Basia i Marek. Historia miłości pięknej, po grób
Marek Pacuła, dyrektor i konferansjer legendarnej Piwnicy pod Baranami, przewrócił się podczas zakupów. Do śmierci, przez prawie pięć lat, nie odzyskał przytomności. Do końca opiekowała się nim w domu żona. Bo kiedyś, dokładnie 57 lat temu, jako nastolatka postanowiła, że będzie z nim na zawsze.
Jak przed chwilą wyszła pani do kuchni, żeby zrobić kawę, kot się dziwnie zachowywał.
Barbara Natkaniec-Pacuła: On się w ogóle ostatnio dziwnie zachowuje. Szymborska po śmierci Filipowicza napisała taki wiersz: „Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu”.
„Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami”.
Ile ten kot po śmierci Marka się napłakał, nakrzyczał, nazostawiał śladów wszędzie. Jak wróciliśmy z pogrzebu męża, to książki z półki pod sufitem w przedpokoju były zwalone na podłogę. W kuchni wszystko było porozwalane - pomidory, jabłka. W łazience - pobojowisko. Tak oszalał. I szaleje. On dopiero dwa dni temu odszedł od łóżka, w którym leżał Marek. Tylko tam śpi.
Myśli pani, że rozumie?
Nie wiem, ale patrząc na jego zachowanie… Wie pani, ten kot nigdy wcześniej się do mnie nie przytulał. Teraz, po śmierci męża, siada mi na kolanach albo przytula się do serca.
A jak pani sobie radzi, pani Basiu?
Z trudem…
Mówi się, że w takich przypadkach ważne, żeby znaleźć sobie zajęcie. A pani tych zajęć ubyło.
W dalszej części artykułu:
- w jakim momencie zastała Barbarę śmierć Marka?
- samotność bohaterki tekstu
- jak wyglądało 57 lat związku Pacułów
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień