Białostoczanin był najlepszy z Polaków w biegu Piastów
Daniel Iwanowski zaczynał biegać na białostockich Pietraszach. Od kilkunastu sezonów jest jednym z najlepszych narciarzy w Polsce. W maju rozpocznie przygotowania do najważniejszego sezonu w karierze. Celem - awans na igrzyska olimpijskie.
Dziesiąty kilometr tegorocznego Biegu Piastów - najstarszej i największej imprezy narciarstwa biegowego w Polsce rozgrywanego w Jakuszycach. Do mety jest jeszcze około 40 kilometrów. Biegnący w czołówce Daniel Iwanowski praktycznie stracił jeden z kijów (odkleiła się końcówka i kij wbijał się w śnieg nawet na głębokość 30 cm). Zawodnik nie poddał się, wytrwale walczył z trasą i rywalami.
- Praktycznie musiałem odpychać się jednym kijem - relacjonuje Iwanowski. - Chcąc się utrzymać w peletonie musiałem mocno pracować. Na podbiegach rywale lekko mi uciekali. Ale w końcu na moje szczęście na trasie stał delegat techniczny z Czech, od którego wziąłem dwa normalne kije i mogłem dalej gonić rywali i kontynuować bieg. Ale nie obyło się to bez strat na koniec. Ostatnie osiem kilometrów to walka z własnym organizmem oraz skurczami, które były bardzo duże.
Ostatecznie Iwanowski ukończył 50-kilometrowy wyścig na dziewiątym miejscu, najlepiej z Polaków.
To jeden z wielu sukcesów narciarza pochodzącego z Białegostoku. Może trochę dziwić, że zawodnik urodzony w północno-wschodniej Polsce jest w czołówce narciarstwa biegowego w kraju. Narty przede wszystkim kojarzą się z górami.
- W Polsce mamy dużo talentów w różnych regionach, ale obecny system szkolenia nie jest na tyle dopracowany, aby wszyscy zawodnicy wytrwali do seniora i biegali na nartach nie martwiąc się o finanse - opowiada narciarz. - Każdy chciałby mieć mistrza, wykładając jak najmniej pieniędzy, a jak wiadomo jest to niemożliwe. Ale jak już taka osoba osiągnie sukces, to każdy się pod tym chce podpisać. Mój obecny klub UKS RAWA Siedlce jest z nizin, a jesteśmy najlepsi w Polsce. Więc nie trzeba być z gór, aby z góralami wygrywać.
Iwanowski wspomniał o finansach. Jak się okazuje to właśnie przez brak funduszy musiał na jakiś czas przerwać karierę. Ale po kolei.... Przygoda z nartami zaczęła się w Szkole Podstawowej nr 32 na białostockich Pietraszach - placówki od lat specjalizującej się w narciarstwie biegowym.
- W trzeciej klasie szkoły podstawowej pierwszy raz stanąłem na nartach biegowych oraz wystartowałem w zawodach w pobliskim lesie Pietrasze - wspomina Iwanowski. - Od najmłodszych lat podglądałem starszych kolegów, którzy biegali na nartach oraz startowali w zawodach ogólnopolskich. Sport był przepustką do lepszego życia dla chłopaka z biednej rodziny, który chciał zobaczyć i poznać świat, a sport dawał taką możliwość kiedyś i teraz. Edukacja w klasie sportowej od czwartej do ósmej klasy to głównie treningi narciarskie, ale oprócz tego wszystkie sporty drużynowe i indywidualne, w których brałem udział. Dalej chciałem się rozwijać w kierunku nart, więc po zdanych egzaminach rozpocząłem naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Tam zdobyłem zawód mechanika pojazdów samochodowych.
Po szkole średniej Iwanowski wrócił do Białegostoku, podjął studia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego i Turystyki. Pod koniec studiów na pewien czas przerwał uprawianie narciarstwa, bo po prostu nie miał na to pieniędzy. Z tytułem magistra tej uczelni rozpoczął pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Mistrzostwa Sportowego o profilu narciarskim w Supraślu. To był moment zwrotny, narciarz znowu postanowił wrócić do wyczynowego sportu. Sukcesy tylko utwierdziły go w przekonaniu, że to była słuszna decyzja. Posypały się medale w mistrzostwach Polski, Pucharze Polski. Iwanowski praktycznie nartom podporządkował swoje życie.
- Pierwszy rok treningów i startów po kilkuletniej przerwie był koszmarem, ale każdy kolejny był coraz lepszy i postanowiłem znowu poświęcić się nartom całkowicie. Tylko kwiecień jest miesiącem wolnym, gdzie mam roztrenowanie i trochę czasu dla siebie, a od maja zaczyna się sezon przygotowawczy do kolejnej zimy - opisuje narciarz. - Żyję na tzw. walizkach, każdy weekend zimą to zawody w innym miejscu, więc nie ma czasu na rozpakowanie się. Jeśli chodzi o sezon przygotowawczy to czasami jestem w domu, ale z przyzwyczajenia nawet walizek nie rozpakowuję, bo wiem, że szybko znowu wyjadę.
Przed 31-letnim narciarzem najważniejszy rok w karierze. Od maja rozpocznie przygotowania do sezonu olimpijskiego. Celem - start w igrzyskach w Pjongczangu w Korei Południowej w 2018 roku.
- Chcę zacząć startować w Pucharach Świata i zajmować tam jak najwyższe lokaty - mówi zawodnik. - Nie ma dla mnie znaczenia, na jakim dystansie wystąpię w igrzyskach, czuję się dobrze na wszystkich, od sprintów po 50 kilometrów. Moje przygotowania będą zależały od tego, czy będę miał zabezpieczenie finansowe. Teraz nie mam sponsora i praktycznie za wszystko płacę sam, a zarabiam świadcząc usługi remontowo-budowlane. Pomaga mi także klub. Aby skupić się tylko na przygotowaniach potrzebuję około 100 tysięcy złotych na sezon. Obozy w Austrii na lodowcu, odżywki, przejazdy - to wszystko kosztuje. Marzeniem jest wyjazd do Norwegii. Tam są najlepsi narciarze na świecie i najlepsze metody treningowe. Wspólnie z trójką kolegów z kadry staramy się, aby taki wyjazd sobie zorganizować. Maciek Staręga, który na ostatnich mistrzostwach świata w Lahti dotarł aż do półfinału w sprincie pokazał, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi. Po karierze sportowej chcę przejść do amatorskiego biegania maratonów, czyli od 50 kilometrów i więcej będę normalnie pracował.
Daniel Iwanowski - urodzony 5 września 1985 roku.
- ukończył studia Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku.
- wielokrotny medalista mistrzostw Polski i Pucharu Polski w narciarstwie biegowym na różnych dystansach. W 2014 roku wygrał 6-kilometrowy Bieg Zbójników.