Beata Mikołajczyk celuje w trzeci medal olimpijski [zdjęcia]
Rozmowa z Beatą Mikołajczyk, kajakarką UKS Kopernik, Sportowcem Regionu 2015.
- Czy wybór kapituły był dla pani zaskoczeniem?
- Powiem tak: liczyłam po cichu na miejsce w czołowej trójce. Stawiałam bardziej na Pawła Wojciechowskiego, brązowego medalistę mistrzostw świata w skoku o tyczce, bądź Mateusza Polaczyka - srebrnego medalistę w kajakarstwie górskim. Wiedziałam, że liczyć będą się również moje koleżanki "prawie po fachu" - wioślarki z Lotto/Bydgostii: Magda Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj. Cóż, ja się z tej wygranej bardzo cieszę. To prestiżowe wyróżnienie, które każdy sportowiec bardzo ceni. Ja na pewno! Dziękuje kapitule za ten wybór i zapewniam, że nie zamierzam na tym poprzestać.
- Pamięta pani, kiedy pierwszy raz przyszło zaproszenie na plebiscytową galę?
- Oj, było to już kilkanaście lat temu. Gdy w 2002 roku, jeszcze jako kajakarka "Łączności", zdobyłam dwa medale mistrzostw Europy juniorów, przyznano mi tytuł Nadziei Roku. Uplasowałam się także na dziewiątym miejscu w plebiscycie.
Jak widać kapituła już wtedy dokonała trafnego wyboru. Mamy 2016 rok, a pani ciągle z medalami i w plebiscytowej czołówce.
Trochę tych honorowych dyplomów na ścianie wisi. Część, niestety, stoi na półce, bo i miejsca mało i czasu, aby je zwiesić też brakuje. Zrobiłam przegląd i wyszło mi, że otrzymałam czternaście plebiscytowych nominacji, dwanaście razy plasowałam się w dziesiątce, a w czołowej trójce byłam sześciokrotnie. Tytuł Sportowca Pomorza i Kujaw przyznany mi został po raz czwarty. Wcześniej było to w latach 2008, 2009 i 2013.
- Triumfowała pani po IO w Pekinie, zaś po Londynie uplasowała się na trzeciej pozycji za ciężarowcem Adrianem Zielińskim i wioślarką Magdaleną Fularczyk. A jakie prognozy przed Rio?
Wierzę, że zasłużę na kolejną nominację, choć w sporcie nie ma pewniaków.
- Ma pani na koncie srebrny i brązowy medal olimpijski. Zapewne dziennikarze często pytają, czy w Rio ta kolekcja wzbogaci się o ten najcenniejszy, złoty?
Ostatnio to pytanie pada zawsze. Najpierw muszę jednak tam pojechać. Dążę od samego początku do złotego medalu igrzysk olimpijskich, no prawie od początku. Najpierw chciałam być najlepsza w klubie, później w mieście, w kraju, w Europie, na świecie. Marzyłam, żeby pojechać na igrzyska, a jak już się zakwalifikowałam, to chciałam znaleźć się w finale. Marzenia rosły tak samo jak rośnie apetyt w miarę jedzenia. Teraz jestem w miejscu z którego się bardzo cieszę, ale walczę dalej. Podobnie jednak czynią pewnie moje rywalki, a zwycięzca jest tylko jeden na kilkunastu kandydatów. Stawka bardzo się wyrównała, o wygranej decydują już nie dziesiętne, a setne, bądź tysięczne części sekundy. Poza doskonałym przygotowaniem, zadecyduje dyspozycja dnia, czy łut szczęścia. Mam nadzieję, że te atuty w Rio będą po mojej i koleżanek z reprezentacyjnych osad, stronie. Muszę jednak najpierw potwierdzić swoją formę w kraju, bo i tu nic nie jest jeszcze przesądzone.
- Beatę Mikołajczyk przez lata określano jako młodą, z sukcesami, ciągle rozwijającą się kajakarkę, a tu się okazuje, że obecnie jest pani najstarszą i najbardziej doświadczoną zawodniczką w kadrze Tomasza Kryka.
- Cóż, czasu się nie zatrzyma. Mogę jednak zapewnić, że nadal pływanie w kajaku sprawia mi ogromną frajdę i nie zamierzam oddawać pola młodszym koleżankom. Służę im jednak radą i wsparciem. Młodsze koleżanki mogą sobie nie zdawać z tego sprawy, ale i one mi pomagają bo naciskają, a tym samym "zmuszają" do lepszego treningu.
- Czyli nie musimy się obawiać, że po IO w Brazylii odłoży pani wiosło do hangaru?
- Zastanawiałam się już parę razy, kiedy zakończyć karierę. Ja na pewno trenuję do Rio. Co będzie dalej? Nie wiem, nie będę nic obiecywać, deklarować. Teraz takie rozważania nie są dla mnie ważne. W głowie Rio to cel numer jeden. Co będzie działo się potem, to się okaże. Decyzję podejmę po igrzyskach i przypuszczam, że nie będzie ona zależna od wyniku. Muszę wsłuchać się w głos swojego ciała i jako sportowiec, i jako kobieta. Jako sportowiec, ponieważ organizm wysyła mi wyraźne sygnały: inaczej się regeneruje, nie omijają mnie kontuzje. W tym roku minie 20 lat od kiedy chwyciłam wiosło, 14 lat treningu w kadrze seniorek to sporo. A kajaki do lekkich sportów nie należą. Muszę też posłuchać swojego ciała jako kobieta. Rodzina, macierzyństwo, nie może przecież czekać w nieskończoność. Czy dopłynę do Tokio? Nie wiem. Serce i głowa na pewno będą chciały. Czas pokaże. Tak a propos... zegar tyka i aby dobrze przygotować się do najważniejszego sezonu czterolecia, niestety, musiałam zrezygnować z Balu Sportowca, na którym reprezentowali mnie niezawodni rodzice. Przerwanie zgrupowania w portugalskiej Agueira nie wchodziło w rachubę. Może za rok uda mi się wreszcie odrobić taneczne zaległości?
Rozmawiał Kazimierz Fiut