Bez pracy życie nie ma sensu - mówi dr Jerzy Sarap [wywiad]

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Hanna Walenczykowska

Bez pracy życie nie ma sensu - mówi dr Jerzy Sarap [wywiad]

Hanna Walenczykowska

Rozmowa z dr n. med. Jerzym Sarapem z Prywatnego Centrum Ginekologiczno - Położniczego Victoria, laureatem w kategorii „Lekarz ginekolog”.

Proszę przyjąć serdeczne gratulacje. Spodziewał się Pan zwycięstwa?
Nie. Zostałem bardzo mile zaskoczony! Uważam, że w Bydgoszczy jest wielu specjalistów z zakresu położnictwa i ginekologii, zasługujących na tego typu statuetkę. W tym gronie jest sporo klinicystów. Pracowałem przez 26 lat w klinice, ale w 1999 roku, ze względów zdrowotnych zrezygnowałem i otworzyłem swój niepubliczny gabinet. Nie spodziewałem się więc takiego sukcesu i uznania ze strony moich pacjentek.


Podczas gali powiedział Pan, że oddało na pana głos kilka pokoleń pacjentek.

Rzeczywiście tak jest. Jestem bydgoszczaninem, w tym roku z koleżankami i kolegami z VI Liceum Ogólnokształcącego obchodziłem 50-lecie zdania matury. Bardzo bym pragnął dożyć pracując do 2023 roku. Miałbym wówczas swoje złote gody - pięćdziesięciolecie pracy zawodowej. Ale to nie będzie takie proste, ponieważ już trzy razy poważnie chorowałem. Nie wiem, jak przyszłość się ułoży.

Na pewno dobrze.

Też jestem dobrej myśli.

Reprezentuje Pan dziedzinę medycyny, która jest dziś obiektem politycznych ataków, związanych np. z in vitro i antykoncepcją. Odczuwa Pan swego rodzaju presję?

Jestem lekarzem polskich kobiet. Znam ich problemy. Wiem o tym, że antykoncepcja w ich życiu bardzo dużo znaczy. Kobiety korzystają z dobrodziejstwa antykoncepcji. Oczywiście, są lekarze, którzy twierdzą, że przyczynia się ona do powstania chorób onkologicznych. Prawdą jest, że nieco zwiększa się ryzyko wystąpienia raka piersi. Ale zażywanie przez dłuższy czas tabletek antykoncepcyjnych zdecydowanie zmniejsza ryzyko powstania innych nowotworów, na przykład raka jajnika i jelita grubego. Poza tym, widzę jak kobiety się męczą w okresie okołomenopauzowym, mają bardzo poważne zaburzenia fizyczne i psychiczne. Im także trzeba pomóc. Jestem więc za stosowaniem antykoncepcji pod warunkiem, że pacjentka jest monitorowana.

A co presją?
Nie odczuwam jej, ponieważ nie uczestniczę w programie in vitro. Nie mam gabinetu, w którym można byłoby te procedury wykonywać. Po pierwsze, nie mam odpowiedniego doświadczenia. Nigdy nie pracowałem przy in vitro. Poza tym, nie byłoby mnie stać na tak drogi sprzęt. Klinik, zajmujących się in vitro, powstało już bardzo dużo, niektóre rozrastają się i mają już swoje filie w mniejszych miastach. Konkurują ze sobą. W Bydgoszczy funkcjonują już dwa takie ośrodki i myślę, że to wystarczy.

A gdyby miał Pan pieniądze na zakup odpowiednich urządzeń?

W tej chwili na pewno nie, ponieważ panuje niesprzyjająca atmosfera. Uważam, że dla mnie nie byłaby to działalność ekonomicznie uzasadniona. Niestety, jeśli ktoś pracuje prywatnie, musi brać pod uwagę także czynnik ekonomiczny. Nie wiem także, czy chciałbym się jeszcze kształcić w tym kierunku. Trzeba mieć przecież doświadczenie. Musiałbym pracować przy kimś, kto osiąga w tej dziedzinie sukcesy. Cały czas trzeba siebie doskonalić, jeździć na sympozja. Medycyna nie stoi przecież w miejscu. Ktoś, kto się czegoś nauczył 36 lat temu i na tym pozostał jest przegrany.

Proszę dokończyć zdanie: Nie wyobrażam sobie życia bez...

Pracy. Ona bardzo mi pomaga. Gdybym tego nie robił, prawdopodobnie bardzo szybko znalazłbym się po drugiej stronie. Praca jest bardzo ważna. Oczywiście, nie można popadać w skrajności i zapracowywać się na śmierć.

Skrzydeł dodaje Panu codzienny kontakt z innymi ludźmi?
Rzeczywiście, ma pani rację. Codzienny kontakt z ludźmi; nie tylko z kobietami, ponieważ coraz częściej wchodzą do mojego gabinetu także ich partnerzy, którzy naprawdę są zainteresowani swoimi ciężarnymi partnerkami. Oni chcą uczestniczyć w przebiegu całej ciąży, w porodzie, wychowywaniu...

Sprowokował mnie Pan! Pewien senator Prawa i Sprawiedliwości oświadczył, że prawdziwy mężczyzna nie powinien zajmować się swoimi dziećmi, bo to zajęcie dla kobiet. Jeśli to robią, to są gender.

No, nie. To jakieś nieporozumienie. Znam mężczyzn, którzy kochają gotować, a o ich dobrych kontaktach z dziećmi nawet nie wspomnę.

Hanna Walenczykowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.