Asseco Resovia jest dziś faworytem. Lotos Trefl też chce do Wrocławia! [WIDEO]
Asseco Resovia zagra dziś o godzinie 18 w hali na Podpromiu z Lotosem Treflem Gdańsk o awans do półfinału Pucharu Polski. - W pucharach mamy sposób na Resovię - mówi Bartosz Gawryszewski, środkowy Lotosu Trefla.
W rywalizacji o Puchar Polski pozostało jeszcze osiem drużyn, w tym Resovia i Lotos Trefl. Każda ma szansę awansować do turnieju finałowego we Wrocławiu. W środę wieczorem wóz albo przewóz - Rzeszów albo Gdańsk. Macie sposób, aby pokonać resoviaków na Podpromiu?
W pucharach, jak do tej pory, mamy sposób na Rzeszów, ale w lidze nie do końca. Mówię to oczywiście tak pół żartem, pół serio. Wiadomo, że Resovia to bardzo mocna drużyna, ale z drugiej strony, co pokazały ostatnie sezony, puchar rządzi się swoimi prawami. To jest tylko jedno spotkanie i nie raz faworyci przegrywali je. To nie trzy mecze, które wygrywa rzeczywiście lepsza drużyna, tylko jeden, w którym noga może się powinąć. Liczymy na to, że wykorzystamy swoją szansę i wygramy to jedno spotkanie i że będzie to pojedynek pucharowy.
Wspomnienia z 2015 roku...
Oczywiście, pamiętam, Rzeszów wziął złoto mistrzostw Polski, a my zabraliśmy Puchar Polski. Fajnie się podzieliliśmy, ale wiadomo, to były inne lata, inne drużyny, zarówno Resovia była inną drużyną, my też jesteśmy zupełnie innym, przemeblowanym zespołem, ale gdzieś po cichu liczymy, że uda się sprawić niespodziankę. Rzeszów od wielu lat celuje w Puchar Polski, ale mu się nie udaje go zdobyć. Rzeszowianie zdobywają wszystko, co się da, ale z pucharem bywa gorzej. Nie ulega kwestii, że Rzeszów ma jasny cel w postaci zdobycia Pucharu Polski, a my chcemy mu utrudnić to, jak tylko się da. Wyjdziemy na boisko z klatą do przodu, podniesionym czołem, będziemy walczyć, tym bardziej, że nasza gra jest coraz lepsza. Nie jesteśmy już tym zespołem z pierwszej części sezonu, gramy coraz lepiej. Zrobimy wszystko, aby znaleźć się w najlepszej czwórce wrocławskiego turnieju.
Resovia jest mocna na zagrywce, wy też musicie zaryzykować w polu zagrywki?...
Wiadomo, że z takim zespołem jak Rzeszów, gdzie jest czternastu równych zawodników, z których, jak sobie żartujemy, można stworzyć dwie równorzędne drużyny, które mogłyby bić się o złoto. Rywal ma zawodników z niesamowitymi nazwiskami, ale zrobimy, co będzie możliwe, aby utrudnić mu awans do kolejnej rundy. Puchar to jest loteria, wystarczy wygrać jeden mecz i można być na szczycie.
W lidze zajmujecie dopiero 7. miejsce. To nie tak miało być?
Tak, ale mieliśmy swoje problemy, kontuzje. Obecnie do zdrowia wraca jeszcze Mateusz Mika. Chcieliśmy grać trochę lepiej, ale cieszą takie rzeczy, jak wprowadzenie młodych zawodników do drużyny oraz to, że nasza gra się ustabilizowała, wygraliśmy pięć ostatnich spotkań. To, co nie zabije, to wzmocni drużynę i tylko ją skonsoliduje.
Zagra już Wojciech Ferens?
Jeszcze nie, Wojtek dołączył do nas, powoli wraca do zdrowia, pomagamy mu, a w końcówce sezonu on nam pomoże.
A Mika?
Zobaczymy. Nie wyciągnie pan tego ze mnie, czy Mateusz zagra. Będzie z nami. Bez niego poradziliśmy sobie wygrywając ostatni mecz z MKS-em Będzin 3:0. Nie spinamy się, zagramy na luzie, to nasza zaleta, że nie jesteśmy stawiani w roli faworyta, bo jest nim Resovia. Takie mecze dodają doświadczenia, które zaprocentuje w przyszłości. Jeszcze w styczniu spotkamy się z rzeszowską drużyną w Gdańsku, w lidze. Teraz liczy się tylko Puchar Polski.