Bezpłatna komunikacja miejska w Białymstoku. Dzień po smogu
W sobotę mogliśmy za darmo jeździć autobusami. - Skąd mieliśmy to wiedzieć? - pytają nasi Czytelnicy. Ani w autobusach, ani na przystankach informacji nie było. Urzędnicy obiecują: Poprawimy się.
Na szczęście ludzie w autobusie głośno rozmawiają - uśmiecha się Anna Stankiewicz. - Podsłuchałam, że nie trzeba kasować biletów. Bo ani na przystanku, ani w autobusie żadnych informacji o tym nie było.
Pani Katarzyna w sobotę z autobusów korzystała aż osiem razy. We wszystkich kasowniki działały. - Byłam też świadkiem, gdzie kierowca sprzedawał zagranicznym studentom bilety. Pytałam kierowcę, dlaczego nie poinformował, że przejazdy są dziś bezpłatne. Usłyszałam, że nie jest informacją. I skoro ktoś chce kupować i kasować, to on nie będzie bronił - opowiada zbulwersowana.
- O darmowej komunikacji przeczytałam na stronie „Porannego” - dodaje inna nasza Czytelniczka. - Szukałam jakiejś informacji, jakiegoś potwierdzenia na przystankach, na autobusach czy wewnątrz nich - na próżno.
Czy bezpłatna komunikacja miejska ma sens dzień po przekroczeniu norm zanieczyszczenia powietrza?
Skasowała więc bilet. Zresztą nie ona jedna - bo kasowniki działy jak zwykle. Ale informacja z „Porannego” nie dawała jej spokoju. Postanowiła sprawdzić ją u kierowcy. Ten potwierdził. - A na moje pytanie, dlaczego w takim razie działają kasowniki, wzruszył tylko ramionami - dodaje. I przekonuje: - Żeby akcja taka jak dzisiejsza miała sens, potrzebna jest informacja, ludzie muszą znać swoje prawa, aby mogli z nich korzystać.
Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta, fakt, że informacje nie dotarły do wszystkich mieszkańców, tłumaczy pośpiechem, w jakim miasto podejmowało decyzję o bezpłatnej komunikacji.
Inne jednak miasta, choć decyzje podejmowały również z dnia na dzień, takich wpadek jak Białystok nie zaliczały. Bo - w przeciwieństwie do Białegostoku - nie ograniczały się do informacji na stronie internetowej, portalach społecznościowych czy lokalnych mediach.
- Wywieszaliśmy plakaty w autobusach, wyłączyliśmy kasowniki i otworzyliśmy bramki w metrze - wymienia Konrad Klimczak z wydziału prasowego warszawskiego magistratu.
Jednak w Białymstoku - jak mówi Urszula Mirończuk - kasowników do biletów papierowych wyłączyć się nie da. Nie wyobraża też sobie, by je tego dnia na przykład zakleić. Ale zapewnia: - Następnym razem nie dopuścimy do takiej sytuacji. Zadbamy, żeby ta informacja dotarła do jak największego grona białostoczan.
Mają być uruchomione informacje głosowe w autobusach i na wyświetlaczach.
Bez biletu. Ale cicho sza...
Komentarz redaktora Bartosza Wacławskiego
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że tak szybko prezydent będzie mógł skorzystać z nowych uprawnień. Jeszcze w tym roku nadali mu je radni. Gdy będzie smog, prezydent jednoosobowo wprowadza darmową komunikację w mieście. Czyli jeździmy bez biletu.
Za to spodziewałem się, że z tą darmową komunikacją wyjdzie kicha. Nie pomyliłem się. W sobotę po godzinie 11 naliczyłem w autobusie troje pasażerów, którzy wsiedli i skasowali papierowe bilety. Tylko na jednym przystanku! Bo kasownik działał. Bo na szybie nie wisiał plakat „Dziś jeździmy za darmo”. Bo na monitorach nie wyświetlała się informacja o darmowej komunikacji. Bo przez głośniki nie puszczano żadnego komunikatu.
Wymieniłem wszystkie sposoby poinformowania pasażerów, które przyszły mi do głowy. Szkoda, że nie przyszły urzędnikom.