BEATA KOZIDRAK na scenie debiutowała w chórze szkolnym W 1978 roku powstał zespół Bajm, z którym wystąpiła na KFPP w Opolu w konkursie „Debiuty” i tam rozpoczęła się jego ogólnopolska kariera Bajm szybko stał się jedną z najważniejszych grup w polskiej muzyce rozrywkowej, a Beata Kozidrak jedną z najpopularniejszych piosenkarek Obecnie promuje swój trzeci solowy album.
Bardzo przyjemna, delikatna, nastrojowa i łagodna jest pani nowa płyta „B-3”. Ale do tej pory taka pani nie była. Co zadecydowało o metamorfozie?
Charakter tej płyty można porównać do zmian, które nastąpiły w moim życiu. Płyta jest łagodniejsza, bo jest produkcją solową i mogłam się pokusić o zupełnie inne klimaty, inny charakter tekstów, inną muzykę i inną niż do tej pory interpretację.
Internauci zarzucają pani, że jest na tej płycie zbyt łagodna, nie słychać gitarowych riffów i potężnego wokalu, że to komercyjna muzyka.
Nagrałam bardzo piękną, kobiecą płytę, taką jaką sobie wymarzyłam i jeżeli komuś się nie podoba, nie musi jej kupować. Jeżeli chodzi o gitarowe riffy, to nie występują na solowych produkcjach, to nie jest produkcja zapołu Bajm. Na poprzednich dwóch solowych płytach również nie ma gitarowych riffów.
Czyli na czym polega wyjątkowość płyty „B-3”?
Przede wszystkim na bardzo nowoczesnej aranżacji i nie chodziło mi o komercję, lecz chęć pokazania, że śledzę nowości ze świata, a muzyka światowa jest dla mnie wzorem, obowiązującym kanonem. Jednocześnie są na niej bardzo melodyjne piosenki i mądre teksty.
„Coś pożegnałam w moim życiu, coś powitałam” - to pani słowa. Zapytam więc - co pani pożegnała?
Chciałam zmienić swoje życie i zmieniłam, a jeżeli coś się zmienia, to powinno wyjść na dobre, bo wszelkie zmiany powodują, że otwiera się u nas inna wrażliwość i możliwość pracy z innymi ludźmi. Przeprowadziłam się z Lublina do Warszawy i miałam możliwość spotkać młodych, ciekawych muzyków. Fantastycznie się nam współpracuje. Z moimi możliwościami wokalnymi i doświadczeniem ta praca nabiera innego sensu.
Do czego były potrzebne pani te zmiany?
Tak się ułożyło moje życie. Może chciałam tego wcześniej... Teraz mogę zamknąć się w tematach, o jakich marzyłam.
Sądzi pani, że dotychczasowi fani pozostaną i zaakceptują te zmiany i panią odmienioną?
Ne wiem, ale robię to, co uważam za stosowne, w życiu prywatnym również. Nie wiem, czy moi wierni fani pójdą zamną, czy nie, ale sądząc po fantastycznych koncertach, np. w Gdańsku było 10 tysięcy ludzi, podobnie w Szczecinie, chyba tak.
Czy tytuł płyty „B-3” nawiązuje do tego, że jest to pani trzecia solowa płyta?
Tak.
Aż 11 lat trwał proces jej przygotowania, dlaczego tak długo?
Nie miałam pomysłu na solową płytę, a nie tworzę nic na siłę.
Jak długo trwała praca nad tą nową płytą?
1,5 roku.
Długo!
Nie chciałam nagrać bubla, tylko coś dobrego. Nie znaczy to, że tak długo siedziałam w studio. Jest to złożony proces, praca twórcza. Przyjeżdża się dostudia, trzeba znaleźć producenta, mieć klucz do nagrania płyty, a przecież w tym czasie nieustannie koncertowałam.
Kto wpadł na pomysł, żeby wydać płytę z dwoma okładkami?
Mój dyrektor artystyczny Michał Pańszczyk i firma Sony Music Polska.
Czym różnią się te płyty od siebie?
Podstawowy album składa się z 11 piosenek, drugi - De Lux - ma 18 piosenek, w tym jedna po angielsku, dwa remiksy, trzy piosenki nagrane akustycznie i jedna kompozycja Ani Dąbrowskiej.
Czy wie pani, że Polacy nie chcą melancholijnej i zamkniętej w sobie Beaty? Oczekują od niej energii, entuzjazmu i radości.
Nie jestem na pokaz i nie czuję się uzależniona od zapotrzebowania Polaków na taką, a nie inną osobę. Jestem sobą, staram się być pozytywną osobą, ale nie zawsze mogę taką być.
Jak ważna jest dla pani energia, która płynie od publiczności?
Dla mnie jest najważniejsza, bo wtedy wiem, że to co robię, jest dla nich ważne. Na scenie jestem sobą w stu procentach.
Powiedziała pani, że nie lubi, kiedy w jej życiu dzieje się coś skrajnego. Ale przecież utraciła pani równowagę i balans. Czy to nie będzie miało wpływu na pani twórczość?
Artysta i twórca musi coś przeżywać w życiu i wtedy powstają piękne teksty. Te zmiany są ważne i ja właśnie tak postrzegam swoje obecne życie. Nie zaprzeczam, że one pomogły mi spojrzeć inaczej na swoją twórczość i przyszłość.