Autobusy miejskie z napędem unijnym

Czytaj dalej
Fot. Jacek Smarz
Szymon Spandowski

Autobusy miejskie z napędem unijnym

Szymon Spandowski

Jeden autobus elektryczny kosztuje mniej więcej tyle, co nowoczesny autobus napędzany olejem. Zgodnie z ustawą o elektromobilności, pojazdy elektryczne powinny już niebawem stanowić 30 procent miejskiego taboru.

W przyszłości silniki autobusów komunikacji miejskiej podobno będą napędzane wodorem. Prace nad nimi trwają. Ten gaz robił już karierę w transporcie. Pomagał przenosić Zeppeliny, a 6 maja 1937 roku najsłynniejszego z nich pomógł zamienić w kulę ognia.
Naukowcy na pewno o tym pamiętają i nie popełnią błędów swoich poprzedników, zresztą autobusy wodorowe to odległa przyszłość. Zdecydowanie bliżej nas, już na wyciągnięcie ręki, są pojazdy elektryczne i hybrydowe. W tej chwili większość autobusów miejskich w regionie napędzają silniki spalinowe oraz pieniądze z Unii Europejskiej. Samorządy korzystają z manny dotacji, a główni producenci są tak zawalenie robotą, że nie wyrabiają się z dostawami. Liczba zamówień wzrosła im w tym roku o sto procent.

Miejskie Zakłady Komunikacji w Bydgoszczy wzbogaciły się w lutym o dziesięć mercedesów, płacąc za nie ponad 14 milionów złotych. Jesienią została podpisana umowa na dostawę 11 kolejnych - za 16 milionów złotych. Wszystkie są napędzane olejem, jednak na bydgoskim horyzoncie widać już pierwsze autobusy elektryczne.

- Zakładamy zakup od ośmiu do dwunastu autobusów elektrycznych wraz z infrastrukturą ładowania plug-in oraz pantografowego. Autobusy obsługiwałyby 2-3 linie komunikacyjne - mówi Paweł Czyrny, dyrektor bydgoskiego MZK. - Ostateczne decyzje w zakresie przyjętego wariantu uzależnione będą od wyników analizy ekonomicznej, natomiast realizacja przedsięwzięcia - od wyników konkursu.

To jedzie młodość

Autobusy kursujące po Bydgoszczy mają napęd „klasyczny”, jednak są nowe. Średni wiek taboru to nieco ponad pięć lat, czyli niemal połowa tego, ile ma statystyczny autobus kursujący w barwach Miejskiego Zakładu Komunikacji w Toruniu. Tu jednak można mówić o rewolucji. W tym roku toruński przewoźnik powinien się wzbogacić w sumie o 43 autobusy. Wśród tych, które już dotarły, są pierwsze MAN-y z napędem hybrydowym. Jak działają?

Autobusy hybrydowe tego typu posiadają najnowocześniejsze silniki spalinowe, podłączone do generatorów wytwarzających prąd. Każdy pojazd, podobnie jak większość jego osprzętu, jest napędzany przez dwa silniki elektryczne. Dodatkowo każdy wóz posiada także superkon-densatory - odzyskują i kumulują energię, która powstaje podczas hamowania. Dzięki temu silnik spalinowy może się co jakiś czas wyłączać, a autobus jedzie dalej.

- W ramach środków unijnych z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko mamy zapewnione środki na zakup sześciu autobusów elektrycznych wraz z infrastrukturą - mówi Piotr Rama, wiceprezes toruńskiego MZK. - Przetarg powinien zostać ogłoszony w przyszłym roku, dostawy spodziewamy się w roku 2020. Będziemy również starali się zdobyć środki unijne na zakup kolejnych 10 autobusów elektrycznych.

Nasze plany zakupowe nakierowane są na utrzymanie średniej wieku i wyeliminowanie autobusów z wysoką podłogą - Paweł Czyrny

Wysokie ceny i napięcie

Władze miasta i spółki podpisały również porozumienie z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Ta współpraca może zaowocować 12, a nawet 50 elektrobusami. Z tego samego źródła miałaby również skorzystać Bydgoszcz. Tu mówi się o zakupie od pięciu do trzydziestu pojazdów. Zgodnie z ustawą o elektromobilności, już niebawem 30 procent taboru miejskiego mają stanowić pojazdy na prąd, ich ceny mogą jednak wywołać większy wstrząs niż bezpośredni kontakt z wysokim napięciem.

Za 21 solarisów napędzanych olejem napędowym, z Torunia do Bolechowa, gdzie ich producent ma siedzibę, zgodnie z umową powinno popłynąć 25,5 miliona złotych. Niecały milion więcej, niż opiewa kontrakt na dostawę 14 hybryd i jednego pojazdu technicznego MAN-a. Tymczasem jeden autobus elektryczny kosztuje w przybliżeniu dwa razy tyle, co nowoczesny pojazd spalinowy.

Kiedy autobus jelcz numer boczny 444 wyjechał na ulice Torunia, pachniał nowością. Podłoga skrzyła się powłoką antypoślizgową. Kiedy to było? W 1997 roku, 1 milion 300 tysięcy kilometrów temu. To oznacza, że przez 21 lat swojej służby 32 razy pokonał dystans równy równikowi.

Teraz jeden z najstarszych autobusów toruńskiego przewoźnika pojedzie na złom, podobnie jak kilka innych autobusów z końca lat 90. oraz wóz techniczny star. Można powiedzieć: superstar - rocznik 1982.

Tego weterana zajezdni oraz jelcze nr 476 (rok produkcji 1998), 486 (1999), 446 (1997), 475 i 469 (oba z 1998 roku) można zresztą kupić. MZK czeka na oferty do 13 grudnia.
Bydgoskie Miejskie Zakłady Komunikacji zamierzają się natomiast pozbyć trzech pojazdów marki Mercedes Conecto, o dekadę młodszych od jelczy z Torunia.

Wielki kontrast

Na ostatni kurs autobus nr 444 czeka w zajezdni przy Legionów, stojąc obok najnowszych i najnowocześniejszych nabytków toruńskiego przewoźnika, czyli hybryd MAN-a. Takie zestawienie jest może okrutne, ale na pewno znaczące. Kabina kierowcy w jelczu z doczepionym wiatraczkiem... Tymczasem w MAN-ie kierowca ma do dyspozycji klimatyzację, regulowany i w razie potrzeby podgrzewany fotel, regulowaną w wielu płaszczyznach kierownicę, automatyczną skrzynię biegów, małą lodówkę, do której latem można schować butelkę z wodą.

- Autobusy są przystosowane do przewozu osób niepełnosprawnych, niskopodłogowe, wyposażone m.in. w system informacji pasażerskiej, monitoring, klimatyzację, automat do sprzedaży biletów, WiFi, USB, a także system zapowiedzi głosowych - ułatwia podróżowanie np. osobom niewidomym - wylicza Paweł Trawiński z toruńskiego MZK.

W każdym z tych pojazdów można również zaprogramować ogrzewanie, aby włączyło się ono w odpowiednim momencie, przed wyjazdem na trasę.

Stare odjeżdża, nadciąga nowe. Do Torunia przybywają również miłośnicy komunikacji.

Kary umowne

W tym roku toruński przewoźnik powinien się wzbogacić w sumie o 14 autobusów hybrydowych MAN-a, 21 fabrycznie nowych solarisów, napędzanych olejem, oraz osiem pojazdów tego typu kupionych „z drugiej ręki”. Pojazdy używane dotarły do Torunia latem, nowe miały się pojawić w październiku i listopadzie.

Obie firmy jednak nie wyrabiają się z zamówieniami. Solaris dostarczył jak dotąd 11 wozów, MAN 11 autobusów i pojazd techniczny. Poślizg jest kosztowny, MZK zaczyna naliczać kary umowne od następnego dnia po planowanej dacie dostawy. Dzień zwłoki kosztuje pół procenta ceny brutto każdego pojazdu, co w przypadku solarisów wynosi 6 tysięcy, a MAN-ów ok. 7,5 tysiąca złotych.

Stare odjeżdża, nadciąga nowe. Do Torunia przybywają również miłośnicy komunikacji. Niedawno pojawiła się na przykład grupa Czechów, zafascynowanych jelczami. Tego typu pasjonaci znajdą coś dla siebie nawet wtedy, gdy tabor miejskiego przewoźnika zostanie już całkowicie zmodernizowany. Będzie na nich czekał autobus retro - jelcz nr 413 z 1994 roku, gruntownie zmodernizowany przez mechaników z MZK.

Po ostatnich zakupach toruński przewoźnik będzie dysponował 171 autobusami. W tym roku udało się zdetronizować jelcze, których do tej pory było najwięcej. Teraz jest ich 48. Na prowadzenie wysunęły się solarisy - będzie ich 69, na drugim miejscu ulokują się natomiast MAN-y. Gdy wszystkie dotrą, będzie ich w sumie 49. Do tego trzeba jeszcze dodać pięć ursusów.

Mercedes przegubowy

W Bydgoszczy prym wiodą niskopodłogowe mercedesy. MZK dysponują 162 pojazdami, 92 z nich to autobusy przegubowe.
- Nasze plany zakupowe co do liczby autobusów nakierowane są na utrzymanie średniej wieku oraz wyeliminowanie autobusów z wysoką podłogą, co powinno nastąpić ostatecznie w 2020 roku - mówi Paweł Czyrny, dyrektor spółki. - W 2022 roku żaden autobus nie powinien mieć niższej normy emisji, jak EURO 5, a dwie trzecie pojazdów będzie wyposażonych w klimatyzację, internet i gniazda ładowania urządzeń mobilnych.

Warto dodać, że planując zakupy, bydgoski przewoźnik bierze pod uwagę opinie mieszkańców. Dzięki obserwacji potrzeb pasażerów, w najnowszym zamówieniu pojawił się zapis, aby w autobusach pojawiły się dwie przestrzenie dla wózków: za drugimi drzwiami - na inwalidzkie i dziecięce a za trzecimi - na dziecięce.

Szymon Spandowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.