Od dwóch miesięcy mamy problem z nieuczciwą konkurencją. Zgłaszaliśmy sprawę na policję oraz do Urzędu Gminy Małkinia Górna. Efekty są - delikatnie mówiąc - mało zadowalające - mówi rolnik z Małkini.
- Od lat rodzinnie prowadzimy ekologiczne gospodarstwo rolne ukierunkowane na hodowlę drobiu oraz uprawę ziemniaków, kapusty, cebuli, ogórków, truskawek, malin i borówki amerykańskiej. W soboty nasze produkty sprzedajemy na gminnym targowisku w Małkini, w pozostałe dni tygodnia prowadzimy sprzedaż na ul. Biegańskiego. Nasza działalność jest całkowicie legalna - w lutym 2021 r. Urząd Gminy wydał nam pozwolenia na zajęcie na potrzeby handlu pasa drogowego i wyznaczył opłaty, które terminowo regulujemy - opowiada nam. - Pod koniec maja zaczęliśmy sprzedaż truskawek. Niemiłą niespodzianką była obecność w wyznaczonym dla nas miejscu innego straganu - mówi nasz rozmówca.
Sprawę zgłosił policji.
- 4 czerwca zgłosiliśmy do policji w Małkini Górnej fakt wykorzystywania do handlu pasa drogowego bez stosownego zezwolenia. Policjanci porozmawiali z osoba wynajętą do prowadzenia sprzedaży i na tym się skończyła ich rola. 5 czerwca zgłosiliśmy sprawę do policji w Ostrowi Mazowieckiej. 19 czerwca odwiedził nas dzielnicowy i zażądał kopii pozwolenia na handel. 23 czerwca zgłosiliśmy problem do sekretarza UG i przewodniczącego Rady Gminy. Potwierdzili, że zostało wydane tylko jedno pozwolenie. Obaj panowie obiecali nadać sprawie bieg. Minęły dwa tygodnie i nic się nie wydarzyło. Aktualnie sytuacja wygląda tak: obecność konkurencji hamuje naszą sprzedaż. My wpłacamy należność do UG, a konkurencja handluje i nie płaci. Opłaty za korzystanie z tego miejsca nie są zbyt wysokie - miesięcznie ok. 200 zł - ale w trakcie sezonu nazbiera się ponad tysiąc złotych. Dlaczego po taką kwotę gmina sięga tylko do naszej kieszeni?
Jak wyglądały działania policji w tej sprawie?
- 4 czerwca dyżurny ostrowskiej komendy odebrał anonimowe zgłoszenie o prowadzeniu handlu pod sklepem przy ul. Biegańskiego w Małkini Górnej pomimo obowiązującego zakazu. Na miejsce pojechali małkińscy policjanci i ustalili, że we wskazanym miejscu sprzedaż produktów prowadził mężczyzna - mieszkaniec gminy Małkinia Górna, który okazał zezwolenie na prowadzenie handlu w tym miejscu oraz kobieta mieszkanka gm. Zaręby Kościelne nieposiadająca w/w zezwolenia.
W związku z tym policjanci pouczyli kobietę dot. posiadania zezwolenia na handel w tym miejscu. Kobieta oświadczyła, że jest jedynie pracownikiem, a dokument zezwalający na handel posiada jej szef. Po tej interwencji małkińscy policjanci otrzymali kolejne zgłoszenie o sprzedaży produktów przez te same osoby i w tym samym miejscu bez wymaganego zezwolenia.
Na miejsce pojechali małkińscy policjanci i ustalili, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna nie mieli tego dnia stosowanych dokumentów uprawniających do prowadzenia sprzedaży w tym miejscu. W związku z tym policjanci przygotowali dokumentację do przeprowadzenia czynności wyjaśniających. 8 czerwca wszczęto czynności wyjaśniające dot. prowadzenia handlu bez wymaganego zezwolenia tj art. 60’3 §1 Kodeksu wykroczeń: Kto prowadzi sprzedaż na terenie należącym do gminy lub będącym w jej zarządzie poza miejscem do tego wyznaczonym przez właściwe organy gminy podlega karze grzywny. Policjant prowadzący czynności wyjaśniające z małkińskiego komisariatu (wcześniej pełniący służbę na stanowisku dzielnicowego) odwiedził właściciela stoiska, mieszkańca gminy Małkinia Górna w celu zweryfikowania, czy posiada dokument zezwalający na handel przy ul. Biegańskiego. Po otrzymaniu w/w dokumentu odstąpił od ukarania z uwagi na niepopełnienie wykroczenia. Natomiast w stosunku do właściciela drugiego stoiska - mieszkańca powiatu ostrowskiego - zastosowano postępowanie mandatowe z uwagi na brak zezwolenia na sprzedaż produktów w w/w miejscu - informuje mł. asp. Marzena Laczkowska, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji Ostrowi Mazowieckiej.
Rozmawiał z nami także właściciel stoiska nieposiadający zezwolenia na handel (nazwisko do wiadomości redakcji):
- Cała historia zaczęła się trzy lata temu, kiedy rozszerzyłem działalność handlową na Małkinię. Targowisko w Małkini zostało przeniesione w inne, mniej dogodne miejsce, dlatego kilka osób zajmujących się sprzedażą produktów sezonowych w tygodniu prowadziło sprzedaż przy ul. Biegańskiego, przy terenie dawnego targowiska - tłumaczy. - Nie jestem rolnikiem, ale sprzedaję wyłącznie polskie produkty sezonowe. Rok później chciałem prowadzić działalność legalnie. Wystąpiłem do Urzędu Gminy Małkinia z prośbą o wydanie pozwolenia.
Z tego co wiem, to sąsiad także starał się o takie pozwolenie. Bardzo nas zdziwiło, że my dostaliśmy odmowę, ale zgodę dostała osoba spoza Małkini, sprzedająca nie tylko polskie produkty, ale też owoce egzotyczne. Status miejsca, na którym prowadziłem (i prowadzę) sprzedaż, czyli placu obok Biedronki, jest niejasny. To nie jest pas drogowy, tylko podobno droga pożarowa. Skoro gmina ustawiła tam tabliczkę „Zakaz handlu”, to dlaczego ten zakaz obowiązywał tylko niektóre osoby? W tym roku po raz kolejny Urząd Gminy odmówił mi zgody na prowadzenie działalności przy Biedronce
- mówi nasz rozmówca.
I przyznaje…
- Ponieważ handluję bez zezwolenia muszę płacić mandaty (od 50 do 500 zł - red.). Na razie je płacę i dalej prowadzę działalność w Małkini, bo nie godzę się na taką niesprawiedliwość. Uważam, że nie może tak być, że gmina odmawia zezwolenia na prowadzenie działalności handlowej osobom spoza jej terenu. Nie wierzę, że prawo w Polsce na to pozwala. Ten handel bez zezwolenia to taki mój protest - mówi nam.
Co na to gmina?
Józef Bogucki - sekretarz UG Małkinia Górna - potwierdził, że wydano jedno pozwolenie na prowadzenie działalności handlowej w wymienionym miejscu.
- Natomiast przedsiębiorca z Ostrowi Maz. nie zwrócił się do urzędu o pozwolenie na taką działalność - ani w formie ustnej, ani w pisemnej. Ponadto stwierdzono, że wspomniany teren nie jest drogą pożarową - wyjaśnia sekretarz gminy.
Do sprawy odniosła się także obszernie wójt gminy Bożena Kordek:
- Sytuacja, jaka powstała w związku z handlem artykułami sezonowymi na ulicy Biegańskiego jest przykładem niepotrzebnego rozkręcania negatywnych emocji. Przyznaję, że jestem podwójnie zaskoczona - po pierwsze zainteresowaniem placem przy ul. Biegańskiego jako miejscem handlu towarami sezonowymi, po drugie skłonnością niektórych przedsiębiorców do notorycznego lekceważenia prawa. Mieszkańcy Małkini od pewnego czasu zgłaszali potrzebę nabywania towarów sezonowych we wszystkie dni tygodnia - oczywiście handlowe - i nie tylko w sklepach wielkopowierzchniowych. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom ustaliliśmy, że zgodę na taki handel otrzymają osoby, które spełnią kilka istotnych warunków. Przede wszystkim muszą to być rolnicy czyli producenci żywności. Warunek ten wynika ze świadomości, jak ciężka jest praca na roli oraz z głębokiego szacunku, jaki żywię dla osób wykonujących tą pracę. Wykluczenie tzw. giełdziarzy to sygnał, że odróżniamy uczciwą pracę producentów żywności od - mówiąc kolokwialnie - pracy polegającej na przekładaniu towarów z jednej skrzynki do drugiej. Musimy też pamiętać, że społeczeństwo staje się coraz bardziej świadomym konsumentem i coraz częściej zwraca uwagę na jakość dostępnej w sprzedaży żywności. Lokalni sprzedawcy-rolnicy maksymalnie skracają drogę warzyw i owoców z pola na talerz. W przypadku ich produktów nie zachodzi tak duża potrzeba chemizacji produkcji żywności i jej przechowywania, natomiast wszyscy wiemy, że ze świeżością i jakością towarów z giełdy bywa różnie. Absolutnie nie zgadam się z insynuacją, że w jakikolwiek sposób faworyzujemy rolników z gminy Małkinia Górna. Dlaczego Urząd Gminy nie wydał pozwolenia producentowi spoza gminy Małkinia? Bo nikt taki o nią nie poprosił. Nawiasem mówiąc o zgodę nie poprosili także przedsiębiorcy handlujący towarem z giełdy (żargonowo zwanym „broniszowym”), którzy najwyraźniej mają swoja wizję prawa. Zaistniały konflikt - czy też sprzeczność interesów - trzeba rozwiązywać zgodnie z obowiązującymi przepisami. Osoby prowadzące handel bez zezwolenia popełniają wykroczenie i muszą mieć świadomość, że będą ponosić konsekwencje swoich czynów. Z pewnością będą to konsekwencje o wymiarze finansowym. O innych konsekwencjach będą ich informować odpowiednie służby. Władze gminy będą musiały zaplanować działania w celu zapobiegania w przyszłości „dzikiemu” handlowi. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się zorganizowanie przy ul. Biegańskiego małego bazarku rolnego.
Niewielkim nakładem finansowym można stworzyć tam 6-8 stanowisk dla producentów rolnych (nie tylko z naszej gminy). Warunkiem korzystania z bazarku będzie certyfikat rolny - kolejny raz stanowczo podkreślam, że nie chcemy na nim warzyw i owoców z giełdy. Takie towary są dostępne w większości sklepów spożywczych. Bazarek rolny zacznie działać najprawdopodobniej w przyszłym roku.
Zanim to nastąpi Urząd Gminy będzie egzekwował obowiązujące przepisy korzystając ze wsparcia policji oraz innych służb. Przykro mi, że w miejsce zdrowej konkurencji pojawiło się naciąganie i obchodzenie prawa. Potraktujemy to jako przesłankę do precyzyjniejszego formułowania przepisów w trosce dobro gminy.