Biedroniarze kontra Lidlarze, czyli wojna na słowa. Na razie

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Agnieszka Domka-Rybka

Biedroniarze kontra Lidlarze, czyli wojna na słowa. Na razie

Agnieszka Domka-Rybka

Zacięta rywalizacja największych sieci handlowych w Polsce przeniosła się na zwykłych ludzi - klientów jednego lub drugiego sklepu. Administratorzy facebookowej grupy Biedronka kontra Lidl nawet nie kryją, że w zamyśle miała to być nie tylko dla zabawy, ale i trolling.

Grupa istnieje od lipca tego roku i ma ponad 4000 członków; całkiem sporo jak na dość młody twór.

Posty i memy dowodzą, że - zupełnie jak na zakupach w Biedronce czy Lidlu - niektórzy tracą głowę.

Zapisałam się. Jako aktywny użytkownik zaczęłam od wpisu: „Na początku grupa zapowiadała się nawet ciekawie, ale po co te wszystkie wulgaryzmy?”.

Posypały się komentarze w stylu: „Ale proszę przyznać, że to biedroniarze są wulgarni i chamscy, a fani Lidla to elita grupy”. Ich „biedroniarze” nazywają „lidlarzami”.

„Kapuczina z somsiadkom”

Łukasz próbował nieco ostudzić emocje, ale od razu oberwał: „Panie, nie rozśmieszaj mnie pan, nie strasz. Przecież widać, że te mięśnie to wstrzyknięty olej z biedry”.

Sebastian pisze (pisownia oryginalna) np., jak wygląda dzień każdej „biedroniary”:

„7.00 - pobudka, 8.00 - zabawa na placu zabaw z Brajankiem, 10.00 - kierunek zakupy w Biedronce, 10.30 - walka o świeżaczki, 12.00 - obiad, 14.30 - pisanie dej na OLX i krytykowanie szczepień na forach”, 16.00 - kapuczina z somsiadkom, 18.00 - wieczorowy maraton z mężem przed tv, do tego pięć browarków”... im bliżej wieczoru, tym szczegóły są coraz bardziej pikantne.
Na memie ktoś pyta klienta Lidla, na co zwraca uwagę podczas zakupów, a on odpowiada, że „na kamery, ram pam pam pam”.

Zenek: „Jak do tego doszło, nie wiem”

Na tle niektórych postów sensu nabiera nawet fragment piosenki króla disco polo Zenka Martyniuka: „Jak do tego doszło, nie wiem”.

- Członkowie grupy Biedronka kontra Lidl mają najwyraźniej tylko jeden cel, czyli mówiąc kolokwialnie ich zadaniem jest „jazda i beka, zwyczajnie ubaw” - komentuje dr Tomasz Marcysiak, socjolog z Bydgoszczy. Jednak, na szczęście, lajków i komentarzy tam jak na lekarstwo. - Zwyczajnie kolejna grupa ekspertów od niczego. Chyba, że to na razie rozgrzewka w hejtowaniu. Dramat, co się dzieje się ze społeczeństwem.

- Staramy się nie cenzurować treści - odpowiada „Pomorskiej” Karolina Kicińska, administratorka grupy. - Są wśród nas autentyczni zwolennicy marki Lidl i Biedronka oraz osoby, które pragną kłótni. Wszystko w ramach kontrolowanej agresji.

„Zobacz Maksiu, Biedronka, jesteśmy uratowani” - zwraca się w legendarnej „Seksmisji” Albert (Olgierd Łukaszewicz), do Maksa (Jerzy Stuhr) - ale w memie w grupie Biedronka kontra Lidl na Facebooku. „Z Biedronką zawsze się odnajdziesz” - komentuje tam „Tomjac”.

Artur proponuje w grupie, że odda za darmo słodziaki mamie, która nie bierze 500 plus i pod warunkiem, że pokaże umowę o pracę. Na to Przemek: „Nie znajdziesz Biedraczki, co by pincet nie brała”. Ewa do Przemka: „Ty, jak zawsze z kulturo” (oczywiście, zachowaliśmy pisownię oryginalną).

Iwo: „Jest sobota, a moja żona nie poszła do Lidla, tylko do Kauflandu. Mam pytanie: rozwód czy dać jej jeszcze szansę?”.

Biedronka i Lidl od dawna mocno między sobą konkurują, czym wyraźnie zarazili się także klienci sklepów, choć ci często wyraźnie nie znają granic rozsądnej rywalizacji. To zwykłe trollowanie.

Szermierka słowna dotyczy m.in. popularnych pluszaków.

Świeżaki kontra Lidlaki

Karolina: „Nie wstydźcie się swoich słodziaków!”

Radosław o Lidlakach: „Wreszcie są jakieś maskotki robione w Bawarii, a nie tylko efekt wyzysku małych chińskich rączek”.

Marcin: „Śliczne, eleganckie zabawki, stonowane kolory, genialne przytulanki. Podoba mi się też pomysł sprzedawania ich w Lidlu w uczciwej cenie 9,99 zł za sztukę, a pluszaki z Biedronki kosztują aż 49,99 zł”.

Ela: „A ja wolę biedronkowy gang Słodziaków, moje dzieci na ich punkcie po prostu oszalały”.

Przypomnijmy: Lidlaki pojawiły się w odpowiedzi na Świeżaki - hit sieci Biedronka. Świeżaki (warzywa i owoce) z Biedronki można było zdobyć, zbierając odpowiednią liczbę naklejek lub kupując jedną maskotkę za 49,99 zł. Biedronka zmodyfikowała nieco swój program i zamiast Świeżaków oferuje teraz Słodziaki - maskotki przedstawiające leśne zwierzęta.

Lidl najpierw też oferował pluszaki przedstawiające warzywa i owoce, a w najnowszej odsłonie Lidlaków są to również maskotki przedstawiające wybrane leśne zwierzęta. W ten zupełnie niebajkowy sposób najwięksi konkurenci w handlu depczą sobie po piętach. A rodzice są w stanie zrobić wszystko, byle tylko zdobyć popularne maskotki.

- W jednej z bydgoskich Biedronek byłam świadkiem żenującej sceny. Nie działał skaner do nabijania punktów z karty „Moja Biedronka”, co gwarantuje o jedną naklejkę więcej. Kasjerka jej więc nie wydała. I o tę naklejkę klientka zrobiła awanturę, jakiej jeszcze nigdy w żadnym sklepie nie widziałam. To było przerażające! - opowiada pan Jacek, nasz Czytelnik.

Widać chińskie pluszaki obudziły w ludziach pierwotne instynkty. Od czasu do czasu zdarzają się nawet kradzieże naklejek, które pozwalają zdobyć popularne zabawki.

I maczugą go!

Czy w przypadku grupy Biedronka kontra Lidl można w ogóle mówić o dyskusji?

- Nie sądzę - wzdycha dr Tomasz Marcysiak, socjolog z Bydgoszczy.

Tłumaczy: - Człowiek od czasów plejstocenu, czyli epoki jaskiniowców najpierw wykształcił, a potem utrwalił mechanizm zawierania i podtrzymywania kontaktów społecznych. Ostatnimi czasy bezpośrednie relacje interpersonalne przeniosły się w świat wirtualny, gdzie nie ma znaczenia odległość, czas, a nawet kto jest w danej grupie. Grupy są, oczywiście, różne i ich celem jest zaspokajanie określonych potrzeb skupionych wokół niej członków.

I nie inaczej jest w przypadku grupy Biedronka kontra Lidl. W regulaminie czytamy, że „Razem tworzymy serdeczną atmosferę. Traktujemy się z szacunkiem. Urozmaicone dialogi to normalna rzecz, ale pamiętajmy o uprzejmości”.

W rzeczywistości natomiast dyskusja wygląda, zdaniem Marcysiaka, tak jak w przypadku wątku karmy dla kotów:

„Mój kociak jest więcej niż zadowolony po jedzonku z Lidla, biedroniarzu”.

„ A moja kicia ma sr... po jedzonku z Biedronki”.

W innym wątku pod postem o Lidlu:

„Po co wrzucasz te g... na grupę? Już dość śmierdzi biedroniarzami”.

„To wąchaj własną d..., skoro uważasz, że tak pachnie”.

- Wiele zmieniło się od czasów, kiedy mężczyzna polował na mamuty, a kobiety podtrzymywały ogień w jaskini. A nawet bardzo wiele. Nie musimy polować, wierzymy w ochronę ze strony systemu, a metod zwrócenia na siebie uwagi w celu przedłużenia gatunku nie są dziś już tak wyrafinowane. Zresztą, chyba już nie o to chodzi, skoro administratorka, prawdopodobnie mama, wstawia taki post komentujący sytuację, kiedy jej dziecko przyniosło do domu maskotkę z Biedronki „Gówniak przyniósł TO dzisiaj do domu”. Skąd ma, nawet nie pytam” - komentuje Marcysiak.

Polowanie na mamuty. Ważne były relacje grupy myśliwych

W sieci nic nie jest jednak anonimowe i zostaje w zapisie cyfrowym na zawsze.

- Dobrze o tym wiedzą członkowie wspomnianej grupy, a są wśród nich: studenci psychologii renomowanej uczelni z Krakowa, nauczyciele ze szkół średnich, pracownicy hoteli, restauracji i wielu innych - wymienia bydgoski socjolog. - Widać, bardzo dziś tęsknimy do czasów społeczności neolitycznej, gdzie monosylabami i malowidłami naskalnymi wyrażano emocje i dzielono się wiedzą. Być może więc, po prostu, trzeba uznać, że w każdym z nas drzemie jeszcze jakiś mały neandertalczyk. Może jednak lepiej by było, żeby sobie tam drzemał i nie korzystał zbyt często z komputerów i smartfonów, a czas i energię poświęcał więcej na naukę, nawet jeśli miałaby być to nauka polowania na mamuty, gdzie najważniejsze były dobre relacje w grupie myśliwych.

Hajda na wroga

Hanna Waligórska, ekonomistka i psycholog z Bydgoszczy dodaje, że Polacy umieją się zjednoczyć, gdy na horyzoncie jest przeciwnik, żeby nie użyć słowa wróg: - Wtedy współdziałają razem, rywalizują z innymi. Pytanie, po co publikują posty? Niekiedy tylko po to, aby zaistnieć w grupie lub poczuć przynależność do niej.

- Pomysł na grupę Biedronka kontra Lidl narodził się 22 lipca, z potrzeby trollingu i dla zabawy - wspomina Karolina Kicińska, jej administratorka. - Aktywni użytkownicy to w większości ludzie około 30-40 lat, jest również duża grupa młodzieży. Nie cenzurujemy treści, użytkownicy raczej nie publikują mocno kontrowersyjnych postów, wiedzą że za to grupa może spaść. Są w niej autentyczni zwolennicy marki Lidl i Biedronka oraz osoby, które pragną kłótni. Wszystko w ramach kontrolowanej agresji. Wszyscy wiedzą, że to tylko zabawa. Jednak chcielibyśmy, żeby do tej zabawy włączyły się również sieci sklepów.

Klienci radzą klientom, choć nie zawsze mają rację

To może się nie udać, tym bardziej że np. Biedronka nie chce oficjalnie komentować, co dzieje się w grupie Biedronka kontra Lidl.
Lidl odpowiada nam zaś dyplomatycznie: „ Jako firma będąca blisko klientów, towarzysząc im w codziennych zakupach spożywczych, jesteśmy świadomi obecności naszej marki w życiu publicznym, w tym w social mediach. Sami z powodzeniem prowadzimy kanały na Facebooku, Instagramie, YouTube oraz LinkedIn, które docierają do milionów osób każdego dnia. Zauważamy, że użytkownicy prowadzą dyskusje na interesujące ich tematy oraz zrzeszają się w grupy tematyczne. Doceniamy każdy wyraz ich sympatii oraz zainteresowania naszą marką.”

A po latach powiemy: kiedyś to było

Szymon trafnie podsumowuje na Facebooku akcję maskotkową: „ Jak kiedyś zabraknie na dobre pluszaków z Biedry, to po latach ludzie będą opowiadać ze łzami w oczach historie z cyklu „kiedyś to było” i „walczyłam o imię dla Słodziaka - sarenki”, albo: „nasz sąsiad siedział dwa lata za kradzież naklejek, tak myśmy walczyli wtedy o Świeżaki.” A ile prac magisterskich powstanie na temat społecznego oddziaływania tej akcji.

Agnieszka Domka-Rybka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.