Bardzo kosztowne reparacje. Polska przekonała się o tym po obu wojnach światowych
Przez tysiąclecia uzyskiwał je według własnego uznania zwycięzca. Od 110 lat określone są przez prawo, ale i tak wygrany postępuje zwykle zgodnie z własnym interesem. W czasie drugiej nasze straty były największe.
Wojny toczone są od tysięcy lat. Cechował je bezmiar okrucieństwa, zbrodni, zniszczeń. Zwykle kończyły się traktatami pokojowymi. One jednak nie regulowały kwestii odszkodowań za poniesione straty i szkody. Pojęcie „odszkodowania wojenne” nie istniało. Sprawę rozwiązywał zwycięzca według własnego uznania.
Dopiero w 1907 r. na konferencji w Hadze przyjęto normy prawne dotyczące reparacji, czyli odszkodowań za poniesione straty. Traktat wersalski wprowadził natomiast do prawa międzynarodowego obowiązek naprawiania szkód wyrządzonych przez państwo uznane za agresora.
Tragiczny traktat
W dziejach świata trudno jednak znaleźć gorszy i bardziej tragiczny w skutkach akt prawny niż ten podpisany 28 czerwca 1919 r. w Wersalu. Przyjęte w nim rozwiązania w dużym stopniu wpłynęły na dojście do władzy Hitlera z wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Bezmyślność głównych autorów traktatu doprowadziła do wielkich dramatów.
- Francja wzięła prestiżowy rewanż na Niemczech, ale przeszarżowała - ocenia prof. Andrzej Chwalba, historyk z UJ. Według prof. Wojciecha Roszkowskiego z PAN, traktat kończący I wojnę był martwy od samego początku. - Narzucone Niemcom, głównie przez Francję, wielkie odszkodowania miały złamać potęgę Berlina. To się nie udało, bo różne były interesy Wielkiej Brytanii, USA, Francji.
Winston Churchill krytykował autorów traktatu wersalskiego głównie z powodu nałożenia na Niemcy niewyobrażalnie wysokich odszkodowań. Twierdził, że nie rozumieli wielce złożonego mechanizmu odszkodowań. „Żaden naród nie jest w stanie zapłacić takiego haraczu, który pokryłby koszta prowadzenia współczesnej wojny” - pisał Churchill.
Prof. Chwalba podkreśla, że choć odpowiedzialność Niemiec za wybuch I wojny światowej jest bezdyskusyjna, to na pewno nie całkowita. Do końca wojny Niemcy żyli w przeświadczeniu, że prowadzą wojnę sprawiedliwą. Do końca łudzili się, że alianci postawią im łagodne warunki. Dlatego przeżyli szok, gdy poznali postanowienia traktatu. W okresie międzywojnia o traktacie wersalskim mówili jako o akcie przemocy; nie chcieli płacić odszkodowania. Ostatnią ratę za I wojnę zapłacili Wielkiej Brytanii i Francji w 2010 r.
Prof. Roszkowski zwraca jednocześnie uwagę na pewien paradoks. Traktat wersalski w gruncie rzeczy doprowadził do osłabienia Francji i wzmocnienia Niemiec. - Przed 1914 r. Niemcy na Wschodzie i na Zachodzie miały potężnych sąsiadów. Po traktacie wersalskim nie miały już na Wschodzie równorzędnego partnera - mówi prof. Roszkowski.
Nastawienie mocarstw zachodnich do Polski w czasie konferencji wersalskiej nie było przychylne. Nasze żądania terytorialne uważano za nadmierne. „Polską niewdzięcznością”, a nawet „polskim imperializmem” oburzony był brytyjski premier Lloyd George. Chociaż Paryż i Londyn różniły się niemal we wszystkim, to akurat w kwestii polskiej zajmowały zbliżone lub takie samo stanowisko. Oba kraje chciały, by Rosja i Niemcy „wzajemnie się szachowały”.
W sprawie granic uzyskaliśmy znacznie mniej niż chcieliśmy, choć według prof. Piotra Łossowskiego, należało nam się więcej. Dlatego w II RP panowało przekonanie, iż zostaliśmy w Wersalu znieważeni. Prof. Wojciech Materski, historyk z PAN, radzi jednak pamiętać, że polityka to domena mocarstw: - Zostaliśmy przez nie po I i II wojnie potraktowani jako państwo co najwyżej średniej wielkości, a takich mocarstwa nie uwzględniają w rozgrywaniu swoich partii.
Reparacje za II wojnę
Ponownie sprawa odszkodowań wojennych pojawiła się w czasie II wojny światowej. Podniosły ją państwa poszkodowane przez Niemcy. W 1943 r. kwestia ta wystąpiła w Deklaracji Narodów Zjednoczonych, a potem na konferencjach jałtańskiej i poczdamskiej, gdzie ustalono, że Niemcy będą musiały naprawić wyrządzone szkody i straty, w tym Polsce.
W Jałcie Stalin, Roosevelt i Churchill zadecydowali, że w zamian za utratę Kresów Wschodnich na rzecz ZSRR, Polska otrzyma Pomorze Zachodnie, Prusy Wschodnie, Śląsk, Ziemię Lubuską i Wolne Miasto Gdańsk. Pół roku później w Poczdamie sprawa odszkodowań wojennych zajmowała przywódców USA, ZSRR i Wielkiej Brytanii w stopniu większym niż kwestie polityczne. Postanowiono, że 15 proc. wszystkich wypłacanych na rzecz ZSRR reparacji ma uzyskać Polska, przy czym o sposobie ich regulacji miała decydować Moskwa. - O spłatach Polsce odszkodowań przez ZSRR, ze środków zebranych od Niemiec, źródła milczą - podkreśla prof. Roszkowski.
Polska w ruinie
Prof. Czesław Łuczak wyliczył straty demograficzne i materialne Polski. Pokazał on, że całkowite straty ludnościowe Polski w granicach z 1938 r. sięgają 6 mln osób. W przeliczeniu na 1000 mieszkańców ponieśliśmy najwyższe straty demograficzne spośród wszystkich uczestniczących w wojnie narodów. Na 1000 osób zginęło 220 Polaków, 164 Rosjan, 13 Francuzów. Ponad 800 tys. rodaków uległo inwalidztwu fizycznemu, a 80 tys. psychicznemu. Ponad milion zapadło na różne choroby.
Straty materialne też były ogromne. Według dokonanego przez polskie władze szacunku wynosiły 258,5 mln zł przedwojennych (ok. 50 mld ówczesnych dolarów). Dla porównania straty Francji to 20 mld dol., a Czechosłowacji - 4 mld. A gdyby dodać straty w ludziach, moralne, polityczne i cywilizacyjne, to Niemcy musieliby nam zapłacić, jak szacował na przełomie stuleci prof. Łuczak, 2 biliony dolarów.
Dodajmy, że prof. Alfons Klafkowski, znawca problematyki, oszacował i przedstawił w 1988 r. wyliczenia, z których wynika, że straty materialne Polski poniesione w konsekwencji agresji niemieckiej to równowartość ówczesnych 480 mld dolarów.
Wczasie konferencji poczdamskiej amerykański prezydent Truman, jak i premier Wielkiej Brytanii Churchill, obawiając się, że Polska znajdzie się w sowieckiej strefie wpływów, starali się ograniczyć do minimum nasze nabytki na zachodzie. Stalin chciał natomiast, by Polska uzyskała granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, ale nie czynił tego z miłości do Polaków.
- Liczył, że ten manewr plus wysiedlenie Niemców dodatkowo zantagonizuje ich z Polakami i osłabi - mówi prof. Jan Rydel, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - Niekorzystne z naszego punktu widzenia, a korzystne dla Stalina, było odłożenie uznania granicy zachodniej do czasu regulacji pokojowej. W praktyce oznaczało to, że przez 45 lat gwarantem naszej granicy zachodniej była Moskwa.
Kalkulacje i lęki
Gdy w 1989 r. zarysowała się możliwość przywrócenia jedności Niemiec, ówczesny kanclerz Helmut Kohl próbował zapobiec temu, by sprawa reparacji wojennych odżyła. Lękał się, że z roszczeniami mogłyby wystąpić 62 państwa. W tzw. traktacie „2 plus 4”, przywracającym jedność i suwerenność Niemiec, udało mu się przeforsować to, co chciał: nie wspomina się w nim o reparacjach.
Temat oficjalnie wrócił w 2015 r., gdy Grecja ponownie wystąpiła z roszczeniami wobec Niemiec (Grekom Niemcy wypłacili odszkodowanie w 1960 r. Było to 115 mln marek, a do porozumienia dołączono klauzulę mówiąca, że wszystkie greckie roszczenia zostały zaspokojone). Dwa lata temu przedstawiciel rządu greckiego wystąpił do władz niemieckich z żądaniem 279 mld euro. Berlin odrzucił te roszczenia.
Zapewne nie zgodzi się też wypłacić pieniędzy Polsce, o ile kiedykolwiek władze w Warszawie wystąpią oficjalnie do Niemiec o odszkodowanie za straty poniesione w czasie II wojny światowej. Przedstawiciele obecnych władz RP twierdzą, że Polska powinna dostać od Niemiec co najmniej bilion euro. Berlin zdaje sobie sprawę, że jeśli przystałby na żądania Polski i Grecji, to szybko dołączą do nich inne kraje, a np. Rosja, jako spadkobierczyni prawna ZSRR, mogłaby domagać się co najmniej kilkunastu bilionów euro.
Prof. Władysław Czapliński, znawca prawa międzynarodowego z PAN twierdzi, że Polska nie ma szans na uzyskanie na drodze sądowej odszkodowań za straty z okresu II wojny. Biuro Analiz Sejmowych zajmuje jednak odmienne stanowisko uznając, że nasze państwo może dochodzić reparacji od Niemiec.
Fakty i interpretacje
22 sierpnia 1953 r. ZSRR podpisał z NRD umowę w sprawie zamknięcia kwestii reparacyjnych od Niemiec. Tego samego dnia rząd PRL przyjął następującą uchwałę: „Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swoim zobowiązaniom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, rząd PRL powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski”. I to na nią powołuje się dziś rząd Angeli Merkel.
Część ekspertów twierdzi, że nie mamy już podstaw do wysuwania kolejnych żądań odszkodowawczych. Inni głoszą z kolei, że Polska nigdy nie zrezygnowała z roszczeń wobec Niemiec. Jako główny argument podają fakt, że decyzja z 1953 r. nie była podejmowana suwerennie, a wskutek nacisków ZSRR. - Sprawa od strony prawnej jest bardzo trudna - mówi prof. Krzysztof Miszczak, znawca stosunków polsko-niemieckich, radca generalny w kancelarii premiera. - Oczywiste jest jedynie to, że Polska ma moralne prawo do reparacji od Niemiec.
Jaka odpowiedzialność
Niemcy nie kwestionują moralnego prawa Polski do uzyskania odszkodowania. Rząd w Berlinie za pośrednictwem rzeczniczki Ulrike Demmer zakomunikował, że poczuwa się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową. Ale i tak mówi kategoryczne „nie” Warszawie. Niemcy podkreślają, że wypłaciły już odszkodowania znacznej wysokości, także dla Polski. Twierdzą, że kwestia reparacji została w 1953 r. ostatecznie uregulowana. Podkreślają przy tym, że Polska rezygnację z reparacji potem wielokrotnie potwierdzała.
16 października 1991 r. na mocy porozumienia polsko-niemieckiego o pomocy humanitarnej dla szczególnie poszkodowanych ofiar prześladowania nazistowskiego w Polsce rząd RFN przekazał 500 mln ówczesnych marek Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, która rozdysponowała te pieniądze. Skorzystało tylko pół miliona Polaków, a zatem były to kwoty bardzo niewielkie.
Polska za porozumienie z 1991 r. zapłaciła wysoką cenę. Zobowiązała się do niepopierania roszczeń swoich obywateli wobec Niemiec. Dlaczego? Bo w zamian chcieliśmy uzyskać od Berlina zgodę na uznanie granicy polsko-niemieckiej, co się zresztą udało. 12 września 1990 roku w traktacie Niemcy wyrzekły się roszczeń terytorialnych wobec innych państw. Miesiąc potem podpisały z Polską traktat graniczny.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto