W tym świecie rok trwa również 365 dni, ale zaczyna się i kończy 4 grudnia, na świętej Barbary. Dla górników Barbórka to najważniejszy dzień w roku, gdy z szafy wyciągany jest galowy mundur...
Już na wstępie czwartkowych obchodów Barbórki w KGHM pojawił się lubuski akcent. Prezes Herbert Wirth mówiąc o perspektywach rozwoju miedziowego potentata, wspomniał o złożu Bytom Odrzański i o zabiegach o uzyskanie tej koncesji.
- Mam nadzieję, że w tej odsłonie procesu koncesyjnego zostaną docenione nasze argumenty - stwierdził.
Po przemówieniach, odznaczeniach, wręczeniu szpad i kordzików nastąpił czas zabawy. Pod głogowski ratusz ruszył barwny i rozśpiewany górniczy korowód. A na jego czele... Lis Major. Jak chce jedna z górniczych przyśpiewek, „Lis Major, lisów mistrz”... Tylko tytuł brzmi niepoważnie, nieco bajkowo. W górniczym świecie jest to niezwykle ważna persona. Mistrz.
- Nazwa „lis”, czyli „fuchs”, pojawiła się już w średniowieczu - mówi Jan Dusza, od kilku lat pełniący tę funkcję w obchodach barbórkowych w KGHM. - Lis Major to mistrz ceremonii, który prowadzi adeptów tego zawodu do skoku przez skórę...
Ale zacznijmy od początku. Dusza historię ma w małym palcu. Obrzędowość górnicza rodziła się już w średniowieczu. Ludzie trudniący się górnictwem czy raczej, jak wówczas mówiono ,,metalurgią”, stanowili zamkniętą kastę wolnych ludzi. Nieco przypominali rzemieślnicze cechy z rozbudowaną hierarchią, z uczniami, czeladnikami, żakami. Rytuał skoku przez skórę polscy górnicy przynieśli z Bańskiej Szczawnicy, gdzie w XIX wieku studiowali Polacy. Tam zwyczaje te - zazwyczaj pochodzące z Niemiec - pielęgnowane od średniowiecza przetrwały w niemal niezmienionej formie. Szybko zadomowiły się w krakowskiej górniczej akademii.
Dlaczego skóra?
- Przejście przez skórę symbolizowało przekroczenie granicy tajemniczego świata podziemi - tłumaczy Dusza. - Prawdziwi górnicy mieli przy sobie skórę, często lisią, która miała wielorakie zastosowanie. Służyła do zjeżdżania po pochyłej sztolni, jako podkład pod kolana w niskich korytarzach i do transportu urobku. Z czasem przybrała postać skórzanego fartucha. Mieć skórę to był przywilej prawdziwego górnika.
Zarówno w mundurze, jak i w obrzędach ukryte są cytaty z bogatej przeszłości górniczego stanu.
Gdy pytamy o to, czy górnicze tradycje ci miedziowi przejęli od węglowych, u rozmówcy pojawia się z lekka urażona mina. Przecież górnicy kruszcowi, czyli metali, kopali zanim upowszechniło się zastosowanie węgla. Zaraz, zaraz, a karczma piwna? Oto już w XII wieku na Dolnym Śląsku funkcjonowała izba zborna, gdzie przy piwie spotykali się gwarkowie, czyli udziałowcy kopalni. Zwykli górnicy byli kopaczami, zaś gwarkowie to magnaci, szlachta, bogaci kupcy, a nawet... król, który był właścicielem wszystkich kopalin. Po zakończeniu roku, a idealnym terminem był 4 grudnia, cała ta brać zbierała się w największym pomieszczeniu w okolicy. Poza kościołem była to właśnie karczma. Namiestnik króla kasował podatki. Po uroczystej mszy, ze starostą i orkiestrą na czele, uroczysty orszak wędrował ze świątyni do karczmy. Po podzieleniu się zyskami lub podliczeniu strat do stanu górniczego przyjmowano tzw. młode lisy, które składały przyrzeczenie. Już w XIX wieku doświadczonych górników nazywano starymi strzechami. Później po tej części oficjalno-księgowej przystępowano do zabawy, a całość skropiona była piwem.
Major Lis na pierwszym planie
Dusza wspomina Barbórki w miedziowym zagłębiu u progu lat 70. minionego wieku. W 1971 roku brał udział w przemarszu z siedziby KGHM do rynku. Oglądamy fotografie. Major Lis na pierwszym planie. Jego strój nawiązuje do czasów, gdy w 1816 roku na akademii Staszica powstał korpus górniczy i jego członkowie przywdziali mundury wzorowane na tych wojskowych z okresu Księstwa Warszawskiego. Kurtka, białe spodnie, wysokie buty... To Dusza zamienił kołpak na głowie na lisią czapę.
- Dziś już tych różnych ukrytych symboli się nie odczytuje, górnicy spotykają się, aby dobrze się bawić - dodaje Lis Major. - Ale i przed wiekami także na tym polegała górnicza karczma piwna. Jednak dla mnie ważne jest, że ta specyficzna więź przetrwała. Ten zawód wymaga przecież solidarności, braterstwa nawet dziś, gdy wspomagają nas maszyny, elektronika. I u nas, w przeciwieństwie do wielu innych profesji, obowiązuje także przyjaźń po pracy.
Dla Duszy taki jest sens Barbórki, mimo że powstały już niemal profesjonalne zespoły organizacyjne, a całość steruje w kierunku kabaretu. O, może został tylko podział na dwie tablice, czyli grupy, których granica przebiegała między starymi a młodymi „lisami”.
Kabaret? Głównym organizatorem karczmy piwnej, uchodzącej bodajże za najlepszą, w kopalni Polkowice-Sieroszowice jest Piotr Urbański. Mimo młodego wieku to on stał się strażnikiem tradycji.
- Każda karczma zaczyna się od przedstawienia prezesa karczmy, którym zazwyczaj jest zawiadowca kopalni, czyli główny inżynier - tłumaczy Urbański. - Potem mamy oficjałkę, spotkanie dyrekcji ze wszystkimi inżynierami, uściski dłoni...
W miedziowym zagłębiu każda karczma ma swój temat przewodni. W tym roku w Polkowicach będą to cytaty z „Piratów z Karaibów”. Prezes karczmy to będzie Jack Sparrow, a Urbański został Hectorem Barbossą. Na środku sali została nawet usypana wyspa z piasku. Wcześniej takimi motywami przewodnimi były film „Jak rozpętałem II wojnę światową”, były też karczmy rycerska, mafijna, rzymska, góralska...
- Uczyłem się od starszego kolegi, on miał wiele cennych spostrzeżeń, zasad, które się sprawdzają - tłumaczy Urbański - Wiemy, że jeden numer, konkurs nie powinien trwać dłużej niż kwadrans. Tempo musi być utrzymane przez całe 3,5 godziny, nie może być przestojów i momentów ciszy, gdyż wówczas uczestnicy dzielą się na grupki, które siadają po kątach, a karczma piwna polega przecież na wspólnej zabawie.
Wszystkie chwyty są dozwolone
Rozruszanie imprezy to trudna sztuka. Nie, nie dlatego, że górnicza brać jest sztywna. Dlatego, że bywają karczmy, na których bywa 600 osób. Do dziś w Polkowicach śmieją się z góralskiej kapeli, która przyjechała, aby dać koncert w karczmie, gdy właśnie motywem przewodnim były góralskie klimaty. Bacowie nie wzięli pod uwagę, że to górnicza karczma piwna, na 600 chłopa.
Teoretycznie wszystkie chwyty są dozwolone, ale autorzy tekstów wystrzegają się wulgaryzmów i starają się nie przekroczyć granicy między żartem a ośmieszaniem. Dotychczas nikt śmiertelnie się nie obraził, przynajmniej im nic o tym nie wiadomo. Jeśli komuś chcą dopiec, to gdy delikwent wędruje na beczkę, dostaje większą porcję piwa do wypicia.
Czy istnieje rywalizacja między poszczególnymi karczmami?
- Oczywiście po czasie, ponieważ wszystkie karczmy odbywają się w tym samym czasie i trudno porównywać, tak jak trudno podkradać pomysły - dodaje Urbański. - Ale słyszymy, że tutaj była lepsza muzyka, a tutaj kufel, który jest tradycyjnym upominkiem. A tak na marginesie - te nasze też uważane są za najciekawsze.
I Urbański wyjmuje tegoroczny kufel, gdzie na deklu widnieje piracka czaszka, a na dnie telepie się moneta. To bardzo ważny element karczmy piwnej. W każdym szanującym się zakładzie górniczym na długo przed Barbórką dokonywany jest wybór producenta i formy kufla. Co roku kufel powinien być inny. Zawsze - bez względu na materiał, kształt i wielkość - musi być podana na nim data uroczystości gwareckiej i nazwa organizatora karczmy.
I okazuje się, że idea karczmy przyjęła się tak bardzo, że organizowane są takie imprezy przez brygady, rejony, gdy skrzykuje się raptem kilkadziesiąt osób, przygotowują jakiś program artystyczny... Górnicy chcą, lubią być razem.
Czwartkowa centralna karczma KGHM przebiegała pod hasłem... globalnej sztygarówki. I było naprawdę światowo, nie tylko za sprawą gości z Chin, Japonii i Chile czy mapy świata na okolicznościowym kuflu. Zabawa była przednia i to mimo sporego grona „sztywniaków”, czyli zaproszonych VIP-ów. Doskonale bawili się prezesi, zarząd, a przede wszystkim górnicza brać. Widać, że lubią ze sobą być i dumni są z tego, że są górnikami KGHM. I...
- Po raz pierwszy widzę, aby na centralnej karczmie to uczestnicy narzucali tempo zabawy - mówił Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM. A zagraniczni goście, na początku zdezorientowani, po kilku piwach próbowali intonować górnicze przyśpiewki.
W tym czasie panie „górniczki” świętują Barbórkę na swoim babskim combrze, w swoim babskim gronie. Obie strony są zadowolone, że obowiązuje zasada rozdziału płci i to nie tylko dlatego, że podobno pod ziemią kobiety przynoszą pecha.
Ponieważ obecność kobiet, zwanych seksistowsko „gwarkami ułomnymi”, na klasycznej karczmie piwnej byłoby odstępstwem od tradycji, zorganizowano comber. Mieli ci dawni górnicy łeb...
A tak wracając do mocnej głowy... O 6.00 następnego ranka, gdy uczestnicy karczmy odsypiają jeszcze barbórkowe szaleństwa, pod dom prezesa KGHM zajeżdża orkiestra. I rozpoczyna koncert. Nie skończy się, dopóki prezes się nie wykupi. Zazwyczaj musi zejść do piwniczki...