Biblioteka Baworowskich – skarb, który pozostał we Lwowie
Biblioteka Baworowskich była dziełem arystokraty-pasjonata. Jej zbiory, w odróżnieniu od Ossolineum, po II wojnie światowej w całości pozostały we Lwowie.
Arystokracja na straży polskości
Jednym z symboli ostatecznego upadku Rzeczypospolitej był rabunek przez Rosjan Biblioteki Załuskich, wywiezionej do Petersburga. Skradzione zbiory stały się podstawą nowej petersburskiej Cesarskiej Biblioteki Publicznej i aż do drugiej połowy XIX wieku większość zasobu tej książnicy stanowiły właśnie dzieła zabrane z Warszawy. Na ćwierć wieku sparaliżowano działalność polskich inicjatyw naukowych i kulturalnych, jeśli nie liczyć Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie i szkolnictwa na ziemiach litewsko-ruskich, korzystającego z wpływów księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Zresztą już po Traktacie Wiedeńskim działalność polskich instytucji zależna była od politycznej sinusoidy – kolejnych fali represji po powstaniach i okresowej liberalizacji w poszczególnych zaborach.
W tych warunkach ciężar dbania o polską kulturę i pamięć o narodowej historii wzięły na siebie arystokratyczne rody. Nie jest przypadkiem, że najświetniejsze polskie biblioteki XIX stulecia w dużej mierze były bibliotekami rodowymi albo fundacyjnymi, założonymi przez arystokratów. Puławskie zbiory Czartoryskich, dziś znajdujące się w Krakowie, założona przez Tytusa Działyńskiego w Kórniku biblioteka, należąca obecnie do Polskiej Akademii Nauk, oczywiście lwowskie Ossolineum, zniszczone przez Niemców biblioteki ordynackie Krasińskich i Zamoyskich… Ufundowanie i stałe pomnażanie zbiorów było zadaniem jedynie na kieszeń najzamożniejszych. Nic dziwnego, że nawet dzieci dość zamożnego Działyńskiego wspominały, że nieraz marzyły o białej gęsi na stole, podczas gdy ojciec pokazywał im jedynie kolejnego białego kruka.
CZYTAJ TAKŻE: Czartoryscy z uporem odbudowywali niszczone zbiory
Z Myszkowic do lwowskiego Arsenału
Podobnie, jeśli wierzyć wspomnieniom, nie było rzadkością, że z majątku Myszkowice pod Tarnopolem, należącego do hrabiego Wiktora Baworowskiego, goście wyjeżdżali głodni. Cel z pewnością uświęcał środki: hrabia chciał stworzyć zbiór książek, rękopisów i dzieł sztuki, który służyłby narodowi. Zbiory zaczął gromadzić mając niecałe trzydzieści lat i szybko dojrzała w nim myśl o stworzeniu fundacji analogicznej do lwowskiego Ossolineum, chociaż na skromniejszą skalę. Po ojcu, zmarłym w 1854 r., odziedziczył budynek dawnego Arsenału we Lwowie u zbiegu ulic Lipowej i Sykstuskiej, gdzie przeniósł książki i obrazy z Myszkowic. Sam wspominał, że książki odziedziczone po rodzicu mieściły się w jednej szafie. Z czasem biblioteka wzbogaciła się o całe kolekcje, nabywane przez hrabiego.
Baworowski pozostawał w stałym kontakcie z czołowymi polskimi antykwariuszami, między innymi z Ambrożym Grabowskim z Krakowa. Nabył od niego około 300 rękopisów od XV do XVIII wieku, zawierających ważne źródła dla dziejów ojczystych. Z kolei z księgozbioru innego pasjonata, Kazimierza Stronczyńskiego, do Biblioteki Baworowskich przeszły średniowieczne rękopisy, w tym trzynastowieczna Biblia, manuskrypt kroniki Wincentego Kadłubka, dzieła Długosza. Ważnym nabytkiem hrabiego była zakupiona w 1855 roku biblioteka Stadnickich ze Żmigrodu, zawierająca m.in. bezcenne materiały dotyczące konfederacji barskiej i targowickiej. Hrabiowski księgozbiór wzbogaciło kilkadziesiąt tomów rękopiśmiennych prac pedagoga i językoznawcy Alojzego Osińskiego, w tym ogromny słownik „Bogactwa mowy polskiej”, który dopiero w ostatnich latach został zdigitalizowany i jest dostępny w postaci skanów w Internecie. W 1852 roku Wiktor Baworowski nabył bogaty w rzadkie broszury, dokumenty i rękopisy zbiór hrabiego Batowskiego.
Kilka słów trzeba poświęcić zbiorom artystycznym Baworowskiego. Sześć tysięcy rycin, zebranych przez hrabiego, zawierało prace wybitnych sztycharzy z kilku wieków, w tym prawdziwe rzadkości. Do tego dochodziło około 300 obrazów malarzy polskich, włoskich, niemieckich i holenderskich. Zbiory dopełniały okazy starej broni, porcelany, zegarów i numizmatów.
Na własność publiczną
Założyciel książnicy, jak wielu arystokratów, był także literatem-amatorem. Spod jego pióra wyszły bajki wzorowane na twórczości Ignacego Krasickiego, chociaż niestety nie dorównujące poziomem twórczości Księcia Biskupa Warmińskiego. Tłumaczy także utwory z francuskiego i niemieckiego, w tym dzieła Goethego. Epopeję „Oberon” Christopha Martina Wielanda wydał własnym sumptem we Lwowie. Pasją Baworowskiego było kompletowanie wybitnych dzieł literatury światowej w oryginałach, a do założonej przez siebie biblioteki kupował encyklopedie i słowniki w językach obcych.
Testamentem z 1881 roku Baworowski przekazał swoje zbiory społeczeństwu – na własność autonomicznej Galicji i Lodomerii. Testament ten zyskał moc trzynaście lat później, po samobójczej śmierci Baworowskiego. Hrabia, notabene analogicznie jak Józef Maksymilian Ossoliński, założyciel Ossolineum, zagrożony był całkowitą ślepotą. Dla człowieka, który całe życie poświęcił obcowaniu z książkami i ze sztuką, parał się literaturą, była to olbrzymia tragedia. W 1894 roku, zdając sobie sprawę z nieuchronnego rozwoju choroby, Wiktor Baworowski popełnił samobójstwo. Pozostawił zbiory liczące około 15 tysięcy tomów druków, około tysiąca rękopisów i wspomniane 6 tysięcy sztuk grafiki.
Biblioteka po przejściu na własność galicyjską powiększała się o kolejne, przejmowane w całości, zbiory. Wśród nich najświetniejszy był liczący około 7 tysięcy tomów, obfitujący w cymelia zbiór hrabiego Zygmunta Czarneckiego z Wielkopolski. Znajdowały się w nim m.in. rzadkie druki religijne, w tym ariańskie i protestanckie, z XVI i XVII wieku , tudzież komplet mszałów polskich diecezji z XV i XVI stulecia. W czasie I wojny światowej starannie kompletowano druki dotyczące sprawy polskiej – i tak w Bibliotece Baworowskich znalazł się komplet wydawnictw Naczelnego Komitetu Narodowego. Publikacje do zbiorów przekazywały lwowskiej instytucje, m.in. Towarzystwo Naukowe we Lwowie. W 1905 roku, dziesięć lat po śmierci założyciela, w książnicy liczono 18 tysięcy tomów, zaś w 1922 roku już 30 tysięcy.
CZYTAJ TAKŻE: Czartoryscy i ich muzeum
We Lwowie – na dobre i na złe
Po zajęciu Lwowa przez Sowietów w 1939 roku Biblioteka Baworowskich, podobnie jak inne naukowe księgozbiory, stała się własnością Akademii Nauk Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Liczyła wówczas około 40 tysięcy tomów książek i do 2 tysięcy rękopisów. Po zajęciu miasta przez Niemców, analogicznie jak w przypadku zbiorów bibliotek warszawskich skomasowano je w jedną, nowoutworzoną Staatsbibliothek. Zbiory Baworowskich połączono z Ossolineum.
Po II wojnie światowej Biblioteka Baworowskich uległa częściowemu rozproszeniu. Jej trzon pozostał we Lwowie, połączony ze zbiorami tej części Ossolineum, która nie trafiła do Polski. Dziś to Biblioteka im. Stefanyka. Około tysiąca druków przewieziono do Wrocławia, podobnie jak kilkadziesiąt rękopisów (niektóre dokumentu piętnastowieczne otrzymało Archiwum Główne Akt Dawnych). Po powstaniu niepodległej Ukrainy i nawiązaniu kontaktu między polskim Ossolineum a Biblioteką Stefanyka możliwy stał się nie tylko dostęp do dawnych zbiorów Baworowskiego, lecz również skatalogowanie i digitalizacja cennych pozycji. Katalog szesnastowiecznych druków wyszedł nawet drukiem. Biblioteka Baworowskich, choć nadal pozostająca we Lwowie, może z powodzeniem służyć swoimi zbiorami polskim badaczom.
Artykuł powstał przy współpracy z Fundacją XX. Czartoryskich