Bałagan w żłobkach: Trwa dyskusja nad tym, co jest lepsze dla rodziców
Pieniądze powinny iść za dzieckiem, nie miejscem. Decyzję w sprawie żłobków trzeba podjąć szybko - mówią członkowie Stowarzyszenia Poznańskie Maluchy.
Do miejsc w żłobkach prywatnych miasto dopłaca od trzech lat. Dzięki temu, mogły tam znaleźć opiekę dzieci, których rodziców nie byłoby na to stać. O miejsce w placówce publicznej jest bardzo trudno. Dotacje przyznawano żłobkom prywatnym na podstawie konkursu.
Problem pojawił się w styczniu, gdy okazało się, że placówek prywatnych przybyło. Coraz więcej z nich starało się o dofinansowanie. Doszło do sytuacji, że żłobki, które wcześniej dostawały dotacje, nie otrzymały ich ponownie. Rodzice z dnia na dzień dowiadywali się, że zamiast 400 zł czesnego, muszą teraz płacić 1100 zł.
- Jeżeli kogoś nie było na to stać, musiał przenieść dziecko do innej placówki - mówi Weronika Krzesaj, właścicielka Żłobka Kinderlandia, prezes Stowarzyszenia Niepublicznych Żłobków i Przedszkoli „Poznańskie Maluchy”.
- To bardzo niezdrowa sytuacja, nie tylko dla dziecka, które musi zmienić miejsce i opiekunów, ale też rodziców. Są rejony miasta, gdzie żłobków brakuje lub są przepełnione. Znalezienie miejsca w ciągu jednego dnia jest niewykonalne.
Do tego dochodzi sprawa nieprawidłowości, które zostały poruszone w czasie lipcowego posiedzenia komisji rewizyjnej Rady Miasta.
- Okazało się, że dotację dostały żłobki, które w chwili rozstrzygnięcia konkursu jeszcze nie istniały - wyjaśnia Joanna Zielińska, właścicielka Żłobka Kreatywne Maluchy, członek Stowarzyszenia Poznańskie Maluchy. - Kryteria konkursowe nie były i nadal nie są przestrzegane. Wielu rodziców nie wie np., że w ofercie żłobki deklarowały 350 zł, tak jak żądał Urząd Miasta, natomiast pobierane są większe opłaty.
Podczas posiedzenia komisji rewizyjnej wyszło na jaw, że były żłobki, które podpisywały z rodzicami dwie umowy. Jedna opiewa na wymaganą kwotę, druga to opłaty dodatkowe.
- Są osoby, które wiedzą, że nie takie były ustalenia, ale godzą się na to, ponieważ wolą płacić 200 zł mniej niż pełna kwotę - zauważa Joanna Zielińska.
Zdaniem właścicieli żłobków prywatnych, niejasne są też same kryteria. Wymagania i punktacja zmieniają się z roku na rok.
Pracownicy Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych obiecali, że w przypadkach ujawnionych na komisji wszczęta zostanie kontrola doraźna. Przyznają jednak, że nie zawsze są w stanie zweryfikować to, co ukrywają właściciele żłobków. Zdaniem krytyków konkursu, pozostanie przy tym rozwiązanie, będzie rodzić kolejne problemy.
- Nawet jeśli wyniki konkursu będą ogłoszone szybciej, tak by rodzice nie dowiadywali się pod koniec grudnia, że od stycznia nie mają dotacji, efekt końcowy będzie ten sam. Wielu z nich, z powodów finansowych i tak będzie musiało szukać nowej placówki
- zauważa Weronika Krzesaj.
Zdaniem członków Stowarzyszenia Poznańskie Maluchy, dzieciom i rodzicom komfort zapewni bon opiekuńczy. To rozwiązanie zakłada, że rodzice otrzymują dotacje i sami decydują, do jakiego żłobka posłać dziecko. Decyduje się na nie coraz więcej miast.
- Tak naprawdę dziś rodzic nie ma prawa wyboru miejsca, narzuca mu je urząd - tłumaczy Joanna Zielińska.
Wprowadzenie bonu opiekuńczego rozważają też miejscy radni. To jedna z możliwych opcji. Druga to pozostanie przy idei konkursu, ale na zmienionych zasadach. - Obydwa mają swoje plusy i minusy - tłumaczy Dominika Król, radna PO.
- Plusem jest, że obecnie mamy kontrolę nad standardem żłobków i wysokością opłat pobieranych przez nie od rodziców. Minusem jest to, z czym mieliśmy do czynienia w tym roku.
Zdaniem radnej, brak kontroli może okazać się problemem w przypadku bonów opiekuńczych. - Może zdarzyć się, że żłobki będą podnosić ceny, co będzie odczuwalne dla rodziców - zauważa Dominika Król.
Radni zamierzają go jednak rozważyć. Ułatwia to nowa ustawa, która prawdopodobnie wejdzie w życie 1 stycznia 2018 r. Zbiegnie się to z czasem dyskusji nad budżetem. Na razie radni PO zapytali o zdanie rodziców. Ankietę można wypełnić na stronie poznańskiej PO (poznan.platforma.org). Wszyscy zgadzają się, że liczy się czas.