Bestie nie unikną kary. Jest już akt oskarżenia
Prokuratura oskarżyła Marka K. i Katarzynę W. o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 6-letnim Marcelem i 8-letnim Miłoszem.
Oskarżonym grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Ale po przeczytaniu aktu oskarżenia, a w szczególności opinii sporządzonej przez biegłych, pojawia się myśl: dlaczego tylko tyle?
Niewyobrażalne cierpienia
Zgotowała swoim dzieciom matka 26-letnia Katarzyna W. i jej konkubent 39-letni Marek K. Oboje przez dwa miesiące bezlitośnie znęcali się psychicznie i fizycznie nad dwoma chłopcami: 6-letnim Marcelkiem i 8-letnim Miłoszem. Sprawa, szeroko przez nas opisywana, wyszła na jaw w marcu.
Teraz prokuratura sporządziła akt oskarżenia. Wydarzenia, o których opowiedział nam prokurator rejonowy Wojciech Sadowski, nie mieszczą się w głowie. Bo jak nazwać ludzi, którzy Bogu ducha winne dzieci zamykają w szafie, trzymają przez wiele godzin w zimnej wodzie, każą im przez wiele godzin klęczeć z podniesionymi do góry rękoma, biegać w nocy po polu, zlizywać jogurt z podłogi?
- Katarzyna W. i Marek K. straszyli dzieci, że oddadzą je obcym. Młodszego chłopca zamykali w bagażniku auta. Dosypywali do potraw chłopców pikantne przyprawy, a potem wkładali im ręce do ust, żeby wywołać wymioty - mówi prokurator.
Ale były jeszcze gorsze rzeczy. Dzieci były bite pięściami, pasem i kopane po całym ciele. Mężczyzna znęcał się nad Marcelkiem, powodując obrażenia miejsc intymnych. Przy czym biegli stwierdzili, że nie robił tego z pobudek seksualnych, tylko sadystycznych. W wyniku szarpania za głowę chłopiec doznał obrażeń kręgosłupa.
Od zadawanych uderzeń miał połamane żebra, stłuczenie płuc z wylewami do opłucnej, stłuczenie nerki, złamanie kości krzyżowej, kości łonowej i wielu innych. W wyniku wstrząsu pourazowego u Marcelka wystąpiła niedrożność jelit. Chłopiec wiele tygodni spędził na intensywnej terapii, a to że przeżył, jest zasługą lekarzy, którzy z wielkim zaangażowaniem ratowali jego życie.
Oskarżeni przyznali się do winy. Tłumaczą, że karcili dzieci, bo były niegrzeczne. Jest pewne, że katem chłopców był mężczyzna. Sąd będzie musiał ustalić rolę matki. Czy brała czynny udział w „karceniu” synów, czy jedynie przyglądała się ich gehennie, nie udzielając im pomocy.
Miała ograniczoną władzę rodzicielską
Od 19 marca 2015 r. ojciec i matka chłopców mieli ograniczoną władzę rodzicielską. Nadzór nad rodziną sprawował kurator społeczny z Czaplinka, który składał sprawozdania kuratorowi sądowemu. Od września rodzina miała założoną niebieską kartę.
Katarzyna W. twierdziła, że jej partner znęcał się nad nią. Toczyło się postępowanie o eksmisję i zakaz zbliżania się. Na prośbę Ośrodka Pomocy Społecznej w Czaplinku i kuratora sądowego oraz na wniosek zainteresowanej od 16 stycznia Katarzyna W. zamieszkała w hostelu przy Ośrodku wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim.
Razem z nią pojawił się tam jej nowy partner, 39-letni Marek K. , o którym kierownictwo OWDiR rzekomo nic nie wiedziało.
Krzyki, skomlenia pozostały bez echa
Hostel mieści się w tym samym budynku co OWDiR. Tyle, że ma osobne wejście. Jak to możliwe, że ofiara przemocy domowej przemieniła się w kata swoich dzieci? I jak to możliwe, że stało się to w czasie, w którym kobieta objęta była nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną?
Krzyki, piski, skomlenia dochodzące z mieszkania zajmowanego w hostelu przez Katarzynę W. i jej dzieci zaniepokoiły sąsiadki. Jedna z nich zadzwoniła do Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny i podzieliła się swoimi spostrzeżeniami. Po jej telefonie pracownica socjalna Wioletta Smolik odwiedziła rodzinę i przeprowadziła rozmowę z matką.
Na tym interwencja się zakończyła. Dzisiaj już wiemy, że w czasie, gdy pracownica rozmawiała z Katarzyną W., dzieci zamknięte były w szafie. Sprawa wyszła na jaw dopiero wówczas, gdy Katarzyna W. sama wezwała pogotowie, bo Marcel był już w krytycznym stanie. Lekarze od razu nabrali podejrzeń, że dziecko jest ofiarą przemocy domowej.
Tymczasem matka sama zgłosiła się na policję, by zgłosić pobicie chłopca przez kolegów. Mataczenie na nic się zdało i wkrótce zarówno ona, jak i jej konkubent zostali zatrzymani i aresztowani.
Epilog
Po wielu tygodniach spędzonych w szpitalu, Marcelek doszedł do zdrowia fizycznego. Uraz psychiczny jakiego doznał, pozostanie do końca życia. On, jego 8-letni brat Miłosz, i jeszcze jedno dziecko - 2-letni syn Katarzyny W. umieszczeni zostali w rodzinach zastępczych.
Wyrodna matka i jej partner-sadysta, oczekują na proces w więzieniu. Brygida Rosa i Anna Tyma nie są już dyrektorkami Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny. Natomiast pracownica socjalna Wioletta Smolik awansowała. Została dyrektorką Domu Pomocy Społecznej w Darskowie.