Przedwczoraj podczas sesji sejmiku miały miejsce dwa osobliwe zdarzenia pokazujące obyczajową przepaść.
Najpierw marszałek pochwalił swoich urzędników, że zaangażowali się w Światowe Dni Młodzieży aż tak, iż bezinteresownie, z wielkim oddaniem obwozili po regionie młodych gości z całego świata. Nie wzięli za to ani grosza, nie musieli tego robić, ale chcieli. Tym samym zburzyli mit o służalczych, tępo wykonujących swoje obowiązki urzędasach, których w pionie trzyma tylko kij i marchewka. Ten ładny, nowoczesny, podnoszący morale gest marszałka, zburzył jednak incydent, który w kuluarach wywołał dyskusję o... traktowaniu kobiet jak powietrze. Na mównicę weszła bowiem pani dyrektor jednego z wydziałów i przez pół godziny metodycznie, cierpliwie tłumaczyła złożony proces i sens przekształcenia jednej spółki w spółkę z o.o. Na koniec włączył się skarbnik i dodał kilka zdań, by zamknąć sprawę.
I co się stało? Radny, który na kilka godzin przejął rolę przewodniczącego sejmiku, tak podsumował złożony proces wyjaśnień:
Dziękujemy panu skarbnikowi za wytłumaczenie tej sprawy
Nie wiem, czy radny-przewodniczący nie słuchał całości, bo treść była przeznaczona dla tęgich umysłów, czy po prostu włączył się mentalnie dopiero, gdy "kropkę nad i" postawił pan skarbnik. Fakt - podziękował tylko skarbnikowi. Pani dyrektor ze spuszczoną głową schodziła z mównicy. Ta kobieta, która włożyła tyle wysiłku i zaangażowania, podkuliła ogon i grzecznie usiadła na krześle, wyrażając swoją postawą bezgraniczne rozczarowanie. Tylko skarbnik został potraktowany jak ktoś, komu należy podziękować. A przecież w nowoczesnym świecie, każdy posiadający kindersztubę, dostrzegający to, co zrobił drugi, wie, że dziękujemy bez wyjątku - za każde zaangażowanie. W ten sposób nie snujemy domysłów o wykluczeniu kobiet, szklanych sufitach i walce płci.
Zauważać kobiety merytorycznie przygotowane. Tylko tyle. I nie śmiać się, że baby znów się czepiają.