Artur Sporniak: Nie jesteśmy przyzwyczajeni do obcości [Rozmowa Dziennika Łódzkiego]
Z Arturem Sporniakiem, publicystą „Tygodnika Powszechnego”, rozmawia Anna Gronczewska
Arcybiskup Stanisław Gądecki powiedział, że bezpieczeństwo uchodźcy, który potrzebuje pomocy, jest ważniejsze niż bezpieczeństwo narodowe. Dlaczego słowa przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski wywołały takie poruszenie?
Te słowa też mnie zastanowiły. Miałem poczucie, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski dużo ryzykuje tą wypowiedzią. Ale te słowa odbieram jako perspektywę ewangeliczną. Arcybiskup Gądecki patrzy na ten problem z tej strony, a nie z perspektywy interesu państwa. Takiej partykularnej Polski. Wiadomo, że koszula jest zawsze bliższa ciału. Nauczanie Kościoła też mówi, że mam jako ojciec dbać o rodzinę. Ale jako chrześcijanin jestem też zobowiązany do czegoś więcej. I to, o czym mówił arcybiskup, jest tym czymś więcej.
Arcybiskup nawiązuje do nauczania papieża Franciszka, który zawsze podkreśla, że nie można odrzucać uchodźców.
Tak, bo to jest człowiek potrzebujący. Gdy na drodze do Jerycha spotyka się pobitego człowieka, to każdy myśli, że najważniejsza dla mnie jest rodzina. Opieka nad nim zaburzy obowiązki rodzinne. Tak rozumiem tę przypowieść Jezusa. To zaburza wiele ważnych rzeczy i na nie powoływali się ci, którzy ominęli pobitego.
Arcybiskup Gądecki podał, że 63 procent Polaków jest przeciwnych przyjmowaniu przez nasz kraj uchodźców. Czy nasza niechęć wynika z tego, że są innego wyznania?
Uważam, że ten strach przed obcym jest bardzo umiejętnie podsycany. To, moim zdaniem, główny powód tej niechęci. Kilka lat temu tego jeszcze nie było. Taka manipulacja strachem to „inżynieria społeczna”. Ona jest głównym powodem. Można się zastanawiać tylko, dlaczego tak łatwo manipuluje się Polakami.
I jaki jest tego powód?
My jesteśmy dosyć jednorodnym społeczeństwem, nieprzyzwyczajonym do obcości. Łatwo jest więc taki lęk wywołać. Nie wiemy, czym jest islam. Polski jest bardzo swojski, stanowi niezauważalny margines. Mówię tu o polskich Tatarach. Oni nawet nie są kojarzeni z islamem.
Dla wielu Polaków islam równa się terroryzm.
Tak albo różne nadużycia w krajach arabskich. Jak podejście do kobiety czy inne podobne stereotypy.
Słowa arcybiskupa Gądeckiego są w kontrze do tego, co mówi rząd, który chce udzielać pomocy uchodźcom, ale w miejscu ich zamieszkania, przeznaczonych dla nich obozach...
To wypowiedzi czysto polityczne. Mogę się założyć, że wielu polityków tak nie myśli, a tylko tak mówi. Taka jest bowiem polityka. A arcybiskup Gądecki nie jest politykiem, a księdzem. Dochodzi do tego ta ojcowska perspektywa. Jest postawiony po to, żeby głosić Ewangelię i on to robi.
Są też księża nieprzychylni przyjmowaniu uchodźców. Jak to wytłumaczyć?
Tak, są. Wynika to pewnie z tego, że są wzięci z ludu. Ulegają polityce strachu. Nie powinni, ale ulegają.
Czy nasz stosunek do uchodźców jest jedną z części obrazu polskiego chrześcijanina, który na co dzień nie żyje Ewangelią?
Na pewno ma to związek. Nasza wiara jest płytka, trochę na pokaz. Wiąże się z budowaniem płytkiej tożsamości społecznej. Będę głośno mówił, że jestem katolikiem, wykonywał łatwe gesty. Przyznawał do pewnych symboli, bronił ich słownie, publicznie i to wystarczy. Mieliśmy teraz Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Pokazuje ona, że jeśli wyzwoli się w nas pokłady empatii, to one zadziałają. Gdyby prowadzono inną politykę wobec uchodźców, to byśmy mieli do nich inne podejście.
Słowa arcybiskupa mogą zmienić podejście Polaków, polityków do uchodźców?
Ten gest Kościoła, trochę głos wołającego na puszczy, jest niezbędny. To taka latarnia. Te słowa pokazują, gdzie jest Ewangelia. To, co z nią robimy, to już inna sprawa. Ważne jest, żeby ktoś to mówił.