Na pytanie, kim jest, odpowiada: Po pierwsze człowiekiem, po drugie mężczyzną, katolikiem i Polakiem, co miał to szczęście, by urodzić się w Krakowie. Bawer Aonob-Akaa jest pierwszym Mulatem, który obronił tytuł doktora Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II
Czterokończynowe porażenie mózgowe brzmiało jak wyrok. Bawer urodził się 31 lat temu w Nowej Hucie i miał nigdy nie być samodzielny. Jeśli przeżyje. I Bawer przeżył, dziś porusza się na wózku i żyje całkiem normalnie.
Ojciec jest Nigeryjczykiem. Z mamą Bawera poznali się na studiach. Gdy na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko, ustalili, że gdy będzie to dziewczynka, dostanie polskie imię. Jeśli chłopak - nigeryjskie. Urodził się Bawer. Po nigeryjsku „piorun”. Wie, że to imię nie bardzo pasuje do osoby, która jest przykuta do wózka. :- A jednak naznaczyło mój charakter. Ci, którzy mnie dłużej znają, potwierdzą, że jestem żywiołowy i towarzyski.
Tydzień po narodzinach Bawer zachorował na żółtaczkę. Ponieważ jest Mulatem, lekarze nie zauważyli choroby. Osłabiony organizm łatwo uległ bakteryjnej infekcji, która spowodowała zapalenie opon mózgowych. Następstwem były powikłania neurologiczne. Lekarze nazywają to „czterokończynowym porażaniem mózgowym”. - Miałem wiele szczęścia - przyznaje. - Śmiertelność noworodków chorych na zapalenie opon mózgowych wynosi ponad dziewięćdziesiąt procent, a ci, którym udaje się przeżyć, są zwykle głęboko upośledzeni.
Był jeszcze mały, gdy ojciec porzucił żonę Polkę i dzieci. Od ponad 20 lat nie mają ze sobą kontaktu. Wychowywała ich matka. W czerwcu 2011 r. zmarła na raka mózgu. Miała 44 lata. Bawer, najstarszy z rodzeństwa, bardzo to przeżył. Od czasu żałoby po mamie nie pije alkoholu.
Na pytanie, kim jest i jakie są jego korzenie, odpowiada: „przede wszystkim człowiekiem, po drugie mężczyzną, katolikiem i Polakiem, który miał szczęście urodzić się w Krakowie”. Najmilej wspomina licealne czasy. Był przewodniczącym samorządu i wraz z przyjaciółmi organizował hiphopowe koncerty charytatywne. Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczyli na urządzenie sali z przyrządami do rehabilitacji. - Zdałem sobie sprawę, że jeśli nie mogę chodzić, biegać czy być sportowcem, to moje talenty wykorzystam inaczej - wspomina.
Twierdzi, że już w dzieciństwie wiedział, że będzie teologiem, chociaż nie bardzo rozumiał znaczenie tego słowa. Skąd takie zainteresowania u kilkulatka? Odpowiada, że bardzo bał się diabła. A w jego mniemaniu, jedynym sposobem na przezwyciężenie lęku było poznanie Boga. Przyznaje, że to dzięki wujkom, którzy pomagali jego mamie wychowywać sześcioro dzieci, odkrył wiarę katolicką. To z nimi bardzo dużo rozmawiał o Kościele. Wujkom, ale też wielu innym, życzliwym osobom zawdzięcza to, że skończył studia a niedawno został doktorem teologii.
Ukończenie studiów to dla niepełnosprawnych osób jak zdobycie himalajskich szczytów. Takie wyzwanie podejmuje tylko około pięć procent spośród nich. Wśród nich Bawer. Tematem jego pracy licencjackiej były prawa i godność osób niepełnosprawnych w nauczaniu Jana Pawła II. Praca doktorska pt. „Realizacja naturalnej i nadprzyrodzonej misji osób niepełnosprawnych w Kościele i społeczeństwie” jest pogłębieniem tej refleksji. Omawia w niej m.in. stosunek społeczeństw do niepełnosprawnych w poszczególnych epokach. Zwraca uwagę, że w średniowieczu, powszechnie uważanym za czasy ciemnogrodu i wstecznictwa, darzono niepełnosprawnych szacunkiem. - W tych czasach mieliśmy kilku niepełnosprawnych królów. W Polsce, w okresie średniowiecza, rządził Bolesław Laskonogi. Poza Polską Robert Krótkoudy. W Królestwie Jerozolimskim, po zdobyciu Jerozolimy w 1174 r. rządził król Baldwin IV. Mimo iż był trędowaty, pokonał wraz ze swoim wojskiem sułtana Saladyna. Szanowali go i poddani, i wrogowie. Praca doktorska Bawera Aonob-Akaa, wzbudziła entuzjazm środowiska teologicznego i specjalistów od edukacji niepełnosprawnych.
Bawer zawsze miał trzy marzenia. Pierwsze, by zgłębiać wiedzę teologiczną. Drugie, by pomagać innym niepełnosprawnym. Trzecie, by się ożenić i założyć rodzinę. Zdawał sobie sprawę, że najtrudniejsze do zrealizowania będzie ostatnie. - Sądziłem, że z racji niepełnosprawności, problemów z mową, poruszaniem się, żadna dziewczyna nie odważy się spędzić ze mną całego życia. Mam na myśli nie opiekę nad niepełnosprawnym, ale to, by wejść z nim w relacje mąż-żona, razem zamieszkać i wzajemnie sobie pomagać. Okazało się, że jestem szczęściarzem.
Swoją żonę poznał w grudniu 2011 r. Razem z Kliką, czyli Katolickim Stowarzyszeniem Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół, pojechał na sylwestra do Zakopanego. Grażyna przyjechała tam ze swoją siostrą i niepełnosprawną przyjaciółką, którą się opiekowała. - Od razu wpadła mi w oko - wspomina Bawer. - Przyglądałem się jej, ale nie wiedziałem, jak zagaić rozmowę. W końcu podjechałem do niej i powiedziałem: „Fajny masz sweter”, na co Grażynka: „dziękuję”. „I fajny jest kolor tego sweterka...” - dodałem. Grażynka podziękowała za komplement, a ja zadałem kolejne pytanie: „Jakie lubisz kolory”? Grażynka na to: „Wszystkie poza czarnym”. Od razu zorientowała się, że popełniła gafę. Przepraszała, a ja się śmiałem. Tydzień później zaczęliśmy się spotykać . A po roku, w Zakopanem, oświadczyłem się.
Ślubu udzielał im dominikanin, o. Maciej Okoński, stryjeczny wnuk Marii Okońskiej, współpracownicy kardynała Wyszyńskiego. Koncelebrował wujek panny młodej. Życzenia nowożeńcom przekazał i udzieli błogosławieństwa papież Franciszek!
Z czysto ludzkiego punktu widzenia, Bawer powinienem być osobą głęboko nieszczęśliwą. Porusza się na wózku inwalidzkim, wyłącznie z pomocą drugiej osoby, „woźnicy” - jak sam mówi. Ograniczona sprawność rąk nie pozwala mu na zrobienie sobie kawy czy zjedzenie talerza zupy. Tymczasem, wszędzie go pełno. Pracuje naukowo i w organizacjach charytatywnych. Zaangażował się m.in. w działalność takich organizacji jak KLIKA - Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i ich Przyjaciół, Rycerze Kolumba. Bierze udział w pracach krakowskiego Klubu Jagiellońskiego. Jeździ po Polsce, zapraszany na różnego rodzaju mityngi. Jako żywy dowód na to, że niepełnosprawność, ani tym bardziej inny kolor skóry, nie są w Polsce przeszkodą w realizacji marzeń.
Dominika Krupińska, doktor teologii i historyk, poznała Bawera na studiach. Chodzili na zajęcia u o. Jarosława Kupczaka, dominikanina. - Ojciec Jarek pozwala wypowiadać się studentom, ale jednocześnie bezwzględnie przerywa, gdy ktoś mówi nie na temat albo za długo - wspomina. - Bawerowi nigdy nie przerywał, choć zrozumienie tego, co mówi, i dotrwanie do końca jego wypowiedzi wymaga czasem cierpliwości. Kiedy ktoś z trudem i niewyraźnie mówi, w naturalny sposób zakładamy, że ta osoba jest upośledzona umysłowo lub przynajmniej opóźniona w rozwoju. Tymczasem w przypadku Bawera szybko się okazało, że jest człowiekiem wybitnie inteligentnym i o wielkiej wiedzy.
Porównuje Bawera do Nicka Vujicicia, znanego kaznodziei serbskiego pochodzenia, który w wyniku rzadkiej choroby znanej, jako zespół tetra-amelia, nie ma ani rąk, ani nóg. A mimo to podróżuje po świecie prowadząc wykłady na temat niepełnosprawności. - Wydawałoby się, że tacy ludzie jak Bawer są bez żadnych szans już na starcie, a jednak prowadzi aktywne i wartościowe życie, szczodrze dającym innym ludziom radość i nadzieję - podkreśla Dominika.
Wydawać by się mogło, a potwierdzają to statystyki, że osoba o innej niż biały kolor skórze spotyka się w naszym kraju z mniej lub bardziej jawną niechęcią. Tymczasem Bawer twierdzi, że tylko sporadycznie zdarza mu się usłyszeć obraźliwe słowa. - Rzadko spotykam się z przejawami rasizmu. Ostatni taki przypadek miał miejsce kilka lat temu. Jechałem do mamy, do hospicjum. Na przystanku jakiś pan lekko podpity powiedział coś niepochlebnego o Afryce. To incydent, który szybko uleciał z mojej pamięci.
Bawer, choć ma ojca Nigeryjczyka, nigdy nie był w Afryce. Bywał za to w kilku europejskich miastach, m.in. w Brukseli. Nie mógłby tam jednak na stałe mieszkać. Nie tylko dlatego, że ulice tego miasta są wybrukowane kocimi łbami. Bawer uważa, że w żadnym innym miejscu na ziemi nie miałby tylu przyjaciół i życzliwych sobie ludzi, co w Krakowie.
***
Diagnoza, którą postawiono mu tuż po urodzeniu, brzmiała jak wyrok. Czterokończynowe porażenie mózgowe. Lekarze mówili, że jeśli przeżyje, nigdy nie będzie samodzielny. Bawer Aonob-Akaa porusza się na wózku. Poza tym prowadzi normalne życie.