Rozmowa ze Stefanem Türschmidem, autorem książki "Ikony. Opowieść o terrorystach".
- Dlaczego rosyjscy rewolucjoniści z końca XIX i początku XX w. sięgali po terror?
- Walczyli z caratem i byli przekonani, że w walce tej dopuszczalne są wszystkie metody. Przypomnijmy, że w Rosji wszelka działalność opozycyjna czy w ogóle polityczna przez długie lata była po prostu niemożliwa. Nawet gdy w październiku 1905 r. Mikołaj II nadał państwu konstytucję, to możliwości opozycji nadal były mizerne. Cała rosyjska inteligencja miała szczególną cechę: wszyscy oni czuli się odpowiedzialni za to, że w Rosji jest tak źle i uważali, że mają moralny obowiązek coś robić.
A że w granicach prawa niewiele można było zdziałać, to pozostało im tylko dążyć do rewolucji, bo ona miała zmienić dotychczasowy system. Podam przykład: niektórzy rosyjscy kapitaliści finansowali bolszewików, bo czuli moralny nakaz, by zmieniać państwo.
- I te idealistyczne dążenia potrafili pogodzić z użyciem terroru?
- Starali się, o ile było to możliwe, nie czynić szkody osobom postronnym. Nie zawsze się to udawało. Słynny eserowiec Jegor Sazonow rzucił bombę na wyjątkową kanalię - ministra spraw wewnętrznych Wiaczesława Plehwego. Bomba zabiła ministra, ale też Kozaka z ochrony i stangreta.
Sazonow, skazany na karę śmierci, a potem na katorgę, wyobrażał sobie, że będzie szczęśliwy, gdy zabije Plehwego. Tymczasem po kilku latach popełnił samobójstwo, bo tak przeżywał, że zabił dwie niewinne osoby. Co robią natomiast dzisiejsi terroryści? Starają się zabić jak najwięcej niewinnych osób. Terroryzm z przełomu wieków był zupełnie inny niż ten współczesny.
- Rosyjscy terroryści atakowali przedstawicieli państwa na wszystkich szczeblach: od policjantów średniego szczebla, przez gubernatorów i ministrów, na członkach rodziny panującej kończąc.
- Tak, ale jako swoje cele wybierali tych, którzy wyróżniali się szczególnym okrucieństwem lub zasługami dla reżimu. Inna sprawa, że czasami byli zaślepieni w swojej nienawiści. Chcieli np. zabić cara Aleksandra II, który był reformatorem i zrobił dla kraju wiele dobrego. Po jego zabójstwie 13 marca 1881 r. zabrakło trzech dni do wprowadzenia konstytucji. Ale że car został zabity, to jego syn Aleksander III cofnął zamierzoną przez ojca reformę. Rosja straciła wielką szansę na zmianę.
- Jaki skutek odnosiły zamachy? Prowadziły do liberalizacji czy wprost przeciwnie: zaostrzenia działań władzy?
- Zdecydowanie do zaostrzenia. W swojej książce wiele razy pokazuję, że skutek był odwrotny od zamierzonego. Zabójstwa szczególnie okrutnych policjantów, gubernatorów czy ministrów skutkowały wzmożeniem represyjnych działań władz. Zwolennicy twardej polityki w otoczeniu carów zwykle wykorzystywali zamachy do przekonywania go, że nie można liberalizować polityki, bo gdy się zliberalizuje, to robi się jeszcze gorzej.
- Jak carska Ochrana radziła sobie z terrorystami?
- Trzeba powiedzieć, że była to niezwykle skuteczna policja polityczna. Np. jeden z jej inspektorów, Grigorij Sudiejkin, sam inspirował zakładanie związków zawodowych po to, żeby mieć je pod kontrolą. Otwierał też własne tajne drukarnie i drukował w nich pisma rewolucyjne, sprawdzając oczywiście, do kogo trafiają. Miał więc pod kontrolą sporą część petersburskiego ruchu rewolucyjnego. Mógł ich wszystkich aresztować, ale dla niego korzystniejsze było sterowanie nimi zza kulis. Agentem Ochrany był pop Gapon, który w krwawą niedzielę 22 stycznia 1905 r. prowadził demonstrację robotników pod Pałac Zimowy.
- Wśród terrorystów byli również Polacy.
- Antoni Berezowski, powstaniec styczniowy, strzelał do cara Aleksandra II na Wystawie Światowej w Paryżu w 1867 r. Nie udało mu się go zabić. Udało się natomiast Ignacemu Hryniewieckiemu, który przystał do rosyjskiej Narodnej Woli. Najpierw niecelnie bombę rzucił Nikołaj Rysakow. Car kazał zatrzymać powóz i poszedł zobaczyć rannego Kozaka z ochrony. Wtedy wybiegł Hryniewiecki z drugą bombą, która urwała carowi nogi. Mało kto też wie, że podczas powstania styczniowego działali tzw. sztyletnicy, którzy dokonywali zamachów na rosyjskich dostojników. W sumie zamachów było ponad tysiąc, z tego około 900 udanych.
- Działalność terrorystyczną prowadził też Józef Piłsudski.
- Organizacja Bojowa PPS to osobny rozdział. Była ona bardziej skuteczna niż rosyjska Organizacja Bojowa Socjalistów-Rewolucjonistów. Inna sprawa, że pepeesowcy za bardzo nie wybierali, potrafili zastrzelić nawet stójkowego. Rosjanie bali się służyć w Warszawie, bo to groziło śmiercią. 15 sierpnia 1906 r., w tzw. krwawą środę, Organizacja Bojowa urządziła 80 zamachów jednocześnie w różnych miejscach w Królestwa. Doszło do paniki wśród Rosjan, którzy sądzili, że wybuchło powstanie i wycofali większość swoich wojsk z Warszawy...
Rozmawiał Paweł Stachnik