Arie pod chmurką mają wciąż zagorzałych fanów
Od maluchów po seniorów - tak wyglądała widownia w amfiteatrze w fosie miejskiej na VI Chojnickich Nocach Operetkowych.
Oprócz Chojnickiej Nocy Poetów to Noce Operetkowe urastają do rangi najbardziej popularnej imprezy w mieście. Już na godzinę wcześniej w amfiteatrze zajmowano sobie miejsce, moszczono kocyki i poduchy. Frekwencja była znakomita, lepsza niż na Nocy Poetów, a i aura była bardziej łaskawa, bo nie dokuczał przeraźliwy ziąb...
Pierwszy wieczór pt. „La luna rossa” zdominowali panowie, czterech tenorów - Dariusz Stachura, Adam Zdunikowski, Mikołaj Adamczak i Miłosz Gałaj zaśpiewali może nie najbardziej znane pieśni, ale na pewno wpadające w ucho i melodyjne. Słuchaczom się spodobało już od samego początku, kiedy zabrzmiała dobrze im znana aria „Wielka sława to żart”, którą nucono razem. Potem pod wodzą prowadzącej koncert Emilii Czekały widzowie chętnie trenowali owacyjne oklaski, a także z racji igrzysk olimpijskich w Rio ćwiczyli... doping. Na szczęście w postaci fali, a nie innych środków... Gorące przyjęcie widownia zgotowała bydgoskim filharmonikom pod wodzą Marka Czekały, który w Chojnicach jest postacią nie tylko rozpoznawalną, ale cieszącą się zasłużoną estymą.
Na scenie pojawiły się też piękne sopranistki, na dodatek z olśniewającymi głosami, a były to artystki z Teatru Muzycznego w Łodzi - Emilia Zielińska, Sylwia Strugińska, Aleksandra Pokrywczyńska i Aleksandra Wiwała. Panie w pewnym momencie miały dodatkowe zadanie, bo gdy powiało, musiały łapać fruwające fragmenty dekoracji, ale dały radę!
Był i happening, bo do amfiteatru zajrzała świeżo upieczona młoda para. I załapała się na wspólne zdjęcie z artystami!
Drugi wieczór przeniósł słuchaczy i widzów w czasy przedwojennych kawiarenek i kabaretów, a jego gwiazdami byli Emilia Czekała w roli Hanki Ordonówny i Tadeusz Seibert jako Eugeniusz Bodo. Usłyszeliśmy najpiękniejsze polskie piosenki, które zna chyba każdy, a w amfiteatrze śpiewali je prawie wszyscy...Przy okazji artyści gawędzili sobie na scenie, przypominając epizody z życia dwojga bohaterów „Cafe Bodo”. Jak wcześniej uprzedził Marek Czekała, fakty tej opowieści się zgadzają, ale samo spotkanie Ordonki i Bodo to czysta fikcja...Na scenie były pióra, szale boa, fokstrot i przedwojenny sznyt, a dodatkową atrakcją - przynajmniej dla niektórych - było zaproszenie do tańca, kwiatek od aktorów czy ucałowanie ręki pań...Dyrektor Chojnickiego Centrum Kultury Radosław Krajewicz nie tylko miał przez chwilę na kolanach divę przedwojennego kabaretu, ale też wysłuchał jej wyznań, że bidulka boi się sama spać...Oj, trudno było się oprzeć...
Oprawa muzyczna i tym razem należała do bydgoskich filharmoników pod wodzą Marka Czekały, a głównym bohaterom spektaklu towarzyszył zespół „Alla camera” z Grudziądza.
Wygląda na to, że chojniczanom i turystom jeszcze się Noce nie znudziły. Ale, jak to powiedział Marek Czekała, co roku artyści stają na głowie, żeby coś nowego do Chojnic przywieźć. Bo publiczność jest tu wymagająca, ale też otwarta i serdeczna wobec artystów.
Wszystko to razem jest dobrą prognozą dla tej imprezy, która na pewno utrzyma się w kalendarzu, a jeśli na dodatek zyska lepsze warunki w fosie miejskiej (o czym napiszemy wkrótce), tym lepiej.