Biała Róża przeciw Hitlerowi
Była ich szóstka: Hans Scholl, Christoph Probst, Willi Graf, Alexander Schmorell, profesor Kurt Huber i młodsza siostra Hansa - 21-letnia Sophie. Rzucili wyzwanie Hitlerowi, tworząc grupę „Biała Róża”. Czy wiedzieli, jakie to niebezpieczne? Czy zdawali sobie sprawę, jak trudno działać w konspiracji w kraju, gdzie większość obywateli wspiera reżim? 9 maja minęła setna rocznica urodzin Sophie Scholl.
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ
Inspiracje
Pochodzili z różnych rodzin. Sophie i Hans Scholl pochodzili z religijnej, wielodzietnej rodziny. Rodzice mieli liberalne poglądy, ale wywodzili je z chrześcijańskich wartości. Mimo to, Hans w 1933 r. wstąpił do Hitlerjugend, a Sophie w 1934 r. do BDM (związku niemieckich dziewcząt). Z czasem jednak obydwoje coraz krytyczniej odnosili się do tych organizacji i samego reżimu. Fascynowały ich dzieła św. Augustyna, literatura religijna, dzieła współczesnego im filozofa katolickiego Aloisa Dempfa, ale również klasyczna filozofia niemiecka. Przełomowy dla rodzeństwa był rok 1937, kiedy Shopie, Inge i Werner zostali na krótko aresztowani i byli przesłuchiwani przez Gestapo, a Hans został aresztowany na 2 tygodnie i oskarżony o kontakty z nielegalnymi młodzieżowymi organizacjami oraz o homoseksualizm. Christoph Probst wychował się w liberalnej, przesiąkniętej humanistycznymi wartościami rodzinie. Przebywając w celi śmierci przyjął katolicki chrzest. Willi Graf od dziecka aktywnie działał w stowarzyszeniach katolickich, które w okresie rządów Hitlera zostały zdelegalizowane. Z tego powodu był w 1938 r. przesłuchiwany przez Gestapo i na krótko aresztowany. Przeciwstawienie się reżimowi uznawał za swój obowiązek, wywodząc go wprost z wiary katolickiej. W trakcie studiów medycznych poznał rodzeństwo Scholl i współtworzył grupę „Biała Róża”. Alexander Schmorell urodził się w Rosji, skąd pochodziła jego matka. Po jej śmierci ojciec zdecydował się wrócić do Niemiec. Znajomość z rodzeństwem Scholl oraz udział w wojnie na froncie wschodnim ostatecznie uczynił go zagorzałym wrogiem reżimu. Prof. Kurt Huber był filozofem, psychologiem, muzykologiem, znanym szczególnie z badań muzyki ludowej. Już w 1936 r. Gestapo otrzymało na niego donos: „Dowody na związki Hubera z katolicyzmem, i jego skrajnie antypartyjne nastawienie są niepodważalne”. Do „Białej Róży” dołączył w 1942 r.
Członków „Białej Róży” połączyły poglądy, wspólne lektury i studia na uniwersytecie Ludwiga i Maksymiliana w Monachium. Byli młodymi, krytycznie i samodzielnie myślącymi ludźmi. Ich mentorami byli m.in. katolicki publicysta Carl Muth, filozof kultury Theodor Haecker, obaj przeciwstawiający się reżimowi. Nie bez znaczenia były też doświadczenia Hansa, Willi’ego i Alexandra na froncie wschodnim.
„Biała róża”
Pochodzenie nazwy grupy nie jest jasne. Hans Scholl w trakcie przesłuchania przez Gestapo wyjaśnił: „Być może emocjonalnie wybrałem tę nazwę, ponieważ w tamtym czasie byłem pod wrażeniem hiszpańskiej powieści Rosa Blanca”. Historycy podejrzewają, że Hans celowo podał takie pochodzenie nazwy, chcąc ukazać jej banalność, a tym samym niepolityczny charakter grupy.
Zasadniczym efektem działań „Białej Róży” było sześć akcji ulotkowych. Od 27 czerwca do 12 lipca 1942 r. powstały cztery pierwsze ulotki, które wysłano do precyzyjnie wybranych osób, pisarzy, profesorów i księgarzy z Monachium. Młodzi działacze wyszli z założenia, że czynny opór w ówczesnej sytuacji jest niemożliwy. Dlatego apelowali w kolejnych ulotkach: „Stawiaj bierny opór, gdziekolwiek jesteś!”, „każdy może przyczynić się do obalenia tego reżimu”, „chodzi o wolność słowa, wolność przekonań, ochronę każdego obywatela przed samowolą przestępczego, brutalnego państwa”. Przekonywali, że każdy Niemiec, który nie reaguje na mordowanie Żydów i zbrodnie wojenne jest współwinny. W trzeciej ulotce rozszerzyli te apele o konkretne instrukcje obalenia rządu za pomocą sabotażu we wszystkich dziedzinach życia. Czwarta ulotka kończyła się słowami: „Nie milczymy, jesteśmy twoim wyrzutem sumienia, Biała Róża nie zostawi cię w spokoju!”. Piąta ulotka (koniec stycznia 1943 r.), została zredagowano po informacjach o klęskach armii niemieckiej na wschodzie. Autorzy zdecydowali się apelować o czynny opór: „Udowodnij swoimi uczynkami, że myślisz inaczej! Rozpoczyna się nowa wojna wyzwoleńcza”. Szóstą, ostatnią ulotkę, skierowaną do studentów, Sophie i Hans rozrzucili 18 lutego w atrium uniwersytetu. Tego samego dnia zostali wraz z Willim Grafem aresztowani, dwa dni później aresztowano Probsta.
Ulotki miały nakład od kilkuset do 9 tys. Wszystkie kończyły się wezwaniem: „Prosimy o skopiowanie tej ulotki i rozprowadzenie jej!” Ulotki docierały do wielu miast. Po śmierci działaczy ostatnia ulotka pod nazwą „Manifest monachijskich studentów“, została jesienią 1943 r. rozrzucona na terytorium Niemiec z brytyjskich samolotów.
Proces
Od początku lutego 1943 r. roku uczelnia była strzeżona i obserwowana. 18 lutego po aresztowaniu rodzeństwa Scholl i Grafa rozpoczęły się przesłuchania, które prowadził funkcjonariusz Gestapo Robert Mohr. Przesłuchania nie były brutalne, cała trójka oskarżonych próbowała wziąć winę na siebie, aby ochronić innych działaczy, szczególnie Probsta, który był ojcem trójki dzieci. Robert Mohr w liście do Roberta Scholla (ojca Hansa i Sophie) napisał, że Sophie podczas przesłuchania zrobiła na nim duże wrażenie - była odważna i przyznawała się do swoich poglądów. W pierwszym procesie, który odbył się 22 lutego sądzono rodzeństwo Scholl oraz Probsta. Osławiony sędzia Roland Freisler skazał wszystkich na śmierć. Tego samego dnia cała trójka została zgilotynowana w monachijskim więzieniu Stadelheim.
Po aresztowaniu Sophie, Hansa, Willi’ego i Christopha, Alexander Schmorell podjął nieudaną próbę ucieczki do Szwajcarii. W dniu pogrzebu przyjaciół został rozpoznany i aresztowany w schronie przeciwlotniczym w Monachium. Wcześniej wydano za nim list gończy, w którym za schwytanie zaoferowano nagrodę w wysokości 1000 marek. 27 lutego Gestapo aresztowało również prof. Hubera. 19 kwietnia odbył się drugi proces „Białej Róży”, w którym Willi Graf, Alexander Schmorell i Kurt Huber zostali skazani na śmierć. Huber i Schmorell zostali zgilotynowani 13 lipca 1943 r. 12 października zginął ostatni członek organizacji - Willi Graf.
W 1999 roku Kościół katolicki uznał Kurta Hubera męczennikiem czasów narodowego socjalizmu, a Christopha Probsta świadkiem wiary. W 2020 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny Willi’ego Grafa. W 2012 r. Rosyjska Cerkiew Prawosławna uznała Alexandra Schmorella męczennikiem, nadając mu imię Aleksander z Monachium.
Listy
Po wielu latach niemieccy historycy uzyskali dostęp do dzienników Sophie Scholl oraz jej korespondencji z przyjacielem Fritzem Hartnaglem. Ich przyjaźń, a potem miłość trwała 6 lat, w trakcie których napisali do siebie prawie 400 listów. Listy pokazują, jak bardzo zmienili się oboje przez ten czas: Sophie z początkowej fascynacji nazizmem, stała się zagorzałą przeciwniczką Hitlera. Fritz, mimo, że całą wojnę służył w Wehrmachcie jako oficer, pod wpływem Sophie i własnych doświadczeń nabrał dystansu wobec działań armii, ale nigdy nie zaangażował się bezpośrednio w działania opozycji, choć wspierał je finansowo.
Wraz z rozpoczęciem wojny, zaostrzył się spór między Sophie i Fritzem. Pięć dni po ataku na Polskę Sophie napisała do Fritza: „Nie mogę zrozumieć, że ludzie nieustannie narażają innych na śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie mów, że to dla ojczyzny”. Fritz odpowiedział: „Wprowadzasz mnie w wielkie zakłopotanie, pytając o sens tego rozlewu krwi”. Sophie starała się go przekonać, że wierność ojczyźnie nie jest wystarczającym powodem, aby łamać zasady sprawiedliwość. Oglądane codziennie okrucieństwa coraz bardziej skłaniały Fritza do przyznania racji Sophie: „To jest przerażające, że godzina po godzinie miliony żołnierzy po obu stronach są w ciągłym niebezpieczeństwie, zabijają się nawzajem”.
W lutym 1943 r. kapitan Fritz Hartnagel z powodu poważnych odmrożeń trafił do szpitala we Lwowie. Pisał listy do Sophie, w których planował wspólną przyszłość. Fritz nie wiedział, że Sophie już nie żyje, dowiedział się jednak o jej aresztowaniu i złożył prośbę o ułaskawienie. Po powrocie do Monachium dowiedział się, że wyrok został już wykonany.