Biegli orzekli: oskarżony o mord był poczytalny
Znamy wyniki ekspertyzy w sprawie morderstwa w Borowie Wielkim. 33-latek zabił sąsiada niemal dwa razy starszego od siebie.
Przypomnijmy: do tragedii doszło dwa lata temu, 17 grudnia 2014 roku. 62-letni pan Stanisław, mieszkaniec wsi Borów Wielki, zginął od kilkunastu ciosów zadanych w głowę, klatkę piersiową i szyję. Policja bardzo szybko zatrzymała podejrzanego o morderstwo 33-letniego sąsiada, który usłyszał zarzut zabójstwa.
Mężczyzna przyznał się do zadania śmiertelnych ciosów, ale utrzymuje, że bronił się przed dużo starszym od siebie sąsiadem. Sąd zdecydował o wysłaniu go na obserwację psychiatryczną. Niedawno poznaliśmy wyniki ekspertyz biegłych, którzy orzekli, że 33-latek w momencie popełniania swojego czynu był poczytalny. Oznacza to, że może odpowiadać przed sądem za morderstwo.
- Jest poczytalny i doskonale wiedział, co robi – komentuje Piotr Marczenia, syn zamordowanego Stanisława. Z opinii psychiatrycznej wynika, że mężczyzna ma skłonność do wywyższania się na tle innych osób. Jest agresywny i taką ma również opinię we wsi.
Mężczyzna przyznał się do zadania ciosów, jednak cały czas utrzymuje, że bronił się przed starszym od siebie sąsiadem
Kilka dni przed morderstwem zrobił awanturę w miejscowym sklepie. Ekspedientce groził śmiercią. Wcześniej, prawdopodobnie jadąc samochodem, zepchnął z drogi swoją babcię, która jechała rowerem. Ustalono także, co się stało w feralny dzień przed klatką schodową bloku w Borowie Wielkim. 33-latek szalał na podwórzu. Krzyczał i przeklinał. Nie lubił swojego sąsiada Stanisława, bo ten zeznawał przeciwko niemu w sądzie, sprawa dotyczyła znęcania się mężczyzny nad swoją babcią. Konflikt zaostrzał się, a oskarżony miał nawet grozić rodzinie pana Stanisława oraz innym mieszkańcom bloku wysadzeniem w powietrze. 62-latek zszedł w pewnym momencie uspokoić szalejącego, agresywnego sąsiada. To tak bardzo go rozjuszyło, że z nożem w ręku rzucił się na 62-latka. Zadawał bardzo silne ciosy. Uderzył kilkanaście razy w głowę, szyję oraz klatkę piersiową. Zadał również silny cios w oko.
Pan Stanisław nie miał żadnych szans. Ekipa pogotowia ratunkowego długo reanimowała ciężko ranną ofiarę. Bezskutecznie. Przy konającym ojcu stała córka, Edyta Marczenia. - Nic nie mogłam zrobić, a morderca tylko powiedział do mnie „niech sku… zdycha” i odszedł jakby nic się nie stało – opowiada zrozpaczona kobieta. 33-latek został zatrzymany jeszcze tego samego dnia w Borowie Wielkiem przez patrol policji z Kożuchowa. Narzędzia zbrodni do dziś nie znaleziono, sam oskarżony także nie potrafił wskazać miejsca, gdzie je ukrył. Proces cały czas trwa. Mężczyźnie grozi dożywotnie więzienie.