Audyt był, ale leży i czeka
Pół roku od raportu rządu PiS nadal nie wiadomo, ilu urzędników PO-PSL stanie przed prokuratorem. Opozycja nie wie, przed czym się bronić, skoro nie ma żadnego dokumentu o nadużyciach PO.
W maju na głowy przedstawicieli rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz posypały się gromy. Beata Szydło i jej ministrowie przedstawili „Raport o stanie spraw publicznych i instytucji państwowych na dzień zakończenia rządów koalicji PO-PSL”. Był to tzw. ustny audyt.
Opozycja, nie znając wcześniej treści oskarżeń i tym samym nie mogąc się ustosunkować do zarzutów, domagała się przesunięcia debaty, ale wniosek nie przeszedł.
Swoje raporty, prócz oświadczenia premier Szydło, przedstawili ministrowie PiS, a w nich były setki zarzutów, z których wynikało, że koalicja PO-PSL zmarnowała 340 mld zł! Mówili o milionowych stratach w armii, agencjach rządowych, przemyśle i rolnictwie.
Od prezentacji wyników audytu minęło pół roku, zapytaliśmy więc polityków, czy wymiar sprawiedliwości prowadzi postępowania karne wobec winnych nadużyć. Bydgoski poseł PiS Piotr Król nie był w stanie odpowiedzieć na nasze pytania i odesłał do Klubu Parlamentarnego PiS. Poprosiliśmy tam o informację, czy i w jakich sprawach należy oczekiwać konsekwencji wobec urzędników poprzedniej władzy. Zamiast odpowiedzi dostaliśmy pismo, że nasze pytania trafiły do Biura Prasowego PiS. Na odpowiedź czekamy od blisko tygodnia.
Także kujawsko-pomorscy posłowie opozycji nie mają pojęcia o ewentualnych konsekwencjach wobec urzędników poprzednich władz. - Po pół roku od niesławnego „audytu” - mówi Tomasz Lenz, lider PO w regionie i członek Zarządu Krajowego - wciąż zastanawiamy się nad tym, co było jego treścią i jakie są jego wnioski. Bo stwierdzenia, że przez 8 lat ktoś gdzieś jakoś stracił 340 miliardów lub że wojsko było bezbronne, to populistyczne slogany.
Poseł Lenz nie może się nadziwić, że tak poważnych zarzutów nie ma w formie dokumentu:
Nie wiadomo, do czego się mamy odnieść. Nie podano żadnych źródeł, gdzie moglibyśmy zweryfikować oskarżenia! Wiele słyszeliśmy wytłumaczeń, dlaczego posłowie nie dostali ani jednej kartki z jakimikolwiek elementami „audytu”. Mówi się nam na przykład, że audyt zostanie kiedyś ukończony, a teraz jest na biurku pani premier.
Z kolei Krzysztof Brejza, poseł PO, zasypał nowych ministrów interpelacjami, domagając się konkretnych odpowiedzi. Pisał m.in.: „11 maja 2016 r. w Sejmie przedstawiono w formie ustnej wyniki tzw. audytu. W związku z tym proszę o odpowiedź na pytania: Jaki był całkowity koszt przygotowania tzw. audytu? Dlaczego jego wyniki nie zostały przedstawione opinii publicznej na piśmie?”.
Większość ministrów sporządziła raport siłami własnych urzędników, natomiast odpowiadała, że audyt jest dostępny w... stenogramach sejmowych.
- Nie słyszałam, żeby trwały jakieś postępowania prokuratorskie wobec ministrów PO-PSL - mówi Joanna Scheuring-Wielgus z .Nowoczesnej. - O ile wiem, ten raport tworzono na kolanie, chodziło o zdyskredytowanie poprzednich rządów.
Także poseł Eugeniusz Kłopotek (PSL) nie słyszał, by toczyły się prokuratorskie postępowania na podstawie majowego audytu rządu PiS.
- Z tego, co wiem, jest kilka zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa - wyjaśnia prokurator Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej. - Ale trzeba określić, jakie ministerstwo i co zgłosiło. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyście znali datę wniesienia zawiadomienia.
Do Prokuratury Krajowej przesłaliśmy więc listę zagadnień. Bez dat, bo tych nie znamy.
A. Duda: Koalicja PO-PSL nie wykonała prawie 50 orzeczeń TK
(źródło: TVN24/x-news)