O to, by nie zostali zapomniani, w Puszynie, w gminie Korfantów, troszczy się pani Danuta Kmiecik. Nie należy do mniejszości i nie zna niemieckiego. Ale jest przywiązana do historii i tradycji swojej miejscowości. Ballestremowie są jej znaczącą częścią.
Danuta Kmiecik jest od dwóch kadencji sołtysem w Puszynie, miejscowości położonej między Korfantowem a Białą i instruktorką w domu kultury. Na Ballestremów zwróciła uwagę, choć po ich pięknym, sięgającym – jak uważają niektórzy historycy – tradycją czasów templariuszy pałacu w Puszynie nie ma ani kawałka ruiny, ani nawet fundamentu. Został za to krzyż. Całkiem niedawno, 25 kwietnia, spotkała się przy nim grupa mieszkańców, by pod przewodnictwem korfantowskiego proboszcza, ks. Jacka Wilczyńskiego modlić się – jak to jest w związanej z dniem św. Marka tradycji – o dobre urodzaje.
- Ten krzyż to także pamiątka po obecności Ballestremów w Puszynie – podkreśla pani sołtys. - Został postawiony 9 lipca 1917 roku dla upamiętnienia Pierwszej Komunii Świętej Fryderyka Franciszka Ballestrema. Od ostatniego potomka tego rodu, pana Andreasa Ballestrema, z którym jestem już w stałym kontakcie, wiem, że ów krzyż – co na tablicy pod nim nie zostało uwidocznione – był także wotum dziękczynnym za szczęśliwy powrót ojca chłopca, Marco Ballestrema z frontów I wojny światowej. Od Andreasa wiem, że za czasów Ballestremów w Puszynie, zawsze tam 25 kwietnia proszono o urodzaje, aż do 1943 lub 1944 roku. My w tym roku wznowiliśmy tradycję modlitwy właśnie tutaj (w miejscowości jest więcej krzyży i kapliczek) po 77 lub 78 latach. Myślę, że tak już zostanie. Bo też innych śladów po słynnym rodzie w Puszynie nie ma, jeśli nie liczyć grobu wujka „mojego” Andreasa na miejscowym cmentarzu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień