Biogazownia jest OK. Ale nie u nas!
W spokojnej wsi Piastowo mówi się tylko o jednym: o biogazowni, jaką inwestor chce tam zbudować. Ludzie boją się fetoru, tirów pełnych kiszonki i tego, że wieś straci spokój. Boi się też kawałek Strzelec Krajeńskich.
Piastowo to mała wieś zaraz za ostatnimi zabudowaniami Strzelec. Mieszka w niej około 150 osób. Choć do miasta blisko, można dojść spacerkiem, toczy się tam prawdziwie wiejskie życie. Na małym poletku przy drodze grupa mężczyzn orze grunt, na piaszczystej drodze bawią się dzieci, a ich rodzice nie muszą o nic się martwić - na drodze jest pusto i bezpiecznie. - Droga u nas jest jak podwórko, ale gdy wybudują nam biogazownię, nie będzie tu już tak spokojnie - denerwują się mieszkańcy. A właśnie taką inwestycję zaplanował lokalny inwestor.
Biogazownia miałaby stanąć na końcu wsi, na działce miedzy ostatnimi domami a polami uprawnymi. Według mieszkańców - zdecydowanie za blisko. Obawiają się oni przede wszystkim dwóch rzeczy: nieprzyjemnych zapachów oraz tirów dojeżdżających do zakładu i rozjeżdżających główną drogę wiejską. - Zaczną jeździć tędy tiry z tonami gnojowicy czy kiszonki do przerobienia. Całkiem zniszczą nam drogę. Nie będziemy mieli już tu spokoju - twierdzi Lucjan Malinowski. - I nikt nam tej drogi nie wyremontuje. Poza tym zrobi się niebezpiecznie - mówi Mariola Sęk z rady sołeckiej.
Tiry zniszczą nam drogę, smród uprzykrzy życie, nie będzie już we wsi spokoju
- Inwestor tłumaczy, że nie będzie tu brzydkich zapachów. Ale skąd mamy pewność? Słychać o innych biogazowniach, które też miały nie śmierdzieć, a potem okazywało się, że jest inaczej - mówi Marta Ciepła.
Przeciwni tej inwestycji są też mieszkańcy ul. Cmentarnej i Sportowej w Strzelcach. Drogami tymi miałby odbywać się transport z miasta do zakładu w Piastowie. Wysłali już pismo w tej sprawie do burmistrza. - Teren, na którym ma powstać biogazownia, jest prywatny, nie mamy wpływu na tę inwestycję. Ale nie jestem zwolennikiem tego, by we wsi budować coś, co zburzy spokój mieszkańców. Co innego, gdyby miało to powstać przy bocznych drogach, tak, by nie utrudniało nikomu życia - mówi burmistrz Mateusz Feder. - Obawy ludzi wynikają z niewiedzy, bo obecnie biogazownie mają zabezpieczenia i nie wydzielają żadnego zapachu. Gdy budowaliśmy tor kartingowy w Strzelcach Klasztornych, też były protesty, a dziś wiele osób z niego korzysta - mówi nam Emilia Wierczuk, inwestorka.
Odsyła jednak do Artura Kalickiego, inżyniera z firmy projektującej biogazownie. - Zbudowaliśmy już kilkadziesiąt biogazowni w całej Europie i nigdzie nie pogorszyły one jakości życia mieszkańców - zapewnia Artur Kalicki.
Jego zdaniem biogazownie cieszą się w Polsce złą sławą za sprawą zakładu w Liszkowie, który był źle prowadzony i emitował fetor na całą okolicę. - U nas stosowana jest technologia, dzięki której nie ma możliwości, by wydobywał się brzydki zapach. Zbiorniki przykryte są membranami na podciśnieniu, dookoła nic nie czuć. A jeśli chodzi o transport: do biogazowni tej wielkości będą jeździć maksymalnie dwa duże auta z materiałem dziennie - wyjaśnia Artur Kalicki.
Inwestor czeka na raport oddziaływania na środowisko. Od tego dokumentu będzie zależało, czy dostanie pozwolenie na budowę. Gdy raport będzie gotowy (za około trzy tygodnie), inwestor oraz władze gminy planują spotkanie z mieszkańcami, żeby przekazać im wszystkie informacje.