Bezprawnie wycięto 276 drzew. Winnego nie ma
Starostwo chciało wyciąć drzewa. Ale zanim gmina Dobiegniew pozwolenie wydała drzewa były już wycięte. Teraz przyjdzie zapłacić. Ale komu?
Na przełomie lutego i marca 2012 roku sołtys Głuska w gminie Dobiegniew, Marek Wardziak, wyciął drzewa rosnące przy drodze na trasie Stare Osieczno - Głusko - Sitnica.
- Chcieli bym wyciął te drzewa, to zabrałem się do pracy. Gdy usunąłem 140 sztuk to przyjechali i kazali przerwać prace - mówi Marek Wardziak. I zaczęły się problemy. Co prawda starostwo powiatowe wystąpiło do gminy o pozwolenie na wycinkę. Ale zanim takie dokumenty wydano piły poszły w ruch i drzewa padały jedno po drugim.
Władze powiatu zastanawiają się jeszcze nad inną rzeczą. - Naprawdę w gminie nikt nie widział, że drzewa są wycinane? Przecież to się nie stało w ciągu jednego dnia - mówi Edward Tyranowicz, starosta powiatu strzelecko-drezdeneckiego.
- Przyjechał pracownik starostwa i kazał wycinać. Wiele razy w ten sposób załatwialiśmy sprawy - tłumaczy ze spokojem Wardziak. Umowa słowna miała jeszcze zawierać dodatkowy element. W zamian za wycinkę sołtys miał zabrać drewno.
Starostwo strzelecko-drezdeneckie nie poczuwa się jednak do winy. - Pracownik starostwa nie podjąłby takiej decyzji - mówi Bogusław Kierus, wicestarosta. Komisja doliczyła się 276 wyciętych drzew. Dlatego, że dodano te wycięte na terenie drawieńskiego parku narodowego, przez jego pracowników. - To jeszcze zweryfikujemy - mówi Jerzy Hatała, kierownik referatu komunalno-gospodarczego w Dobiegniewie.
Pracownik starostwa nie podjąłby takiej decyzji
Fakty są niestety bezlitosne. Gmina z urzędu wszczęła postępowanie administracyjne. Na właściciela drogi, czyli powiat, została nałożona pieniężna kara administracyjna. Bagatela, ponad 18,3 mln zł. Co to mogłoby oznaczać dla starostwa?
Najprawdopodobniej na gmachu starostwa zawisła by biała flaga i zapachniałoby bankructwem. Jednak nie ma formalnego potwierdzenia, że starostwo miało wydawać jakiekolwiek polecenie sołtysowi Głuska. Dlatego władze powiatowe postanowiły jego pociągnąć do odpowiedzialności. Miała to być samowolka. W związku z tym gmina zawiesiła postępowanie wobec starostwa. Powiat mógł chwilowo odetchnąć.
Na przestrzeni kilku lat odbyło się kilkanaście rozpraw sądowych. W końcu sąd okręgowy w Gorzowie uniewinnił sołtysa z zarzucanego mu bezprawnego wycięcia drzew. Po apelacji dalszy swój bieg proces miał mieć w szczecińskim sądzie apelacyjnym. Jednak w ostatniej chwili prokurator się wycofał. - W tej sytuacji sąd postanowił rozpatrzyć apelację prokuratora bez rozpoznania - mówi Janusz Jaromir, sędzia sądu apelacyjnego w Szczecinie.
Sprawa jest świeża i strony nie otrzymały jeszcze jego uzasadnienia. Właśnie w nim będą zawarte szczegóły. - Dla mnie sprawa jest jasna. Ale boli to, że koledzy z którymi pracowałem ciągali mnie po sądach. A przecież jestem niewinny - ze łzami radości mówi Marek Wardziak. Postanowienie jest też oczywiste dla władz gminy.
- Wystąpimy o uzasadnienie tego wyroku. Najprawdopodobniej będziemy musieli odwiesić karę i zażądamy od starostwa zapłaty - mówi Jerzy Hatała. Starostwo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. - Wystąpimy o uzasadnienie wyroku. Czekamy na to co zrobi z tym prokuratura - mówi Edward Tyranowicz.
Wystąpimy o uzasadnienie wyroku. Czekamy na to co zrobi z tym prokuratura
Należy się spodziewać, że władze powiatu odwołają się do samorządowego kolegium odwoławczego. Zależnie od decyzji kolejną instancją jest wojewódzki sąd administracyjny. Ostatecznie nielegalnie wycięte drzewa mogą trafić do NSA z wnioskiem o kasację wyroku. - Teraz ja wytoczę proces starostwu. Niech zwrócą mi koszty. A może nawet więcej. Zobaczymy - mówi Marek Wardziak.