Zielona Góra. - Fundacja Arka nie rozlicza się z dotacji i pożyczek. Dlatego jest niewiarygodna - mówi prezes funduszu Pafpio z Warszawy Dorota Pieńkowska.
„Przyjechaliśmy, by miejscowe władze przestrzec przed współpracą z fundacją Arka” - takie słowa usłyszeliśmy na wczorajszej konferencji prasowej od Doroty Pieńkowskiej, prezesa zarządu funduszu Pafpio z Warszawy i Waldemara Weihsa, prezesa zarządu fundacji Merkury z Wałbrzycha. Zarówno Pafpio jak też Markury miały złe doświadczenia z fundacjami Przyjazne Dłonie i Arka. Obie łączy osoba Jana Gaszewskiego, poinformowali nasi rozmówcy.
Waldemar Weihs podkreślił, że rozmawiał z panem Gasze-wskim, który w 2012 roku starał się o pożyczkę na zakup pieca. - Pieniądze pożyczyliśmy. Było to 37 tys. zł. W terminie dostaliśmy tylko pierwszą ratę. Później wpłacano po 300-500 zł. Dziś Arka jest nam winna około 15 tys. zł - wylicza prezes.
Dorota Pieńkowska powiedziała, że 2004 roku zgłosił się do niej Jan Gaszewski jako przedstawiciel fundacji Przyjazne Dłonie. - Ta organizacja rozpoczynała działalność, niewiele o niej wiedzieliśmy, a, że współpracowała ze znaną Barką w Poznaniu, to pożyczyliśmy 70 tys. zł. Dostaliśmy tylko pierwszą ratę, a 68,4 tys. zł musieliśmy wpisać w straty. Okazało się bowiem, że budynek, który był zabezpieczeniem kredytu, nie ma żadnej wartości - wyjaśnia prezes.
Dodaje też, że jeśli fundacja nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, to nie powinna dostawać publicznych pieniędzy. Prezes Weihs przekonuje jednak, że takich czarnych owiec jak Arka jest niewiele.
Prezes Arki Jan Gaszewski przyznaje, że fundacja Pafpio do dziś nie dostała pożyczonych pieniędzy. Winę zrzuca jednak na zarząd Przyjaznych Dłoni, który pokłócił się między sobą i nie doszło z poznańską Barką do realizacji unijnego projektu. Dlatego Barka nie przekazała obiecanych pieniędzy. Ale ja wtedy nie byłem członkiem zarządu - zapewnia. Nasz rozmówca przyznaje się też do kredytu zaciągniętego w Merkurym.
- Mamy kłopot ze spłatą, stąd przelewamy po 300 zł miesięcznie. Pozostało jeszcze około 12 tys. zł. Postaramy się tę sumę spłacić - deklaruje prezes Gaszewski.