Arkadiusz Mularczyk: Optymistycznie widzę swoją polityczną przyszłość
Odchodzi z Solidarnej Polski, czeka na przyjęcie do Prawa i Sprawiedliwości. Ma mocną protekcję. Pogodził się już z prezydentem Nowego Sącza i ściskał dłoń prezydenta Polski. Wraca do łask?
Będzie transfer polityczny roku?
W sensie?
Pańskiego powrotu do Prawa i Sprawiedliwości.
Okaże się. Na razie złożyłem podanie o ponowne przyjęcie. I czekam cierpliwie na decyzję komitetu i Jarosława Kaczyńskiego.
Słyszałem, że ma pan orędowników w osobach Joachima Brudzińskiego, Marka Suskiego i Wiesława Janczyka. Nieźli lobbyści.
Jeśli jest tak, jak pan mówi, to mogę patrzeć optymistycznie w swoją polityczną przyszłość.
To co, poróżnił się pan ze Zbigniewem Ziobrą?
Nic podobnego, przyjaźnimy się nadal. O swojej chęci powrotu w szeregi Prawa i Sprawiedliwości poinformowałem go rok temu. Więc nie ma tu jakiegoś zaskoczenia.
Pytam, bo mówi się, że pańskie odejście może mieć związek z aferą, w którą być może wplątał się minister sprawiedliwości. Chodzi o pieniądze unijne, które zamiast przeznaczyć na konferencję klimatyczną, poszły na konwencję „Solidarnej Polski”.
Czytałem ten tekst w tygodniku wyjątkowo nieprzychylnym prawicy. To, co tam powypisywano jest dmuchane. Żadnej afery nie było i nie ma. Powtarzam, chęć powrotu do PiS-u zgłaszałem już rok temu a tekst, o który pan pyta ukazał się kilka tygodni temu.
Żadnego projektu ustawy nie ma, ale jestem przeciwnikiem pornografii w sieci
Ogarnia pan, co dzieje się w sądeckim PiS-ie?
Jest mały kryzys związany z wyborem szefa okręgu.
Mały kryzys?! Publiczne pranie partyjnych brudów, weto wobec rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego dla Wiesława Janczyka. Chyba nie o taką popularność PiS-owi chodzi?
Faktycznie, cała sprawa nie służy budowaniu dobrego wizerunku ugrupowaniu w terenie, który jest postrzegany jako matecznik Prawa i Sprawiedliwości. Niepotrzebne jest pokazywanie podziałów wewnątrz partii, nawet jeśli one rzeczywiście są. Takie sprawy powinno się załatwiać wewnątrz organizacji, a nie męczyć nimi wyborców czy obserwatorów sceny politycznej. To darmowa pożywka dla politycznej konkurencji. Ale jestem przekonany, że gdy kurz bitewny opadnie, to szybko uda się dojść do porozumienia.
Myśli pan, że obie strony, czyli frakcja Wiesława Janczyka i senatora Stanisława Koguta, szczerze i w zgodzie połamią się opłatkiem?
A czemu nie? Przecież to tylko polityka, a nie walka na śmierć i życie. Ja nie mam problemu, by łamać się z kimkolwiek opłatkiem.
Lokalny konflikt obserwował pan jako kibic czy już jako czynny uczestnik?
Jako osoba, która kiedyś była w Prawie i Sprawiedliwości, chce do partii wrócić i dobrze w niej pracować dla Polski i regionu.
Jednak wiadomo, że politycznie jest panu znacznie bliżej do opcji wiceministra Janczyka niż do senatora Koguta.
Minister Janczyk miał rekomendację na szefa regionu od prezesa Jarosława Kaczyńskiego, więc gdybym mógł głosować, to specjalnych dylematów bym nie miał.
Ale z senatorem Kogutem „szorstko się przyjaźniliście” w czasach, gdy był pan w PiS.
Nie zgadzaliśmy się w niektórych ważnych kwestiach.
I doprowadził pan do zawieszenia go w prawach członka partii.
Bo były widocznie ku temu przesłanki. Ale nie mam jakiejś specjalnej satysfakcji z tego powodu i po ostatnich wydarzeniach nie mam też zamiaru podkreślać: „A nie mówiłem?”. Żeby zamknąć ten wątek, stwierdzę, że był czas senatora Koguta a teraz liderem peletonu w sądeckim PiS-ie jest minister Wiesław Janczyk.
Lubi pan polityczne przysłowie: „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”?
Niespecjalnie. Podobnie, jak i nie przepadam za innym: „Wróg, wróg śmiertelny, kolega partyjny”. Czemu pan pyta o przysłowia?
Czemu nie miałbym połamać się opłatkiem ze Stanisławem Kogutem?
Bo na fali konfliktu w sądeckim PiS po latach pogodził się pan z prezydentem Nowego Sącza Ryszardem Nowakiem.
Nie musiałem się godzić, bo wielkiego konfliktu nie było. Sprawa naszych ewentualnych animozji była medialnie rozdęta.
Panie pośle, litości...
Owszem, mieliśmy odmienne spojrzenie na pewne kwestie. Ale żebyśmy od razu mieli omijać się szerokim łukiem i robić sobie na złość? Przesada.
Dokuczaliście sobie. Pan nie był entuzjastą jego kandydowania na prezydenta Nowego Sącza.
Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Z Ryszardem Nowakiem wypiliśmy kawę w ratuszu i uznaliśmy, żer dobry czas dla Nowego Sącza trzeba wykorzystać. Będziemy dobrze współpracowali.
Ryszard Nowak to dobry gospodarz w Nowym Sączu?
Tak. Oceniam go na cztery z plusem. Zresztą, skoro wygrywa kolejne wybory, to znaczy, że jego pracę doceniają też inni mieszkańcy.. Jest półmetek kadencji, już wiele udało mu się zrobić. Ale ciągle pozostają do rozwiązania problemy komunikacyjne, związane choćby z lepszym skomunikowaniem Nowego Sącza z Krakowem. Generalnie zawsze jest więcej do zrobienia niż zostało zrobione.
Z innej beczki. Zaskoczyła pana decyzja sądu, który uznał byłego wiceprezydenta Nowego Sącza Stanisława Kaima kłamcą lustracyjnym?
Nigdy nie jest zbyt miłe, gdy czyta się o tych sprawach. Ale świadczy to o tym, że „lustracja” w dotychczasowej formie była fikcją. Dla Stanisława Kaima to, co prawda, jest już schyłek kariery politycznej, bo w samorządzie działa już nowe, młodsze pokolenie, ale myślę, że jeszcze niejedno zaskoczenie w kwestii kolaboracji z systemem totalitarnym nas czeka.
Po ćwierćwieczu możliwe jest jeszcze przeprowadzenie rzetelnej i uczciwej lustracji?
Mocno w to wierzę. Ba, powiem więcej, to jest bardzo potrzebne. W imię tego, by kat nie triumfował nad ofiarą i by kolejne pokolenia nie umierały w poczuciu tego, że warto było być świnią w PRL, bo i tak tego świństwa nikt nie napiętnował.
To dlaczego nie udało się zamknąć do tej pory tego przykrego etapu w najnowszej historii Polski?
A kto niby miał to zrobić? Układ, który powstał przy Okrągłym Stole, Adam Michnik, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller? Kiedy PiS rządził między 2005 a 2007 rokiem próbował się wziąć za bary z lustracją. Proszę sięgnąć do gazet z tamtych czasów i zobaczyć, jak histerycznie reagowały niektóre media na naszą pracę. W ostatniej nowelizacji ustawy IPN, której byłem autorem, przygotowałem otwarcie Zbioru Zastrzeżonego instytutu.
Co pan sądzi na temat wypowiedzi posłanki Urszuli Augustyn z PO, która stwierdziła w telewizji, że część funkcjonariuszy SB dobrze przysłużyła się Polsce po 1989 roku?
Porażające stwierdzenie. To raczej jakiś problem pani Augustyn. Aż się nie chce komentować tego typu „rewelacji”.
I na koniec. Podobno bierze się pan za walkę z pornografią w internecie. Miał powstać nawet specjalny projekt ustawy.
To jakaś lipa i humbug. Nad tą sprawą pracowaliśmy dwa lata temu i ktoś to teraz odkurzył i opisał w mediach. Żadnego projektu nie ma. Ale, żeby była jasność, jestem przeciwnikiem pornografii w internecie i zbyt łatwego do niej dostępu.