pocisku, który odleciał i wbił się w kopiec u podnóża kapliczki. Tam przetrwał do naszych czasów - mówi archeolog.
Z monetą w ustach
Dalsza eksploracja dała kolejne ciekawe znalezisko. Przy stoku kopca natrafiono bowiem na ślad po drewnianym słupie, bez wątpienia elemencie konstrukcyjnym budowli. To nasunęło badaczom pytanie, czy przesławicki kopiec nie był aby pierwotnie prehistorycznym kurhanem? Miejscem pochówku znaczącej osobistości: wodza, wojownika, księcia?
Bliższa analiza pokazała, że nie. Po pierwsze, badacze nie trafili na komorę grobową, nie znaleźli też w nim żadnych pochówków ułożonych w porządku anatomicznym. Po drugie, nie przemawiają za tym niewielkie wymiary kopca. Prehistoryczne kurhany z terenu Małopolski mają zwykle średnicę około 15 m, niekiedy nawet większą. Kopiec w Przesławicach ma zaledwie około 6 m.
Można przypuszczać, że był to jednak kopiec grzebalny. - We wczesnym średniowieczu funkcjonował na ziemiach polskich taki oto obyczaj pochówkowy: ciało zmarłego palono, a prochy umieszczano w glinianym naczyniu ustawianym na szczycie ziemnego kopca otoczonego drewnianą palisadą - wyjaśnia dr Czarnowicz.
Dalsze badania archeolodzy prowadzili na przylegającym do kopca polu. Tam również natrafiono na ludzkie kości. Na głębokości około 20 cm spoczywały dwa szkielety w pozycjach anatomicznych. Jeden należał do dziecka w wieku ok. 5 lat, drugi do dorosłej kobiety lat dwudziestu kilku. Na razie nie wiadomo, czy byli oni ze sobą spokrewnieni. Odpowiedź dadzą badania genetyczne przeprowadzone przez dr hab. Anitę Szczepanek z Collegium Medicum UJ. Obydwa ciała ułożono w jednej linii, głowami do siebie, na kierunku wschód-zachód.
Najciekawsze było jednak to, że obydwoje zmarłych pochowano na brzuchu, twarzą do ziemi, a do ust włożono im monety. Był to zatem pochówek określany przez badaczy mianem antywampirycznego. Stosowano go wobec osób, co do których obawiano się, że mogą po śmierci wrócić i szkodzić żywym. Analiza monet wykazała, że są to tzw. boratynki (czyli miedziane szelągi króla Jana Kazimierza) z roku 1665. A więc kobietę i dziecko pochowano po tej dacie.
Zaraza czy zabójstwo?
- Innym wytłumaczeniem takiego ułożenia ich ciał może być sytuacja epidemii. W przypadku pospiesznego, masowego grzebania ofiar zarazy zmarłych często układano na brzuchu. Wydaje się, że z czymś takim mamy właśnie do czynienia w Przesławicach, tym bardziej że szkielety znaleźliśmy płytko pod ziemią, co wskazuje na pośpiech. A wiek XVII to czas, kiedy Małopolskę dotykały częste epidemie. Przesławice tak bardzo zostały nimi spustoszone, że w pewnym momencie zwolniono je nawet z podatków od łanów kmiecich - mówi archeolog. Nie można też wykluczyć podejrzenia, że kobieta i dziecko zostali zamordowani, a ich ciała pospiesznie ukryto. Wiek XVII to też czas wojen i niepokojów. Przeciw temu przemawia jednak umieszczenie monet w ustach ofiar, bo wyklucza rabunkowy charakter zabójstwa.
A co z funkcjonującym przekonaniem o cmentarzu ariańskim? Dr Czarnowicz przypomina ustalenie nieżyjącego już wybitnego historyka, badacza reformacji w Polsce, prof. Janusza Tazbira, który wskazywał na częstą praktykę określania wszystkich nieznanych pochówków, znajdujących się poza oficjalnymi cmentarzami, mianem grobów lub cmentarzy ariańskich. Tak mogło być i w odniesieniu do cmentarza w Przesławicach. - Że nie jest to miejsce pochowania braci polskich świadczy wspomniany przez „Czytelnię Niedzielną” fakt odnalezienia w rozkopanych grobach złotych przedmiotów. Tymczasem arianie kultywowali skromność i nie chowano ich z kosztownościami - tłumaczy badacz. Według niego najbardziej prawdopodobne jest, że mamy tam do czynienia z jednym z wielu XVII-wiecznych cmentarzy epidemicznych.
Z warsztatu Gucciego
Kolejne tajemnice przesławickiego kopca wiążą się ze wspomnianą kapliczką typu Boża Męka. Na kamiennej kolumnie umieszczono prostopadłościenną tzw. latarnię, a na jej bokach wyrzeźbiono sceny pasyjne: modlitwę w Ogrójcu, biczowanie, ukrzyżowanie. Kapliczkę ozdobiono głowicą koryncką i bogato rzeźbionym hełmem w kształcie kopuły. Kiedyś były na niej jeszcze figury apostołów, ale jak przekazali okoliczni mieszkańcy, przed laty zostały zabrane przez proboszcza parafii w nieodległym Biórkowie.
Takie Boże Męki występują dość często na terenie dzisiejszej Małopolski; można naliczyć ich co najmniej kilkanaście. Cztery z nich (w Przesławicach, Starym Korczynie, Winiarach Dolnych i Piasku Małym) wyróżniają się kunsztownymi zdobieniami rzeźbiarskimi, a ich analiza wykazuje, że powstały w jednym warsztacie. Jakim? Dr Czarnowicz wymienia działający w pobliskim Pińczowie zakład uczniów Santi Gucciego.
Gucci, znany włoski architekt i rzeźbiarz, od końca lat 50. XVI w. przebywał w Polsce. Pracował dla Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Anny Jagiellonki, a także rodów magnackich: Kryskich, Myszkowskich i Firlejów. Miał warsztat kamieniarski w Pińczowie, po jego śmierci prowadzony przez uczniów i współpracowników. Wychodziły z niego dzieła rzeźbiarskie, które oglądać można dziś w całej Polsce. To w nim zapewne wykonano przesławicką Bożą Mękę, którą około 1638 r. ustawiono na tamtejszym kopcu.
Badacze zamierzają kontynuować badania kopca i cmentarza. Szczątki zmarłych zostaną wydobyte z pola i umieszczone w bezpiecznym miejscu, by nie naruszały ich prace rolne. Przeprowadzone zostaną badania antropologiczne, które powinny dać odpowiedź na pytanie o przyczynę zgonu. Sam kopiec zostanie odnowiony, a na jego szczycie stanie odrestaurowana Boża Męka z pińczowskiego warsztatu Gucciego. Prace w Przesławicach finansowane były ze środków Małopolskiego Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Prowadził je Instytut Archeologii UJ oraz pracownia GAJA. Badacze pragną podziękować za pomoc i życzliwość właścicielom pola, na którym stoi Boża Męka, rodzinie państwa Łakomych z Przesławic oraz wolontariuszom biorącym udział w badaniach: studentom Instytutu Archeologii UJ oraz członkom Stowarzyszenia Bojowe Schrony Proszowice.