Białystok. Aktywiści przebiorą się za kury i będą spacerować po centrum, bo "Święta nie tylko bez mięsa, ale i bez jajek są możliwe"
Rozmowa z Sylwią Wojdą, koordynatorką lokalnej grupy WEGESTOK-Viva! Akcja dla zwierząt.
Fundacja Viva organizuje w czwartek w Białymstoku niecodzienny happening. Od godz. 11 aktywiści przebrani za kury z hodowli klatkowej oraz z wolnego wybiegu będą w centrum miasta namawiać białostoczan na wegańskie, w 100 proc. roślinne święta.
Święta obchodzimy z energią dobroci, miłości, ale jednocześnie bez żadnego zrozumienia, do jakiego masowego cierpienia zwierząt dochodzi przy ich okazji. Chcemy uświadomić ludziom, że ich wybory konsumenckie, decyzje, co postawią na świątecznych stołach, na tę krzywdę zwierząt mają bardzo duży wpływ. Podczas happeningu będziemy rozdawać roślinne przepisy, by udowodnić, że święta nie tylko bez mięsa, ale i bez jajek są możliwe.
Mówi pani o krzywdzie zwierząt...
I zachęcam do zadawania sobie pytań, do zaglądania, za kulisy przemysłu mięsnego czy właśnie produkcji jajek. Niestety, tam za tymi metalowymi prętami czy betonowymi ścianami dzieje się bardzo źle. Rację miał Paul McCartney z Beatlesów, mówiąc, że gdyby rzeźnie miały szklane ściany, nikt nie jadłby mięsa.
Ale wciąż wiele osób je. I mięso, i jajka.
A wcześniej malujemy kolorowe pisanki, które kojarzą nam się z czymś pięknym i zdrowym. Jednak metody hodowli kur w Polsce – mimo że zaakceptowane i dozwolone przez prawo, wcale takie kolorowe i zdrowe nie są. Nie dość, że są hodowane w niehumanitarnych warunkach, to jeszcze niejako zmuszane do składania jaj w ogromnych ilościach, niezgodnych zupełnie z naturą. Kury traktowane są dziś jak maszyny produkcyjne. Kiedyś hodowana w zwykłym gospodarstwie kura znosiła od 12 do 40 jajek rocznie. Dziś kura w przemyśle znosi ich w ciągu roku 300 albo i więcej. Zmusza się je do tego poprzez regulowanie ilości dostarczanego im światła. W ten sposób sztucznie stymuluje się jej organizm do ciągłej pracy, nie pozwalając nawet na chwilę wytchnienia.
Znoszenie jajek to tak ciężka praca dla kurzego organizmu?
Można to porównać do cyklu owulacyjnego. Na fermach drobiu stymuluje się kury do owulacji przez cały czas. Teoretycznie z jaja powinno się wylęgnąć nowe życie, dlatego organizm kury oddaje tu wszystko, co ma najlepszego. Jeżeli więc kura jaja znosi praktycznie codziennie, to jej organizm jest tak wyeksploatowany, że ona po prostu choruje, cierpi, nie jest odporna na na to, co ją spotyka z zewnątrz. Do tego dołóżmy niesamowity ścisk, jaki panuje w klatkach na fermach, który wpływa nie tylko na to, że kury się nawzajem tratują, ale również na to, że tracą odporność. Właśnie dlatego na fermach dochodzi do epidemii, do wielu chorób, również psychicznych, do kanibalizmu.
Święta są więc kolorowe, ale już ich kulisy wcale nie...
Zastanówmy się więc, czy na pewno chcemy brać w tym udział. Tym bardziej, że to, o czym opowiedziałam, to jeszcze nie koniec cierpienia tych zwierząt. By zapobiec aktom kanibalizmu, kurom stłoczonym w klatkach przecina się dzioby. To barbarzyństwo. Barbarzyństwem jest też mordowanie, czyli mielenie żywcem maleńkich, dopiero co wyklutych kogucików, bo przecież one nie są potrzebne przy produkcji jajek. Choć z drugiej strony to zmielenie żywcem jest może bardziej humanitarne niż dwuletnie życie w tak strasznych warunkach.
Zaledwie dwóch lat?
Bo tyle żyje kura w niewoli, choć na wolnym wybiegu mogłaby żyć nawet 12. Kury w klatkach mają zwyrodnienia stawów, połamane kości. One nie mają możliwości wyprostowania się, rozciągnięcia ani razu w ciągu całego życia! A przecież na wolności są to ptaki, które cały czas chodzą, grzebią w ziemi...
I wierzy pani, że ludzie są w stanie zrezygnować z jajek w święta Wielkiej Nocy?
Pewnie, że nie wszyscy. Ale ufam, że zmiany zachodzą. Do tych zmian potrzebna jest jednak wiedza i świadomość, jak wszystko wygląda, jak traktowane są zwierzęta. Ważne, że coraz więcej osób chce tę wiedzę zdobywać.