Strażacy ochotnicy z Lubiszyna pomagają, jak mogą. Jeżdżą do wypadków, do pożarów, a na dokładkę regularnie oddają krew. Upuścili już 200 litrów!
19 osób oddawało w czwartek krew w podgorzowskim Lubiszynie. Nie, nie otwarto tam stacji krwiodawstwa. To była akcja miejscowych strażaków - ochotników pod hasłem „Bez pół litra można żyć”.
- Jak na pierwszy raz nie poszło wcale najgorzej. Choć przyznam, że liczyliśmy na więcej ludzi. Może następnym razem! - powiedział nam szef miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej Marcin Nikolak.
Nie było wymówki
Krwiodawstwo u druhów zaczęło się na poważnie 10 lat temu. Regularne wyjazdy całą ekipą do stacji w Gorzowie zaowocowały na dziś łącznie 200 litrami oddanej krwi! Rekord należy do Karola Ciszewskiego, który ma na koncie ponad 20 oddanych litrów. Drugi (wynik: 17 litrów) jest Patryk Jarosz. Na trzecim znajduje się Emil Olszewski (prawie 15 litrów).
- Postanowiliśmy tym razem coś zmienić. I zamiast jechać do Gorzowa, zaprosiliśmy stację krwiodawstwa do nas, do Lubiszyna - wyjaśniał nam podstawy czwartkowej akcji M. Nikolak.
Powód był prosty: namówić mieszkańców do włączenia się. - By nie było wymówki: nie mam czasu jechać do Gorzowa - dodaje Nikolak. Fachowy sprzęt i fachowy personel czekał w Lubiszynie na chętnych w czwartek od rana.
Ważna każda kropla
Przy okazji - i dla przykładu - krwi dali sobie upuścić także samorządowcy: wójt Kłodawy Anna Mołodciak, wójt Lubi-szyna Artur Terlecki i wójt Santoka Józef Ludniewski.
- Wspaniałe uczucie. Czuję się świetnie, żadnego osłabienia. Mam nadzieję, że podobne akcje zachęcą ludzi do oddawania krwi - powiedziała nam zadowolona wójt Mołodciak. Zapewniła (gdyby ktoś z Czytelników miał jednak jakieś obawy), że nic w sumie nie bolało, całość trwała chwilę. A satysfakcja jest ogromna i... trwa dużo dłużej.
Wójt Mołodciak podkreśla, że najważniejsza w krwiodawstwie jest systematyczność. - Krwi zawsze gdzieś, komuś potrzeba. A większość z nas, niestety, mobilizuje się do pomocy tylko wtedy, gdy nagle ta potrzeba dotyczy kogoś bliskiego. Trzeba zmienić myślenie - dodaje wójt Kłodawy.
Wyjazdowe łowy
W Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Zielonej Górze na pewno by się z tej zmiany ucieszyli. Bo krew jest naprawdę na wagę złota. Tymczasem np. teraz grupy zero minus i A plus jest bardzo mało. Możecie to samo sprawdzić na stronie centrum (funkcjonuje tam ogólnodostępna rubryka „stany magazynowe”).
Na szczęście od około trzech lat liczba pobrań i honorowych dawców jest na podobnym poziomie. - Mamy około 30 tys. pobrań rocznie - podaje z miejsca dyr. Monika Fabisz - Kołodzińska. Zaznacza jednak, że przez lata zmienił się system: teraz wiele krwi pozyskuje się właśnie podczas wyjazdów w teren. - Mamy ich około 250 rocznie. O jedna trzecią więcej niż kiedyś - zaznacza dyr. Fabisz - Kołodzińska.
Zgodnie z zasadami honorowi krwiodawcy nie dostają pieniędzy za swoje poświęcenie. Mają za to prawo do posiłku regeneracyjnego, który najczęściej sprowadza się do paczki kilku czekolad. Mogą też liczyć na ulgi w podatku. Ulga na krew teoretycznie pozwala odliczyć maksymalnie do 3.601 zł (mężczyzna) i 3.484 zł (kobieta). Należy jednak pamiętać, że wysokość ulgi nie może przekroczyć 6 proc. dochodu.
Wysokość ulgi zależy od ilości oddanej krwi i osocza. Mężczyzna w ciągu roku może oddać maksymalnie 2,7 litra krwi, a kobieta 1,8 litra. Osocza można oddać więcej, bo aż 25 litrów.