Biskup Jan Pietraszko - „Wujek” w akademickiej „rodzince”
2 marca 1988. umiera biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej. Kaznodzieja, spowiednik, Pasterz...
Był poniekąd twórcą współczesnego duszpasterstwa w Krakowie” - napisał Jan Paweł II w telegramie kondolencyjnym dwa dni po śmierci swojego „Przyjaciela i Współpracownika”.
Jan Pietraszko urodził się w 1911 r. w Buczkowicach koło Bielska-Białej, świecenia kapłańskie przyjął w 1936 r., sakrę biskupią 27 lat później. Pełnił m.in. funkcję kapelana metropolity krakowskiego abp. Adama Stefana Sapiehy, prefekta w krakowskim Wyższym Seminarium Duchownym, kapelana i opiekuna harcerzy, administratora parafii przy kolegiacie św. Anny w Krakowie, a nade wszystko duszpasterza akademickiego. W kurii odpowiadał m.in. za sprawy personalne, budowlane, samopomoc kapłańską. Na forum episkopatu zasiadał w Komisji Apostolstwa Świeckich oraz Komisji do spraw Duszpasterstwa Akademickiego, pełnił też funkcję krajowego duszpasterza pisarzy.
Był cenionym teologiem życia wewnętrznego, niezwykłym kaznodzieją i spowiednikiem. Zmarł w opinii świętości. Trwa jego proces beatyfikacyjny wszczęty zaledwie sześć lat po śmierci.
Duszpasterz „rodzinki”
Życiową misją ks. Pietraszki stało się duszpasterstwo akademickie. Opiekę nad studentami przy kolegiacie uniwersyteckiej Świętej Anny w Krakowie objął w styczniu 1948 r. pełniąc jednocześnie obowiązki prefekta w seminarium. Od 1957 r. kontynuował ją jako administrator i proboszcz tamtejszej parafii, potem biskup. Ową grupę akademicką nazywano „rodzinką”, a kapłana „Wujkiem”, przenosząc określenie ze środowiska skupionego wokół ks. Karola Wojtyły.
Służyło to względom bezpieczeństwa (kamuflaż przed władzami), a zarazem oddawało szczególny rodzinny charakter wspólnoty. Ks. Pietraszko zapraszał akademików na regularną cotygodniową formację duchową, niedzielne, bardziej towarzyskie, spotkania po Mszy Świętej akademickiej, a także okazjonalne wycieczki czy pielgrzymki. Wzrost duchowy i intelektualny przenikał rozwój wspólnotowy i społeczny, wolny i niezależny od narzuconej ideologii komunistycznej, uzurpującej sobie prawo do monopolu na wychowanie i kształtowanie młodzieży.
Ks. Pietraszko organizował dla akademików wakacyjne i zimowe wyjazdy, w czasie których łączył aktywny wypoczynek z rozważaniami filozoficzno-teologicznymi. „Pamiętam, jak siedząc na Magurce i obserwując startujące z pobliskiego lotniska szybowce, czytaliśmy i rozważaliśmy ABC tomizmu o. Bocheńskiego, a Ksiądz starał sie nam wyjaśnić nasze wątpliwości. Była to konfrontacja z filozofią marksistowską, którą kładziono nam do głów na Uniwersytecie, jako jedynie słuszny i obowiązujący system filozoficzny” - wspominała po latach Teresa Karwicka, zaangażowana w DA na początku lat 50. Tak jak wielu innych uczestników Mszy Świętej akademickiej podkreślała znaczenie homilii ks. Pietraszki: „Nauki słuchane u Świętej Anny, a także u Świętego Floriana (ks. Wojtyła) były dla nas zawsze antidotum na infekcję nauki marksistowskiej, która ogarniała nas na Uczelni”. Taką rolę spełniały też odbywające się co pewien czas rekolekcje zamknięte dla studentów.
„Prefekt”
„Był poniekąd twórcą współczesnego duszpasterstwa akademickiego w Krakowie” - napisał o nim Jan Paweł II. Podobnie jak ks. Karol Wojtyła, ks. Pietraszko miał wpływ na kształtowanie postaw grupy newralgicznej z punktu widzenia władz, potencjalnych „budowniczych Polski ludowej”. W tej posłudze duszpasterskiej dopatrywano się wrogich intencji politycznych, działań obliczonych na przyciągnięcie młodych do Kościoła i wychowywanie - jak to określała bezpieka - „aktywistów klerykalnych”.
Funkcjonariusze komunistycznego aparatu bezpieczeństwa inwigilowali go co najmniej od początku lat 50., głównie w związku z pracą w środowisku akademickim. Było też podejrzenie o kontakt z kapłanem oskarżonym o szpiegostwo.
W styczniu 1956 r. założono przeciwko ks. Pietraszce sprawę ewidencyjno-obserwacyjną o kryptonimie „Prefekt”, w nawiązaniu do pełnionej przez niego wówczas funkcji. Inwigilację kontynuowano w ramach tzw. teczki na biskupa. Informacje gromadzone i sporządzane przez funkcjonariuszy odzwierciedlają cechy osobowe i rys posługi bp. Pietraszki. Materiały te współcześni historycy określili jako „Świadectwo świętości w aktach”.
Nawet opinie esbeków potwierdzały, że był to duchowny przyciągający osobowością, taktowny, empatyczny, darzony zaufaniem. Do spraw młodzieży podchodzący „realnie, życiowo i na czasie”. Dobry kaznodzieja o wysokim poziomie erudycji, kierujący się dobrem religii i Kościoła. Pisano: „W toku prowadzonej obserwacji operacyjnej nie ustalono, aby figurant w sposób jawny występował wrogo lub destrukcyjnie p[rzeciwko] państwu. Walka jego jest prowadzona na płaszczyźnie ideologicznej, co wyraża się w jego kazaniach czy naukach, lecz w sposób zamaskowany i przeznaczony dla ludzi o pewnym poziomie umysłowym”.
Bp Pietraszko nie dbał o karierę, na względzie miał przede wszystkim sprawy, którym służył. Jeden z tajnych współpracowników SB tak opisał jego postawę: „Miał własne zdanie i odwagę postępowania według niego, pomimo że przez to narażał się przełożonym. Czym się więc kierował? Chyba tylko chęcią pracy dla Kościoła zgodnie ze swoimi na nią poglądami. I chyba ta właśnie dbałość o dobro pracy jest dla niego najbardziej charakterystyczna. Dbałość o dobro religii i Kościoła. Inne sprawy, w tym właśnie polityczne, pozostawia jak gdyby na uboczu i rzadko się nimi zajmuje”.
Wrażliwy asceta
Biskup Pietraszko lubił młodzież i rozumiał ją, dlatego młodzi lgnęli do niego. Równie silnie przyciągał też osoby w wieku średnim i podeszłym. Z dyskrecją i delikatnością udzielał studentom pomocy, nie tylko materialnej. Wspierał ich także później, gdy docierały do niego informacje o trudnościach finansowych i problemach, z jakimi borykali się już jako małżonkowie i rodzice. Był: „Mistrzem, nauczycielem, niepodważalnym autorytetem i mądrym dyskretnym doradcą w sprawach życiowych, człowiekiem dobrze rozumiejącym sprawy Boże i ludzkie” - wspominał Maciej Kamykowski, który z biskupem w roli „Wujka” zetknął się po raz pierwszy w połowie czerwca 1966 r. Inna członkini „rodzinki” Barbara Madejska-Kokczyńska do tego obrazu dodała: „Robił przepiękne filmy i bardzo cieszył się swoją kamerą. Marzeniem jego młodzieńczych lat były szybowce. Zawsze śledził ich lot z tęsknotą. Patrzył, słuchał, spacerował i modlił się, a myśmy mu w tym towarzyszyli”.
„Życie prywatne biskupa jest skromne, nie przywiązuje on większej wagi do wartości materialnych, nie lubi okazałych przyjęć” - czytamy w charakterystyce sporządzonej przez SB w 1985 r. Podobnie pisano o nim w latach 60.: „Tryb życia prowadzi skromny, nawet ascetyczny. W stosunku do innych wymagający, sam również pracowity. Dobry kaznodzieja, mówi pięknie, zwłaszcza jeśli chodzi o styl. […]. Życia towarzyskiego nie prowadzi. Nie posiada wygórowanych ambicji. Określa go się jako biskupa duszpasterza”. Istotnie był to duchowny, który - jak to określił Jan Paweł II - „Swoją kapłańską i biskupią posługą wycisnął na Kościele Krakowskim, a zwłaszcza na mieście Krakowie głęboki ślad”.
Jan Pietraszko, jako ksiądz a potem biskup odcisnął ślady na życiu tych, którzy zetknęli się z nim w ramach duszpasterstwa akademickiego, słuchali okazjonalnie nauczania lub korzystali z sakramentu pokuty. To pod wpływem jego kazań i konferencji student pierwszego roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim Józef Tischner odkrył swoje powołanie kapłańskie. Późniejszy filozof uznawał Pietraszkę za „jednego z twórców religijnego odrodzenia w powojennej Polsce”. Uważał, że nauczanie Pietraszki wyzwalało słuchaczy z „niewoli komunistycznej”, że „mówił tak, jak nikt inny nie mówił”. Kładł nacisk na formowanie u adresatów żywej wiary, osobistej relacji z Chrystusem, dając przy tym świadectwo własnego życia, autentycznej miłości Boga i człowieka. Jego ministrantem, a potem członkiem „rodzinki” i penitentem był m.in. Jerzy Ciesielski, podobnie jak on kandydat na ołtarze. Bp Pietraszko zmarł w opinii świętości. Trwa jego proces beatyfikacyjny.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.