Bakteria New Delhi. Izolacja pacjentów niestety tylko w teorii
To mydlenie oczu - pracownicy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nie mają wątpliwości, że działania dyrekcji w walce z superbakterią New Delhi nie przynoszą skutku. Opowiadają o zakazach noszenia biżuterii, nakazie zakładania fartuchów z krótkimi rękawami, ale też o nieprzestrzeganiu podstawowych procedur. Pisaliśmy o tym trzy tygodnie temu. Dyrekcja szpitala milczała. Odpowiedź dostaliśmy dopiero teraz.
Środowisko medyczne huczy: najwięcej przypadków bakterii New Delhi jest w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Od początku roku do teraz przebywało tu już 291 pacjentów z zakażeniem lub kolonizacją Klebsiella pneumoniae New Delhi. Natomiast od początku roku 2019 do 17 września w wojewódzkim sanepidzie jest zarejestrowanych 470 pacjentów.
- W każdym miesiącu przyjmowanych jest od 20 do 40 nowych pacjentów, u których stwierdza się obecność tych wielolekoopornych bakterii - przyznaje Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK.
Ale od razu tłumaczy: - W większości zakażenie stwierdza się u osób uprzednio hospitalizowanych w innych placówkach ochrony zdrowia, podopiecznych domów pomocy społecznej, hospicjów. Zakażenie ma charakter przewlekły, a nosicielstwo patogenu może utrzymywać się przez wiele miesięcy, nawet lat. To uzasadnia dlaczego tak dużo zakażonych osób jest w naszym otoczeniu. Liczba zakażeń w ostatnich latach zwiększa się, a zwłaszcza w placówkach wysokospecjalistycznych, które z racji referencyjności przyjmują najcięższych i najbardziej skomplikowanych chorych.
A takim szpitalem jest przecież Uniwersytecki Szpital Kliniczny.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień