Awantura na festynie Kupalle w Białowieży. Obrona: Takie rany mogą powstać też przy goleniu
Dobiega końca proces pań Poleszuk i ich znajomych.
Dwa tysiące złotych zadośćuczynienia od Barbary Poleszuk i tysiąc złotych od jej matki Elżbiety domaga się pełnomocnik poszkodowanego policjanta, który ucierpiał wskutek „starcia” z tymiż paniami podczas ubiegłorocznego lipcowego festynu Kupalle w Białowieży.
Oprócz obu pań związanych z hajnowskim środowiskiem narodowym na ławie oskarżonych zasiadło trzech innych oskarżonych o czynną napaść na funkcjonariusza policji. Podczas imprezy grupa osób związanych ze środowiskiem narodowym w Hajnówce najpierw zwyzywała, a później wdała się w bójkę z policjantami. W szarpaninie uczestniczyły też panie Poleszuk.
Tylko jeden z nich przyznaje się do winy. To właśnie od niego, o wiele wyższego zadośćuczynienia domagał się pełnomocnik drugiego policjanta, który podczas interwencji oberwał pięścią w twarz. Wskutek uderzenia miał doznać poważnego urazu nosa i stawu skokowego.
- Biegli sądowi wskazują, że wskutek uderzenia poszkodowany doznał trwałych urazów nosa - mówi pełnomocnik. - Aby usunąć te skrzywienia, trzeba przejść operację, na którą czeka się cztery lata. Poszkodowany doznał również urazu stawu skokowego i według specjalistów powrót do normalnego stanu może nastąpić dopiero po roku.
Policjant oprócz pełnienia swych codziennych obowiązków był również przewodnikiem po Puszczy Białowieskiej. Biorąc pod uwagę fakt, iż po tym zdarzeniu do końca sierpnia przebywał na zwolnieniu lekarskiem, nie mógł prowadzić dodatkowej działalności zarobkowej. Pełnomocnik domaga się więc zadość uczynienia w wysokości 25 tys. zł.
Finansowe zadośćuczynienie to oczywiście nie jedyna kara, która może wymierzyć sąd. Grozi im również kara więzienia za czynną napaść na funkcjonariusza policji, ale jej wymiar pełnomocnicy pozostawili już do dyspozycji sędziego.
- Obrażenia funkcjonariusza policji zadane przez obie panie są minimalne - mówi obrońca czwórki oskarżonych. - Mogły powstać wskutek jakiegoś zadrapania lub użycia dużej ilości gazu pieprzowego. Mogły powstać też i wskutek golenia. Kierowanie roszczeń cywilnych wydaje się nieuzasadnione.
I komentuje zachowanie Elżbiety Poleszuk.
- Sytuacja była dość dynamiczna - dodaje obrońca. - Dystyngowana mama w trosce o swoją córkę, która została umieszczona w karetce pogotowania, naturalnie zainteresowała się nią. A odnośnie znieważeń funkcjonariusza? Nie są one uznawane powszechnie za wulgarne i poza tym powiedziała, że jeżeli ten policjant czuje się urażony, to go bardzo przeprasza.
I wnosi o uniewinnienie wszystkich swoich klientów.
Z kolei obrońca chłopaka, który uderzył policjanta w twarz i przyznał się do winy, stwierdził, że obrażenia, które otrzymał policjant mogą być wypadkową wcześniejszych zabiegów, które przechodził poszkodowany policjant.
- Co do wysokości zadośćuczynienia, jest ono sporo zawyżone - mówi obrońca. - Tym bardziej, że otrzymał już pieniądze z tytułu ubezpieczenia i z funduszu wypadkowego wskutek wypadku przy pracy.
I zaproponował karę z najniższego pułapu, uwzględniając dwuletni okres zawieszenia.
Wyrok zapadnie za dwa tygodnie.