Białe piżmo pachnie jak świeże pranie, a zapach ziemi relaksuje WIDEO
Z Martą Siembab - jedynym w Polsce senselierem, profesjonalną trenerką zapachową, rozmawiam o tym, jak pachnie Śląsk, o zapachach w biznesie i o tym, dlaczego warto wąchać cytrusy.
Muszę zacząć od tego pytania: Jak pachnie Śląsk, z jakimi zapachami kojarzy się pani, mieszkance Poznania, ten region?
Na Śląsku bywałam już wielokrotnie, mieszka w tym regionie część moich znajomych i przyjaciół. Z jakim zapachem kojarzy mi się Śląsk? To nie będzie prosta odpowiedź, jak byłoby np. w przypadku Sopotu. Powiem szczerze więc, że z zapachem... maści mentolowej. Podczas jednych odwiedzin na Śląsku byłam przeziębiona i używałam tej maści. Tu zaznaczę, że nie jest to wcale nieprzyjemne wspomnienie, bo zapachy lekarstw, wbrew pozorom, nie kojarzą mi się negatywnie. Kiedy myślę o Śląsku, przypomina mi się też zapach kuminu dodawanego do chlebka naan. Jadłam go z kolegą, którego nie widziałam 20 lat. To także bardzo ciepłe wspomnienie. Pamiętam też perfumy, których używałam podczas prowadzenia szkoleń na Śląsku. To była limitowana edycja znanego zapachu, w którym nuty karmelu i paczuli oblano zimną, oceaniczną bryzą. Ta edycja nazywała się nawet „Ocean rtęci” - podobało mi się to wyobrażenie lodowatego, metalicznego oceanu z kroplą słodyczy. To oczywiście subiektywne skojarzenia, niemniej Śląsk zapachowo kojarzy mi się jednoznacznie pozytywnie.
A gdyby miała pani wyobrazić sobie perfumy o nazwie „Śląsk”, jakie nuty by dominowały?
Perfumy o zapachu Śląska widzę jako aromaty miękkie, ciepłe, otulające, bo takie są moje osobiste doświadczenia ze Śląskiem. Ale czy mieszkańcy tego regionu tak to czują? To należałoby zbadać. Ważne jest to, że jeśli mówimy o wyrażaniu ducha regionu za pomocą zapachu, trzeba precyzyjnie określić, co go charakteryzuje; ustalić na przykład, z jakimi wrażeniami dotykowymi czy dźwiękowymi się kojarzy, jakie cechy przewijają się u Ślązaków. Takie tworzenie kompozycji zapachowej to bardzo złożony proces i tego nigdy nie robi się z głowy.
Część osób kojarzy nasz region nadal stereotypowo, z kopalniami, hutami, dymem. Czy taki byłby też więc zapach „Śląsk”?
Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że Śląsk pachnie kopalnią i dymem. Współczesny Śląsk kojarzy mi się z kreatywnością, zapałem, przecieraniem nowych ścieżek. Bardzo dużo się tu dzieje, powstają fantastyczne projekty, sporo jest inicjatyw, działań młodych ludzi. Taki jest dla mnie obecny duch Śląska. Skojarzenia kopalniane mogą mieć tylko ci, którzy dawno tu nie byli. To tak jakby powiedzieć, że w Poznaniu, moim rodzinnym mieście, pachnie rogalami marcińskimi. A pachnie tak tylko przez dwa dni w roku.
Czyli kompozycję „Śląsk” tworzyłyby nuty nowoczesne, świeże, dynamiczne?
Jeśli przyjmiemy taki punkt widzenia, to tak. Wpływ na ostateczną formę zapachu ma to, jaki wybierzemy filtr i na czym się skupimy - czy na gospodarce, kulturze, krajobrazie, a może historii. Wiele perspektyw ma potencjalnie sens. Ale na pewno należałoby kierować się jednym kodem. Bo z zapachem jest tak, że im więcej kryteriów przyjmiemy, tym staje się on bardziej nieczytelny, rozmyty. Szukamy więc jasnego komunikatu.
Węch jako zmysł odpowiada za nasze wspomnienia, skojarzenia, emocje. Ale chyba trochę mało go doceniamy i mało o nim wiemy, porównując z innymi zmysłami?
Zapach jest bardzo mocno powiązany z naszym mózgiem i zmysł węchu jest pierwszym zmysłem, który się w nas budzi. Już w trzecim miesiącu życia płodowego człowiek jest w stanie wyczuwać zapachy. Oczywiście nie mamy bezpośredniego dostępu do powietrza przesyconego zapachami, ale część z lotnych cząsteczek zapachu, znajdujących się w pożywieniu matki, dociera do płodu przez płyn owodniowy. Zmysł węchu jest najstarszym zmysłem, a jednocześnie najmniej poznanym. Znajduje się w najbardziej środkowej części mózgu, którą ewolucyjnie dzielimy z gadami i ma trzy (do tej pory poznane) osobne szlaki. Łączy się jednocześnie z ośrodkiem emocji, pamięci i korą oczodołowo-czołową, gdzie zachodzi świadome przetwarzanie informacji. Jeżeli poznawaniu zapachu towarzyszy bardzo silny bodziec emocjonalny, to za każdym razem, kiedy go poczujemy, emocje łącznie z obrazami, dźwiękami oraz wrażeniami dotykowymi do nas wracają. Takie wspomnienia węchowe, jak zapach bliskiej osoby, domu babci, miejscowości, gdzie przez lata spędzaliśmy wakacje, to zapachy, których nie da się usunąć z naszej pamięci ani zmienić zapamiętanych z nimi emocji. Byłoby to możliwe jedynie w takiej sytuacji, kiedy nowy bodziec emocjonalny byłby o wiele silniejszy niż ten pierwszy, który nam to wspomnienie „wdrukował”. Mnie np. zapach „Przemysławki”, kremu do golenia, wypranych koszul oraz świeżo przekopanej ziemi kojarzy się z dziadkiem. Musiałby mnie człowiek, który pachnie tak samo, porwać i torturować, żeby ten zapach zaczął mi się kojarzyć inaczej. Ale gdyby pojawił się sympatyczny listonosz pachnący tymi zapachami, to przed oczami stanąłby mi mój dziadek. To jest piękne we wspomnieniach zapachowych, że pozwalają nam przywoływać wrażenia ciepła, miłości, bezpieczeństwa. Fakt, że węch powstaje pierwszy w naszym mózgu i ostatni zanika, wykorzystuje się na przykład w terapii osób w śpiączce, stymulując ich mózgi zapachami, które budziły pozytywne emocje w okresie przed wypadkiem. Nie myślimy o tym na co dzień, lecz węch to w zasadzie najważniejszy zmysł - ostrzega nas przed zagrożeniem, chroni przed nieświeżym jedzeniem i choć nie jesteśmy tego świadomi, zapach ma też wpływ na wybór partnera.
Zapachem możemy wpływać na nastrój, a stąd już prosta droga do pewnego rodzaju manipulacji. Porozmawiajmy o miejscach i zapachach w mieście. Przykładem miejsc, gdzie można wykorzystać zapachy, są galerie handlowe. My myślimy, że przyciągają nas obrazami, muzyką, a tymczasem są to zapachy. Jakie zapachy są wykorzystywane tam najczęściej i czy faktycznie można nas nimi zmanipulować?
Nie do końca tak jest. „Nos wie” - i często nosa nie da się oszukać. Można łatwo sprawdzić kompetencje swojego nosa, wąchając syntetyczny aromat owoców - nikt z nas nie pomyli syropu malinowego z koszyczkiem świeżych malin. Nasz mózg odróżni mieszankę przypominającą zapach świeżego chleba, która powstała w laboratorium, od faktycznie wypieczonego w piecu. Pogląd, że w supermarketach rozpylany jest zapach świeżo upieczonego pieczywa to mit. Współpracuję blisko z firmami produkującymi kompozycje zapachowe i wiele z nich narzeka, że nie ma w portfolio kompozycji zapachowej, która wiarygodnie odtwarza aromat świeżego chleba. Są podobne, np. aromaty focaccii z rozmarynem, gdzie jednak bardziej pachnie oliwą i ziołami niż samym wypieczonym ciastem. Istnieją oczywiście takie, które pachną bardziej wiarygodnie. Przykładem mogą być aromaty kojarzące się z ciasteczkami z wanilią i migdałami, ale i tak najbardziej wyczuwalna jest sama wanilia i benzaldehyd dający wrażenie migdałów. Jeśli więc naprawdę czujemy zapach chleba, czy to w piekarni, czy w markecie, to musi tam być czynny piec, chociaż ciasto często bywa mrożone. Tak samo jest z kawą. Aromaty kawowe nie pachną tak jak świeża kawa i ludzki nos to odróżnia. Sprawdzałam to wielokrotnie na warsztatach. Natomiast faktem jest, że coraz więcej sklepów używa do ozdobienia miejsca sprzedaży kompozycji zapachowych, które są nawiewane przez wentylację i mają „pokolorować” salon sprzedażowy. Ale czy cel faktycznie zostaje osiągnięty? Jeszcze jakieś pięć lat temu na sto sklepów w galerii handlowej pachniały dwa. To sprawiało, że sklep się wyróżniał. Oczywiście nie miało to takiego przełożenia na sprzedaż, że jeśli w salonie pachniało konwaliami, to automatycznie sprzedawano o wiele więcej towaru, natomiast sklep, który przyjemnie pachniał, był bardziej intrygujący i przyciągał klientów. Wiele marek miało marzenie, aby powtórzyć sukces opisany w eksperymencie NIKE, gdzie te same towary ocenione zostały jako bardziej wartościowe tylko dlatego, że w salonie unosił się przyjemny zapach. Nie jest to jednak reguła gwarantująca automatyczny wzrost zysków, głównie dlatego, że obecnie sklepów „pachnących” jest coraz więcej i sam zapach nie wystarczy, aby się wyróżnić. Aromaty nawiewane przez wentylację są już wyczuwalne na przestrzeni ciągów pieszych w galeriach i tam się mieszają. Powstaje swoista kakofonia zapachowa, w której klient łatwo się gubi. Dlatego zapachu jako elementu komunikacji marki należy używać w sposób przemyślany i dokładnie zaprojektowany, w którym na początku trzeba określić kluczowe cechy marki. Kierując się wyborem na zasadzie osobistych preferencji („szefowa lubi zapach magnolii”), używamy zapachu jako ozdobnika, tymczasem u nas w studiu, tworząc projekty brandingowe, zawsze zaznaczamy, że zapach jest narzędziem biznesowym. Źle dobrany lub przedawkowany może bardziej zaszkodzić marce, niż pomóc. Myślę też, że niedługo będzie musiała zostać wprowadzona regulacja: klient będzie otrzymywał przed wejściem do sklepu informację o tym, czy i jaki zapach jest tam używany. To potrzebna wiedza dla wrażliwego klienta, a w czasach, gdy tak wielu z nas cierpi na różne alergie, wręcz niezbędna.
Specjaliści od wizerunku w biznesie mówią o stylu ubierania się, fryzurze, kolorach. A jak powinniśmy pachnieć, żeby przekonać kogoś na spotkaniu biznesowym?
Nigdy nie jest tak, że zapach w takiej sytuacji będzie elementem decydującym - nie zamaskujemy perfumami braku kompetencji. Zapach nie pozostaje jednak bez wpływu na to, jak zostaniemy odebrani. Ważne jest, żeby podążał za wartościami, które chcemy w sobie uwypuklić i podkreślić. Jeżeli idziemy na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko, gdzie poszukiwany jest pracownik z takimi cechami, jak uporządkowanie, sumienność, zorganizowanie, to potrzebny jest inny zapach niż w sytuacji, kiedy pożądane są otwartość, cierpliwość, ciepło. Najbezpieczniejszym kluczem w biznesie jest kierowanie się zasadą, żeby zapach perfum nie był przy-tłaczający. Czyli: nasz zapach nie powinien być wyczuwalny na odległość wyciągniętych ramion, tak, jak witają się osoby w relacji służbowej. Jeżeli przechodzimy obok drugiej osoby, poruszamy się, gestykulujemy i wówczas nasz zapach jest odczuwalny, oznacza to, że użyliśmy odpowiedniej ilości perfum. Jeśli zaś siedzimy przy stole i osoba obok nas czuje wyraźnie nasze perfumy, oznacza to, że użyliśmy ich dużo. Dwa psiknięcia wody perfumowanej przeważnie wystarczą na wielkie wyjście. Na spotkanie biznesowe powinniśmy wybierać raczej zapachy lekkie, jasne, świeże i niezbyt słodkie. Warto pamiętać, że słodycz w zapachu umniejsza wrażenie kompetencji. Im bardziej „apetycznie” pachniemy, tym bardziej słodcy się wydajemy - czy słodki prawnik lub bankier jest postrzegany jako profesjonalny? Do biura, banku czy kancelarii zawsze bezpiecznie wybrać perfumy z nutami oceanu, cytryny, werbeny, świeżych ziół - europejską klasykę.
Każdy z nas ma inne preferencje, ale jeśli chcielibyśmy poprawić sobie nastrój, jakich zapachów powinniśmy szukać, po jakie sięgnąć?
Są subiektywne kryteria, ale istnieją także zapachy obiektywnie uznane za takie, które wprawiają nas w dobry humor. To zapachy cytrusów. Już przy samym obieraniu mandarynki czy krojeniu cytryny uwalniają się olejki eteryczne, które stymulują układ nerwowy w bardzo pozytywny sposób. Działają antydepresyjnie, podnoszą nastrój, a jednocześnie odprężają. Stan, w którym jesteśmy wyluzowani, ale nie uśpieni - dobrze tak zacząć dzień. Polecam kupić w zielarni naturalny olejek cytrusowy i rano dodać kilka kropli do kubka z gorącą wodą. Postawić kubek w łazience czy na stole przy śniadaniu, aby olejki parując docierały swobodnie do naszego nosa. Nie bez powodu we Francji mówią o cytrusach, że pachną słońcem. Gdy w ciągu dnia dopada nas zmęczenie, możemy sobie pomóc w prosty sposób, zgniatając w ręce skórkę cytryny i wąchając dłonie. Podobnie działają też... mikroorganizmy znajdujące się w glebie - praca w ogrodzie relaksuje nie tylko dzięki oderwaniu uwagi od stresujących spraw, lecz także poprzez kontakt z działającymi antyde-presyjnie bakteriami.
Mówimy, że czujemy wiosnę w powietrzu. Co tak naprawdę czujemy i dlaczego to lubimy?
To są nasze atawistyczne reakcje. Człowiek czeka na zapachy wiosny, ponieważ stanowią dla niego ewolucyjną informację o tym, że zaraz będą kiełkowały rośliny i pojawi się pożywienie. Podnosi się temperatura, a im jest ona wyższa, tym cząsteczki lotne łatwiej unoszą się w powietrzu i docierają do naszego nosa. Czujemy zapach odmarzającej ziemi, kiełkujących roślin, pękających pąków. Wiosna jest w swoim charakterze ziemisto-zielona. Ciepłe, odrobinę wilgotne powietrze, ziemia i zieleń. Tym pachnie.
Przez całą zimę narzekaliśmy na smog, zapachy palonych śmieci. W domu dokucza nam czasem fetor z kanalizacji albo palący na potęgę sąsiedzi. Jak najszybciej pozbyć się brzydkich zapachów, czy można „przykryć” ten nieprzyjemny?
Nie ma możliwości katalizy zapachu, sprawienia, żeby nagle w powietrzu zaczęło bardziej pachnieć kwiatami niż leżącymi na chodnikach odchodami czworonogów. Ale nie jesteśmy tak całkiem bezbronni. Musimy znaleźć zapach bardziej lotny, z cząsteczkami mniejszymi i szybszymi niż te, których zapach nas męczy. Takie „szybkie” są znów zapachy cytrusowe, można też sięgnąć po olejki ziołowe, chociaż te bywają czasem mniej przyjemne niż cytrusy, gdyż wielu z nas kojarzy je z lekarstwami. Tę szybkość w docieraniu do naszego organu węchu wykorzystują producenci odświeżaczy zapachowych, które pozornie usuwają zapach papierosów z tkanin, a tak naprawdę sprawiają, że zanim poczujemy przykry zapach papierosów, szybciej dotrze do nas lżejszy zapach białego piżma, który pachnie jak świeże pranie.
Przed nami święta. Jakie zapachy ze sobą niosą? Czym te zapachy różnią się od Bożego Narodzenia?
O zapachach wielkanocnych mówimy mało, bo są to zapachy typowo spożywcze. Wielkanoc kojarzy nam się z jajkiem, lecz raczej z jego smakiem niż zapachem; tak samo, jeśli chodzi o białą kiełbasę czy chrzan. Bardziej pachnące i mocniej zapadające w naszą pamięć węchową są święta Bożego Narodzenia. Ale też bazujemy trochę na wzorcach znanych jeszcze w latach 90. Można zaobserwować, że dla pokolenia urodzonego po roku 1990 zapachy bożonarodzeniowe nie są już tak czytelne i jednoznaczne, bo zapach pomarańczy i czekolady - kojarzący się starszym pokoleniom z Bożym Narodzeniem - to dla młodych ludzi zapachy bardziej codzienne. Obecnie dostęp do cytrusów i słodyczy mamy nieograniczony, nie koduje on aż tak mocno atmosfery wigilijnego wieczoru i wytęsknionych prezentów. A Wielkanoc kojarzy się wielu Polakom bardziej wizualnie niż węchowo - z kolorami żółtym i zielonym, pierwiosnkami, krokusami, przebiśniegami, rzeżuchą, trawą. Są bardziej wzrokowo-smakowe. Co nie oznacza, że nie odbieramy Wielkanocy nosem! Przeciwnie - z każdym kęsem świątecznych potraw cieszymy się przede wszystkim słońcem, ciepłem, światłem i wyczekiwaną od dawna wiosną.