Bezrobocie w Lubuskiem? Kto chce, pracę znajdzie...
Wybór może nie jest oszałamiający, ale w pośredniakach pracę można znaleźć. Problem w tym, że nikt jej tak naprawdę nie chce..
Jak słyszymy w pośredniakach w rzeczywistości bezrobocie w naszym regionie spada jeszcze szybciej niż w statystyce. Propozycje pracy wiszą tygodniami nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. W powiecie żarskim i żagańskim pracodawcy nieustannie szukają rąk do pracy. Budowlańców, kierowców, elektryków, ślusarzy, sprzątaczek, pracowników do prac porządkowych. Zdarzają się oferty dla spawaczy i ludzi z branży gastronomicznej. Lubska Magnolia od dłuższego czasu szuka 20 pracowników produkcji. Łużyckie Praliny, także z Lubska, potrzebują 10 pracowników. Poszukiwani są doradcy klienta, pracownicy stacji paliw. Niektóre przedsiębiorstwa, jak chociażby Saint Gobain Sekurit, jedna z największych żarskich firm, poszukują poprzez urząd pracy i przez agencje pośrednictwa 50-60 pracowników produkcyjnych, a jednostki wojskowe nawet kilkuset. W całej dywizji, od Międzyrzecza, po Żagań i Bolesławiec.
- Potrzebujemy ludzi do pracy, o bardzo szerokim spektrum kwalifikacji - mówi mjr Artur Pinkowski, z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu. - Aby zostać żołnierzem potrzebne są i konkretne cechy psychofizyczne, i umiejętność podporządkowania się. Tak działa wojsko. Stąd w jednostkach jest duża rotacja, niektórzy dochodzą do wniosku, że nie jest to jednak ich wymarzona praca...
- I u nas notujemy brak ludzi do pracy. Nie wszyscy zarejestrowani bezrobotni tak naprawdę szukają zajęcia - mówi Nina Kowalonek, zastępca dyrektora zielonogórskiego pośredniaka. - Obecnie mamy 900 ofert pracy, na które nie ma chętnych. Dotyczy to głównie branży budowlanej, transportowej i handlu.
W zielonogórskim urzędzie jest zarejestrowanych ponad 5,3 tys. bezrobotnych. Z tego ponad 3 tys. stanowią kobiety.
- Niestety brakuje ofert pracy biurowej, a nie wszystkie panie chcą pracować w handlu, gdzie wymagana jest praca w weekendy - dodaje N. Kowalonek. - Nie zawsze też proponowane przez firmy wynagrodzenie spełnia ich oczekiwania. Często przychodzą do nas ludzie, którzy oczekują tylko pieczątki na potwierdzeniu, że nie ma dla nich żadnych propozycji etatu.
I w Słubicach próżno szukać rąk do pracy. Chyba, że w Niemczech. Tutaj - i to na papierze - nie pracuje zaledwie 300 mieszkańców. Burmistrz twierdzi, że gdyby ci ludzie tylko chcieli nie mieliby najmniejszego problemu ze znalezieniem posady.
- To osoby, które żyją z zasiłków i pomocy społecznej, bo tak im wygodnie a polityka socjalna pozwala żyć na całkiem niezłym poziomie - tłumaczy burmistrz Ciszewicz.
Także w Gorzowie stopa bezrobocia jest najniższa od wielu, wielu lat. 3,9 proc. To 2.242 osoby. W powiecie gorzowskim na 7 proc. składa się 1.779 bezrobotnych. Jak tłumaczy Izabela Jankowska, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w tym gronie sporo jest ludzi, którzy rzeczywiście potrzebują pracy i jej szukają.
- Około 30 proc. z tej grupy to osoby, które są długotrwale bezrobotne z różnych przyczyn. I to nie ze swojej winy. Niektórzy nie są w stanie dojechać do pracy, bo nie mają auta. Inni nie mogą podjąć pracy, bo dostępne jest zatrudnienie na zmiany, a w przedszkolu dziecko zostawić można na jedną - mówi Jankowska.
Zdarzają się jednak bezrobotni, którzy do zatrudnienia podchodzą w sposób lekceważący. - Od jednego z pracodawców słyszałam, że przyszedł do niego na rozmowę kwalifikacyjną kandydat po wypiciu alkoholu - mówi dyrektor gorzowskiego pośredniaka. Jej zdaniem, kto potrzebuje jakiejkolwiek pracy, bo musi zarobić na czynsz i jedzenie, zatrudnienie znajdzie.
- Bezrobocie wciąż jest, ale tylko wśród kobiet. Mężczyźni ze znalezieniem pracy nie powinni mieć problemów - mówi z kolei Henryk Maciej Woźniak, szef Lubuskiej Organizacji Pracodawców. Na potwierdzenie daje przykład swojej firmy produkującej materiały budowlane. - Na ogłoszenie o pracę w biurze odezwało się 30 kobiet z różnym wykształceniem, od dziennikarstwa, przez administrację, po architekturę. Ogłoszenie o tym, że szukamy ślusarza wisi miesiąc, dwa - tłumaczy. I mówi też o konieczności przystosowania się do zmieniających się warunków. Gdy organizowane są szkolenia dokształcające, to młodsi pracownicy się do nich garną, kolejne umiejętności przydadzą się na rynku pracy. Starsi pracownicy nie chcą się uczyć.
W 2,5-tysięcznej Łęknicy jeszcze niedawno bezrobotnych było stu mieszkańców. Dziś... 20. Ta gmina-miasto ma najniższe bezrobocie w Polsce.
- Bezrobocie? Jakie bezrobocie - pyta retorycznie właściciel zielonogórskiej firmy budowlanej. - No pewnie, jak przychodzi do mnie osiemnastolatek i chce zarabiać tyle, ile ja wyciągam, to oczywiste, że roboty nie dostanie... Powiem panu, że w Polsce to ludziom już się w d... poprzewracało. Zobaczcie na tych, którzy cały dzień siedzą przed sklepem z butelką w ręku. Mnie na to nie byłoby stać. Bezrobotni się znaleźli...