Austria. Wieś z metrem i 214 km tras zjazdowych
Metro we wsi? Jeśli tak, to znaczy, że jesteśmy w austriackim Serfaus. Tutaj także - jak skrzętnie wyliczyli gospodarze regionu - słońce świeci 2000 godzin w roku. Ale to oczywiście nie wszystko. W tym uroczym regionie - stworzonym także przez Fiss i Ladis - jest również ponad 200 km tras zjazdowych i ponad sto km biegowych. Wszystkie świetnie utrzymane. Do tego 11 gondolek, 16 krzesełek, 11 orczyków i 29 „czarodziejskich dywanów”.
- Po co nam metro? Bo żadna inna wieś go nie ma. To taka nasza oryginalna atrakcja turystyczna. Metrem w Austrii może pochwalić się jeszcze tylko… Wiedeń - śmieje się jeden z mieszkańców Serfaus. I już poważnie dodaje: - W ten sposób turyści bez problemu mogą dotrzeć z parkingu na obrzeżach wsi do jej centrum i dolnych stacji gondolek. A samochody nie rozjeżdżają Serfaus.
Gdzie ów narciarski raj się znajduje? Malowniczą trójwieś Serfaus-Fiss-Ladis odnajdziemy w zachodniej części austriackiego Tyrolu, na płaskowyżu wysoko wyniesionym ponad doliną wijącego się Innu. Miejscowości te, położone na wysokości od około 1200 do 1500 m n.p.m., mają jeszcze jedną olbrzymią zaletę.
Berta i Murmli
- Nie ma drugiego takiego regionu narciarskiego w Austrii, który byłby tak doskonale przygotowany na przyjęcie rodzin z małymi dziećmi - zapewniają na każdym kroku gospodarze stacji narciarskich.
W Fiss nad najmłodszymi adeptami narciarstwa czuwa sympatyczna krowa Berta, a w Serfaus opiekuje się nimi wesoły świstak Murmli.
Bertas Kinderland, Murmlipark i Kinderschneealm mają nie tylko własne stoki (w sumie to 125 000 metrów kwadratowych), taśmy do podjeżdżania, zabawne i kolorowe „przeszkody”, ale przede wszystkim uśmiechniętych i troskliwych instruktorów (nauka odbywa się w językach ojczystych, także po polsku). Tutaj na nartach uczy się jeździć nawet 3-letnie maluchy. - Po trzech dniach w naszej szkółce każdy mały narciarz potrafi zjechać samodzielnie normalną, niezbyt trudną nartostradą - zapewniają zgodnie opiekunowie maluchów. I nie są to czcze przechwałki! W tym maleńkim świecie są nawet specjalne restauracje dla najmłodszych. Nic więc dziwnego, że do tych akurat szkół garną się prawie wszystkie dzieci (w sezonie nawet ponad 1000 dziennie).
Nieco starsi mogą zaszyć się np. w snowparkach albo na którejś z dziesięciu tras do jazdy w stylu freeride. Swoje umiejętności mogą także sprawdzić na specjalnie przygotowanych stokach z przeszkodami.
Zagadkowy kryształ
W tym czasie rodzice… śmigają na 460 hektarach zaśnieżonych stoków - zarówno ratrakowanych jak i nie. Tereny narciarskie sięgają tutaj 2800 m n.p.m., więc emocjonujących zjazdów nie brakuje.
Można np. od razu wjechać na Pezid. Z 2770 m n.p.m. roztacza się bowiem piękna panorama, a w dół wiodą trzy trasy - dwie wymagające czarne Pezid-Vertikal i Pezidabfahrt (między nimi znajduje się zaś strefa muld - jazda bez „trzymanki”, tylko dla wytrawnych narciarzy), ale też łagodna, malownicza niebieska Arrez-Non-Stop.
A przecież ponad trójwsią czeka na nas jeszcze Scheid (2420 m n.p.m.), Obere Scheid (2600 m n.p.m.), Lazid (2351 m n.p.m.), Plansegg (2376 m n.p.m.), Mittler Sattelkopf (2310 m n.p.m.), a także Zwolferkopf (2596 m n.p.m.)… Serfaus-Fiss-Ladis, to 214-kilometrowy świat czerwonych oraz niebieskich tras, choć i miłośnicy czarnych, szybkich nartostrad nie będą tutaj narzekać.
A co po nartach? Kuszą karczmy regionalne, ale też panoramiczne restauracje, by wspomnieć niezwykły Crystal Cube, albo restaurację w uroczym schronisku Masner.
Na tych, którym za mało jeszcze adrenaliny we krwi, czekają Serfauser Sauser, Fisser Flieger i Skyswing Fiss. - To gwarancja olbrzymich wrażeń, w dodatku na dużej wysokości. Przydadzą się silne nerwy - zapewniają gospodarze stacji. Schneisenfeger - to tor saneczkowy, na którym można rozpędzić swój „dwuślad” nawet do 40 km/godz. Są też pirotechniczne, wieczorne atrakcje (raz w tygodniu) - Adventure Night w Serfaus, Nightflow w Fiss, a w Ladis Magic Ladis.
Nie można także zapomnieć o styczniowym barwnym pożegnaniu zimy i powitaniu wiosny. Fisser Blochziehen, to jeden z najsłynniejszych zwyczajów karnawałowych w regionie Alp. To także „święto płodności i starcie dobra ze złem”, na którym spotkać można mityczne postaci w niezwykłych maskach. - Tutaj lato spotyka się z zimą, a zima z latem - zapewniają gospodarze miejscowości. I nie ma w tym krzty przesady.
Czy rzeczywiście lato spotyka się tutaj z zimą? Kto nie wierzy niech przyjedzie. Pierwsze kolejki ruszą 7 grudnia.
"Magnes. Kultura Gazura" (odc. 22)
Źródło: gazetakrakowska.pl/dziennikpolski24.pl