Aż 200 zł za "chwilę pracy" płacą lekarzom kierowcy
- Kandydaci na kierowców narzekają, że opłata za dokument lekarski jest za duża - mówi Henryk Winiarski z Gorzowa Wlkp.
Henryk Winiarski jest właścicielem szkoły nauki jazdy Polonez. - Dla kursantów, młodych ludzi 200 zł to duży wydatek - mówi. - My po prostu za mało zarabiamy. Z drugiej strony rozumiem lekarzy, którzy też mają swoje wydatki. Najlepiej, gdyby to ZUS płacił za badania i wydawanie zaświadczeń, skoro płacimy za ubezpieczenie i państwo wymaga od nas takich dokumentów.
To w 2014 r. ówczesny minister zdrowia Bartosz Arłu¬kowicz zdecydował w rozporządzeniu, że lekarze mają pobierać już nie kwotę ,,do 200 zł’’, ale dokładnie 200 zł. Ceny automatycznie musiały więc podskoczyć.
- Nie było żadnego większego sensu w tej zmianie. Nic poza kwotą się nie zmieniło. Zostało to po prostu wylobbo¬wane przez lekarzy - mówi wprost dla money.pl Krzysztof Kołodziejczyk z Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców. Precyzyjniej: w rozporządzeniu dodano do listy 12 chorób jedną nową (schorzenia układu oddechowego) oraz doprecyzowano, że w przypadku chorób układu nerwowego sprawdzić należy, czy dana osoba nie ma padaczki.
Jak opisuje Kołodziejczyk, samo badanie to zazwyczaj zwykła formalność i nie zauważył, żeby coś się przez dwa lata zmieniło. Przyszły kierowca, według niego, musi przed lekarzem udowodnić, że oddycha i nie jest ślepy. Dodaje, że praktycznie nikogo nie wysyła się np. do okulisty na specjalistyczne badania.
Obecnie dochodzi też do takich paradoksów, że choć przepis mówi o 200 zł za zaświadczenie, to gdy badania organizuje szkoła jazdy, kursanci płacą często tylko 100-150 zł. Lekarz jedynie w papiery wpisuje, że pobrał 200 zł od każdej z 10 osób.
- Nie wszyscy lekarze stosują stawkę 200 zł. Wiem, że u nas w Gorzowie ludzie płacą najczęściej za dokument 100 zł - powiedziała Edyta Awdicz ze szkoły nauki jazdy Edmir.
- Słyszałem o takim zaniżaniu cen za badania. To szczególnie popularne w mniejszych miastach. I tylko pokazuje z jakim absurdem mamy do czynienia. Lepiej dać wybór i przywrócić stare przepisy mówiące o pobieraniu kwoty do 200 zł. Niech rynek zadecyduje, ile powinno badanie kosztować - przekonuje poseł PiS Adam Abramowicz, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości. Pomysł popiera też Jacek Budziński, zielonogórski radny PiS. - Sam musiałem ostatnio za syna zapłacić - powiedział ,,GL’’.
A. Abramowicz zaapelował do ministra zdrowia w sprawie obniżenia kwoty. Resort jest jednak nieugięty. - Obecnie nie planujemy zmiany wysokości opłaty za badania lekarskie osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami - mówi money.pl Danuta Jastrzębska z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.