Artystycznie oprawia zdjęcia i wspomnienia [wywiad]
Z Martą Turską-Grochocką o rękodziele w bardzo nowoczesnym wydaniu i spotkaniach w muzycznym gronie, pod flagą „Embertune”.
Jak to się stało, że rękodzieło jest pani pasją?
Od zawsze uwielbiałam rysowanie i prace plastyczne. Za sprawą wychowawczyni, pani Jadwigi Jałowiec, zainteresowałam się malowaniem na szkle i maluję do dziś. Gdzieś po drodze złapałam bakcyla rękodzieła papierowego.
Zaczęło się od robienia kartek, a skończyło na scrapbookingu, czyli artystycznym oprawianiu zdjęć i wspomnień oraz, ogólnie mówiąc technikach mieszanych, z art journalem, artystycznym pamiętnikiem, na czele.
Czy pasja zmieniała się wraz z pani zaangażowaniem?
Początkowo zależało mi tylko na tym, żeby „sklecić” kartkę na daną okazję. Potem zainteresowałam się różnymi sposobami nakładania koloru, uzyskiwania faktur, spękań, różnych efektów, które urozmaicą pracę. Poszukiwałam ciekawych dodatków, drobiazgów, które ucieszą oko.
Jaka jest pani ulubiona technika?
Malowanie na szkle i ceramice, jak i rękodzieło związane z papierem. Najbardziej lubię tworzyć formy ściśle scrap-bookingowe - layouty i blejtramy - oprawa zdjęć - albumy pamiątkowe czy kartki dla znajomych. Ale najukochańszą formą pozostaje art journal, czyli artystyczny, wizualny pamiętnik.
Jak poznaje pani nowe techniki?
Metodą prób i błędów. Doświadczenie, które przyszło z czasem, pozwala mi eksperymentować i szukać nowych rozwiązań. Często publikuję filmy na youtube, prezentujące moje próby z daną techniką i potem widzę, że doskonale sprawdza się w pracy. To mnie bardzo motywuje do nowych eksperymentów i prób.
Podpatruje pani innych czy ma też własne pomysły?
Stosuję ogólnodostępne materiały, a stąd już tylko krok do pokusy naśladownictwa, żeby iść na skróty i zastosować coś tak, jak proponują inne projektantki. Staram się jednak tego unikać, nawet przy wykorzystaniu tych samych materiałów zawsze nadaję pracy indywidualne rysy.
Mam swój styl i tego się trzymam, nawet przy korzystaniu z tego samego źródła, co inne scraperki, staram się pozostać sobą.
Bierze pani udział w akcjach charytatywnych. Jakich?
Zależy, kto akurat jest w potrzebie. Ostatnio w akcji dla Asi Lisieckiej można było wylicytować moje prace. Nie rejestruję tego, komu pomogłam, kiedy widzę, że jest taka potrzeba, to pytam, czy mogłabym pomóc - oczywiście w miarę moich możliwości.
Jest pani także wokalistką w zespole. Gracie rocka?
Śpiewam i piszę piosenki, ale zespołowi „Embertune” daleko do rocka. Spotykamy się w stałym gronie z Arkiem Zalewskim, Darkiem Gulczem, Anią Sikorską i Mateuszem Komorowskim w sali prób centrum kultury. Z racji tego, że wszyscy pracujemy lub uczymy się, ciężko zgrać się na tyle, by przygotować się do koncertu, ale kiedyś na pewno to nastąpi. Ostatnio wystąpiliśmy w sierpniu ubiegłego roku.