- Jestem lokalnym patriotą i nie wstydzę się tego - komentuje Jerzy Kuroczycki
Człowiek o wielu pasjach i lokalny patriota, który drepcząc ulicami miasta podziwia jego uroki, jakby przemierzał tę trasę po raz pierwszy. Każdorazowo towarzyszy mu myśl, co można zrobić, by miasto było jeszcze piękniejsze, choć jak sam mówi, dla niego i tak zawsze będzie najpiękniejsze.
Jerzy Kuroczycki - głosami Czytelników nominowany do walki o tytuł Człowieka Roku Krono 2016. Pomysłodawca przedsięwzięcia popularyzującego historię miasta - ustawienia rzeźby świebodzińskiego sukiennika. Bezgranicznie zakochany w swoim mieście, które uznaje za swoje miejsce na ziemi.
Mała ojczyzna przepełniona pasją
- Od czego zacząć? Chyba najlepiej od urodzenia, bo tu się urodziłem, uczyłem, mieszkałem i pracowałem - zaczyna J. Kuroczycki. Szkołę podstawową ukończył w obecnym ogólniaku. - I miałem to szczęście, że uczyli mnie najlepsi profesorowie - dodaje. Po ukończeniu podstawówki wybrał świebodzińskie technikum, ale nie ukończył go, bo w czwartej klasie przeniósł się do szkoły zielonogórskiej i jak się okazało, decyzja była najlepszą z możliwych. - Dzięki temu poznałem moją żonę, która dojeżdżała do Zielonej Góry z Sulechowa. Oczywiście poznaliśmy się w autobusie - wspomina pan Jerzy.
Ze Świebodzinem wiąże się też cała kariera zawodowa. - Przez większość życia pracowałem w gospodarce komunalnej. W czasach różnych przemian miałem również epizody związane z CPN-em, ubojnią drobiu, ale tak naprawdę chciałem zostać nauczycielem.
Miłośnik dobrej książki, tenisa ziemnego i pasjonat rzeźby. W okresie młodzieńczym związał się nie tylko z rzeźbą, ale też z muzyką. - Grałem na bębnach. Jestem perkusistą - uzupełnia. Jerzy Kuroczycki współtworzył zespół C-4011, znany w całym regionie, który regularnie grywał na dancingach w byłej „Jubileuszowej”. - Mogę się też pochwalić wspólnym muzykowaniem z Felicjanem Andrzejczakiem. Wystąpiliśmy razem na przeglądzie amatorskim zespołów estradowych w Jeleniej Górze, gdzie Felicjan zaśpiewał „Dziwny jest ten świat”. I w zasadzie wtedy rozpoczęła się jego kariera…
W życiu nic nie jest przypadkowe
Granie pomogło mu wybudować dom. - W 1973 roku rozpoczęliśmy budowę domu, w 1975 byliśmy już na swoim. Wtedy rozpoczęło się dorosłe, odpowiedzialne życie. Na świecie pojawił się pierwszy syn.
Obok muzyki zawsze była rzeźba. Nawet nie tyle obok, co jednocześnie. W pracowni zawsze rozbrzmiewają dźwięki dobrego jazzu. Zainteresowania rzeźbiarskie pojawiły się jeszcze w technikum.
Materiałem głównie była kora topoli, w ostatnim czasie pan Jerzy próbuje też wykorzystywać kamień piaskowy.
- Wszystkie rzeźby pozostają w domu. Czas, gdy idę do pracowni i włączam muzykę traktuję jako odpoczynek. Po prostu mam napady i wtedy muszę zejść do pracowni. To jest mój świat - dodaje.
Jedno marzenie związane z rzeźbą wyszło jednak poza mury pracowni. Rzeźbę świebodzińskiego sukiennika autorstwa Zofii Bilińskiej można podziwiać przy świebodzińskim ratuszu. Jerzy Kuroczycki był pomysłodawcą pomnika, a pomysł kiełkował w nim przez blisko 50 lat.
- Właściwie historia sukiennika zaczęła się jeszcze w szkole, dzięki mojemu nauczycielowi. Na jednej z lekcji omawialiśmy lekturę „Ogniem i mieczem”, wtedy dowiedziałem się, że Henryk Sienkiewicz wspominał o naszym mieście. Jest to więc niepodważalny fakt, że Świebodzin był znanym producentem sukna. Zamarzyłem więc, by sukiennik stał się symbolem miasta - dodaje.
Za każdym razem, gdy przechodził przez rynek, widział nań oczyma wyobraźni postać sukiennika. Postać stała w fontannie, co dodatkowo miało wpływać na zmysły obserwatorów. - Zacząłem więc dłubać, a gdy skończyłem, efektami pracy podzieliłem się z serdecznym przyjacielem Kazimierzem Gancewskim. Ten przyklasnął mojemu pomysłowi, a z makietą udaliśmy się do burmistrza. Tam również usłyszałem pozytywną opinię - zaznacza. Makieta została w domu - na pamiątkę - bo być może kiedyś, uda się zrealizować pomysł w pełnym wymiarze, a więc fontanną, która stanęłaby pod świebodzińskim ratuszem.
Właściwi ludzie na właściwej drodze
Pomysłodawca rzeźby, nieustannie podkreśla, że jego marzenie spełniło się wyłącznie dzięki osobom, które spotkał na swojej drodze. Wymienia tu chociażby wspomnianego już Kazimierza Gancewskiego.
- Ja wymyśliłem formę, natomiast cała reszta to zasługa Kazia. Żałuję więc, że na cokole nie ma jego nazwiska. Niewątpliwy wkład mają również fotograf Piotr Węcławski, burmistrz Dariusz Bekisz, autorka rzeźby Zofia Bilińska, a także przedstawiciele firm, którzy wsparli przedsięwzięcie finansowo oraz dziennikarze, którzy recenzowali na bieżąco wszystkie poczynania.
- Z Jurkiem znamy się całe życie - zaczyna Kazimierz Gancewski. - Zdolny muzyk, perkusista. Niezwykle przejęty całym wydarzeniem wokół rzeźby sukiennika. Najbardziej utkwił mi w pamięci jeden szczegół. Z uwagi na kwestie zdrowotne, nie było wiadomo, czy będę na odsłonięciu rzeźby. W zasadzie było to niepewne do samego końca. Na wieczór przed, przybyłem do Świebodzina, odwiedziłem Jurka w pracy, a ten na mój widok miał po prostu maślane oczy. Chyba dopiero wtedy uwierzył, że to wszystko się spełni. Gdy się spotykamy, rozmawiamy o mieście, to nasz ulubiony temat - dodaje K. Gancewski.
Nigdy nie przestaje marzyć.. o mieście
Zdaniem pana Jerzego, sukiennik i sukno, są znakomitymi symbolami miasta, które sukiennictwu właśnie, zawdzięcza swój rozwój. Dlatego jedno marzenie stało się fundamentem kolejnego: stworzenia miniatury sukiennika, która mogłaby być wręczana osobom szczególnie zasłużonym dla miasta.
- To byłoby dopełnienie symbolu i udowodnienie, że nie jest on przypadkowy - dodaje.
Inne pomysły dotyczą wyglądu miasta. Poprawy estetyki dworców PKS i PKP, odpowiedniego wyeksponowania architektonicznych perełek w centrum miasta za pomocą oświetlenia. Dlaczego wszystkie marzenia dotyczą Świebodzina? - Bo jestem lokalnym patriotą i nie wstydzę się tego. Jestem zakochany w swoim mieście, dla mnie zawsze będzie ono najlepsze i najpiękniejsze, a gdy mam okazję iść jego ulicami - nawet gdy pada deszcz - czuję się szczęśliwym człowiekiem - podsumowuje.